Powiadają – to on ulepił Putina. Był jego intelektualnym zapleczem, spin doktorem, doradcą i wykonawcą czule śpiewanych kołysanek oraz hejnalistą ostrych pobudek. Każde jego słowo łapczywie wyławiano i interpretowano. Gleb Olegowicz Pawłowski był niezwykle sprawnym i nieprzeciętnie inteligentnym, a przy tym bardzo dobrze poinformowanym inżynierem dusz. Potrafił wszystkim – i tramwajarzom, i ślusarzom, i murarzom, i profesorom – wyjaśnić, na czym polega linia władzy. A linia władzy była bez zarzutu. Dziś rozeszła się po Moskwie wiadomość, że wypadł z łaski. Czy to chwilowo, czy na zawsze?
Administracja Prezydenta rozwiązała umowę z Fundacją Efektywnej Polityki, na której czele stał od zarania Pawłowski. Fundacja obsługiwała Kreml koncepcyjnie – strategicznie i taktycznie, i pod każdym innym względem.
Pawłowski twierdzi, że podziękowano mu kategorycznie, Kreml utrzymuje, że to Pawłowski sam poprosił o zakończenie współpracy. No, nie wiadomo, jak to było. Domysły krążą wokół niedawnej publicznej wypowiedzi Pawłowskiego na temat wyborów 2012. Jego zdaniem, w wyborach powinien wystartować Dmitrij Miedwiediew.
W dzisiejszym wywiadzie dla rozgłośni radiowej Echo Moskwy, Pawłowski mówił: „Może na Kremlu mieli dosyć tego, że Biały Dom [tak nazywana jest potocznie siedziba rządu] jest rozdrażniony moimi opiniami, jako że one naruszają w pewnym sensie dyscyplinę w tandemie. Odgórna komenda jest taka, że ekipy na Kremlu i w Białym Domu mają zakaz wypowiadania się na temat przyszłych wyborów. To milczenie jest, moim zdaniem, destrukcyjne. Chociaż decyzja o kandydacie 2012 roku nie została jeszcze podjęta nawet przez dwóch zainteresowanych, niemniej istnieją kryteria podejmowania decyzji i o tym właśnie mówiłem. Według mnie to Miedwiediew jest lepszym kandydatem, choćby dlatego że Putin był już prezydentem przez dwie kadencje. […] Nie mam żadnych pretensji [do rządzących]. Popieram tę ekipę. Uważam, że jej dalsze losy zależą od realistycznego wyboru kandydata na prezydenta. Wiele razy było w ciągu tych ostatnich piętnastu lat tak, że myślałem sobie „mam dość”, ale kiedy naprawdę nastaje koniec, to robi się trochę żal. Ale to polityka, tutaj mogą się nie tylko rozstać, ale i zabić”.
Nie ma co, ładna puenta rozstania. Nie tylko Pawłowski wypowiadał się ostatnio o tym, co powinien zrobić Miedwiediew w 2012 roku, mówił o tym także sam prezydent. Wczoraj podczas wizyty w studiu internetowej telewizji Deszcz Miedwiediew zaczął snuć rozważania, co by chciał robić po zakończeniu kadencji – np. wykładać w swoim ukochanym Skołkowie, przyszłej rosyjskiej Dolinie Krzemowej, aktualnie w budowie (to ulubiony projekt prezydenta). Nie wykluczył też, że mógłby się zająć mediami, „to też bardzo interesująca sfera”.
Natomiast premier Putin podczas skandynawskiego tournée wpierw opryskliwie oświadczył wścibskim dziennikarzom, którzy nie wiedzieć czemu chcieli poznać plany wyborcze rosyjskich polityków, że kandydaci na prezydenta Rosji nie potrzebują wsparcia z zagranicy i poradził, by się nie podniecać przy każdym słowie Miedwiediewa, zapowiadającego ewentualność kandydowania, a dziś na kolejnej konferencji prasowej mrużąc porozumiewawczo oczy zapewnił, że ci, co tak dopytują, będą zadowoleni.
Prawda jest jedna, niepodzielna.Tylko glowy, do ktorych ona nie wchodzi sa rozdwojone.
Paniusiu, ludzie za Putinem, co byśta nie powypisywali. Choć Putinowi koło d. robita włącznie z próbami ośmieszania, ludzie czują, kto Rosjanin, kto fałszywka.Życzę Putinowi i w gruncie rzeczy pośrednio i sobie samemu, by w tej rosyjskiej przepychance o rosyjskie z jednej strony a „demokratycznie” pomazane NY Manhattanz drugiej strony, utrzymał się przy władzy, bo wtedy tylko nadzieja na powrót uczciwego porządku społecznego i przyzwoitości po prostu.Na ten kit „demokracjom” buzie se wycierajacych ludzie juz nawet nie reagują, czego dowodem brak wpisów pod ta dzisiejszą twórczością literacką, chociaz blokady komentowania już nie ma.