Skończyła się piękna przygoda

Ruud Gullit przyjechał w styczniu tego roku do Czeczenii, by objąć posadę trenera pierwszoligowej, acz nie pierwszorzędnej drużyny Terek Grozny. Prezes klubu, Ramzan Kadyrow (tak, tak, prezydent Czeczenii w jednej osobie, zawzięty kibic piłki nożnej) podpisał z Holendrem kontrakt na półtora roku. Terek miał się wygrzebać z dołu tabeli ku wyżynom.

„Przyciągnięcie gwiazdy tego kalibru do pracy w Groznym to prezent głowy republiki dla wszystkich mieszkańców. Ramzan Kadyrow zawsze podejmuje właściwe decyzje i to, że zainicjował przyjazd do Czeczenii legendy światowego futbolu, wiele mówi. To zwycięstwo całego ojczystego futbolu” – zachwycał się wiceprezes klubu. I łubu-dubu, łubu-dubu… Przybycie Gullita do Groznego miało spełniać jeszcze jedną ważną funkcję, pozafutbolową: miało przekonać świat, że Czeczenia Kadyrowa jest bezpieczna, że jego rządy przynoszą znakomite rezultaty, a na dodatek w tej oazie pokoju grają świetną piłkę.

Sam Gullit na pytanie, dlaczego zdecydował się na podjęcie wyzwania, odpowiadał, że robi to dla pieniędzy i dlatego, że chce przeżyć przygodę. „A przygodę można tu przeżyć codziennie na każdym kroku” – mówił w wywiadzie dla „Daily Mail” na początku czerwca. Niewykluczone, że ten wywiad walnie przyczynił się do decyzji władz klubu o rozstaniu się z Holendrem.

Bo oto wczoraj Gullit został w trybie natychmiastowym odwołany ze stanowiska trenera czeczeńskiej drużyny. Ostatni niedzielny mecz z Amkarem Perm Terek przegrał. Ciekawostką jest to, że w przeddzień meczu na stronie internetowej Tereku ukazało się swoiste ultimatum pod adresem Gullita: Ramzan Kadyrow oznajmił, że albo Terek wygra ten mecz, albo to koniec kontraktu z holenderskim trenerem. No i jeden (na dodatek samobójczy) gol w tym meczu przesądził o tym, że utytułowany Holender pakuje walizy.

Wróćmy jeszcze na chwilę do wywiadu Gullita dla „Daily Mail”. Gullit wyraża w nim rozczarowanie co do kilku istotnych z jego punktu widzenia niespełnionych obietnic i nadziei. „Nie mamy boiska do treningów. Gramy na stadionie innego klubu, boiska są w fatalnym stanie. Byłem w szoku, że brakuje bazy. […] To nie Kadyrow mi płaci, a sponsor. [A płacił ów sponsor chyba niemało, według doniesień „Nowej Gaziety” gaża trenerska Gullita wynosiła 4 mln euro za sezon]… Brakuje mi tu moich przyjaciół, normalnych kontaktów międzyludzkich. Moi przyjaciele zawsze do mnie przyjeżdżali w odwiedziny, a co mieliby robić tutaj? Nigdzie nie można wyjść, napić się, pogadać. Lubię Londyn”. Przedstawiciele klubu Terek byli oburzeni słowami trenera: „Mówiąc nieodpowiednio o republice, w której pracuje, Gullit przekroczył granice zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości. Republika Czeczeńska ma swoje wielowiekowe tradycje. Gullit powinien wiedzieć, że został tu zaproszony nie na hulanki w nocnych klubach i dyskotekach, a po to, by pracować w klubie piłkarskim i odnosić sukcesy. Owszem, u nas nie ma narkomanii ani nieprzyzwoitych nocnych lokali, których w Holandii i w Europie jest pełno”. Klub zarzucił Gullitowi brak profesjonalizmu, sabotaż i złamanie zasad etyki korporacyjnej.

Jednym słowem, jak mawiał Wiech, nieprzyjemnościunia na koniec krótkiej czeczeńskiej przygody Gullita. Rozczarowanie z obu stron. Posiadacz „Złotej Piłki” nie potrafił podarować złotego piłkarskiego runa Terekowi. A Terek nie stał się dla Gullita trampoliną dla dalszej kariery.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *