Coraz głośniej rosyjskie media trąbią o spodziewanej już w poniedziałek dymisji mera Moskwy Jurija Łużkowa. Dobrze poinformowane źródła wyrażają przypuszczenie na granicy pewności, że mer podczas urlopu w Austrii skruszał, zrozumiał błędy i wypaczenia i nie będzie wsadzał kija między szprychy jadącego zgodnie ku świetlanej przyszłości rządzącego tandemu. Odejdzie – być może na emeryturę, a być może zajmie jakąś synekurę „odpowiadającą jego statusowi”. Czy tak właśnie będzie – czas już niebawem pokaże.
Tymczasem zagraniczne media wałkują sprawę mera od innej strony. Francuska gazeta „L’Express” rozpisała się dziś o przedsiębiorczej pani merowej, najbogatszej Rosjance, Jelenie Baturinej (to ciekawe zjawisko w rosyjskich elitach: mąż polityk na eksponowanym stanowisku jest biedny jak mysz kościelna, za to jego żona kreci potężne biznesy i ma spory majątek). Według gazety, od jakiegoś czasu Baturina „przeprowadza” swój biznes do Austrii (założyła fundację Beneco w Wiedniu), gdzie płaci podatki, zasilając tym samym austriacki, a nie rosyjski budżet. Autor publikacji twierdzi, że Baturina za drobne 25 mln euro kupiła w Austrii kompleks hotelowo-sportowy, gdzie lubią odpoczywać rosyjscy oligarchowie, a także własną osobą premier. Rosyjski mer i jego żona wydają pokaźne kwoty na działalność kulturalną i imprezy sportowe w Tyrolu, „żeby choć trochę ułagodzić miejscową prasę, krytycznie nastawioną do Rosjan” – pisze „L’Express”. Baturina natychmiast zapowiedziała, że poda francuską gazetę do sądu za szkalowanie jej dobrego imienia i rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Rzecznik prasowy firmy Inteco, należącej do Baturinej wyjaśniał, że kompania ma w Wiedniu nie więcej niż dziesięć procent ogólnej liczby projektów. Chyba teraz Łużkow i Baturina długo nie wyjdą z sądu, bo zamierzają się procesować ze wszystkimi autorami poświęconych im ostatnio opusów telewizyjnych i prasowych. Ciekawe, czy podadzą do sądu Władimira Żyrinowskiego, który składając życzenia urodzinowe merowi, zaczął go skłaniać do dobrowolnej dymisji. Zdaniem Żyrinowskiego, Łużkow obecnie „z trwogą oczekuje na sprawy karne, spodziewa się głośnych dymisji we władzach miasta i masowych finansowych kontroli w biznesach Jeleny Nikołajewny [Baturinej]”. Przyjęło się uważać, że Żyrinowski w swojej stałej manierze klauna zwykł wyrażać treści, które Kreml chciałby przekazać, ale woli nie mówić o tym otwarcie.
Niektóre media jako jedną z wersji rozwoju wydarzeń wokół gnębionego przez Kreml Łużkowa podawały możliwą emigrację – mer miałby zamieszkać w luksusowych posiadłościach w Tyrolu lub w rezydencji w pobliżu pałacu Buckingham w Londynie, którą Baturina miała nabyć dwa lata temu za sto milionów dolarów (choć sama Baturina dementowała słuchy o nabyciu tej nieruchomości).
Spekulacje na temat przyszłości Łużkowa nie milkną, nadal znajdują się w samym centrum zainteresowania mediów i opinii publicznej w Rosji. Codziennie dokładane są nowe atrakcje – dziś dobrze poinformowane wróble ćwierkały, że już wyznaczony jest następca mera, a może nim zostać obecny szef aparatu rządu Siergiej Sobianin – wielki niemowa, sprawny aparatczyk i zakulisowy gracz, szczerze oddany premierowi, zapewniający dobre wyniki jako szef sztabów wyborczych. Ale o innych potencjalnych przyszłych merach też ćwierkają. Może nie należy jeszcze na tym etapie zbytnio przywiązywać się do kandydatur. Wiadomo, że powinien to być ktoś zaufany, ktoś, komu pan Putin może spokojnie powierzyć najbardziej odpowiedzialny odcinek w okresie sezonu wyborczego.
Niektórzy gorliwi podpowiadacze przypominają Łużkowowi, że czas na emeryturę, a dla emeryta idealnym zajęciem jest pszczelarstwo, które mer tak kocha.
Dziwne ,że przez lata on był merem Moskwy ,jego żonie pozwolono robić ” diamentowe” interesy i nagle karta się odwróciła.Znane są takie przypadki w Rosji.Być może miał on apetyt na coś więcej?Dobrze będzie jemu poradzone ,jeśli przestudiuje sobie przypadek Chodorkowskiego.Rosja jest dobrą „matką” wszystkich swoich dzieci , dopóki nie podnoszą za wysoko głowy.