Rosyjscy oligarchowie mają nową pasję: wyspy. I nie chodzi tym razem o ulubione rajskie wyspy, które są jednocześnie rajami podatkowymi, przez które można przepuścić dowolne ilości niezbyt czystego szmalu, ale o „czisto konkrietnyje” wyspy, które stały się ostatnio własnością bogaczy (choć miłość do wysepek w rodzaju Jersey czy Wysp Dziewiczych bynajmniej rosyjskim bogaczom nie przeszła).
Jak donosi tygodnik „Sobiesiednik”, wyspy zakupili Roman Abramowicz (od wielu lat, najbogatszy Rosjanin, człowiek, o którym mówi się, że jest sakiewką Kremla), Wiktor Wekselberg (to ten, który wkupił się swego czasu w łaski Putina, patriotycznie nabywając na głośnej aukcji jaja Faberge, a obecnie zaufany człowiek Miedwiediewa ds. rosyjskiej Doliny Krzemowej, czyli projektu Skołkowo), Oleg Deripaska (car cementu, któremu w szczytowym momencie ostatniego kryzysu gospodarczego Putin w upadającym miasteczku Pikalowo kazał podpisać papiery o ratowaniu cementowni-żywicielki miasteczka, a potem kazał oddać długopis; jak widać, poniewierka z długopisem na oczach całej Rosji i okolic opłaciła się – interesy Deripaski mimo kryzysu mają się całkiem nieźle).
„The Wall Street Journal” uściśla, że Abramowicz kupił nie tyle wyspę, ile wspaniałą posiadłość na karaibskiej wysepce Saint Barts (Saint Barthelemy) za jedyne 89 mln dolarów, należącą w przeszłości do rodziny Rockefellerów. Natomiast o nabyciu wyspy Abramowicz nadal myśli – był wymieniany w czołówce pretendentów do nabycia greckiej wyspy Scorpios, która ostatecznie zakupił Armani. Według niepotwierdzonych informacji Abramowicz zrekompensował sobie to drobne greckie niepowodzenie nabywając wyspę, a właściwie wysepkę Świętego Stefana w Czarnogórze (to maleńkie cacuszko, połączone z lądem drogą-mostem).
Wekselberg dostał wyspę w prezencie na pięćdziesiąte urodziny – sprezentowana wyspa położona jest na Adriatyku nieopodal Dubrownika.
Co roku na sprzedaż i wieczystą dzierżawę wystawianych jest około trzystu wysp i wysepek – przed rosyjskimi oligarchami otwiera się więc świetlana wyspiarska przyszłość. O ile koniunktura się nie zmieni.
Szczególnie koniunktura polityczna .W Rosji od niej wszystko zależy.Wyspy były są i będą do sprzedaży.A koniunktura na nie, zestrony Rosjan, zależy od cara Putina. Będziesz cicho jechał , dalej zajedziesz.Polityka jest zarezerwowana tylko dla kremla i jego mieszkańców.Ciekaw jestem co też panowie Abramowicz i Deripaska sądzą o Chodorkowskim.Przecież to swój człowiek.Być może pobrali z tej lekcji naukę?Jeśli tak , handlarze wyspami mogą zaopatrzyć się w większe trzosy na pieniądze.
Bardzo dziękuję za komentarz. I za ciekawe pytanie. Co myślą o Chodorkowskim Abramowicz i Deripaska, nie wiem. Ale mogę wraz z Panem prześledzić, co publicznie mówią. Otóż, pan Oleg Deripaska w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety „El Pais” powiedział w zeszłym roku, że Chodorkowski zrobił karierę i pieniądze w latach 90. „dzięki dobremu wujkowi (a nawiasem mówiąc, pan Deripaska już w latach 90. też cieszył się przychylnością „dobrego kremlowskiego wujka” i dzięki tej przychylności zrobił swoją karierę i swoje pieniądze). We wspomnianym wywiadzie Deripaska czynił Chodorkowskiemu i inne zarzuty: że nie służył w wojsku, że był aktywistą Komsomołu, no i jeszcze, że się źle uczył w szkole.Pan Abramowicz raczej się publicznie nie wypowiada o swoim byłym-niebyłym partnerze biznesowym Chodorkowskim, z którym swego czasu chciał łączyć aktywa (Sibnieft i Jukos).