Atomowe apetyty Korei Północnej są najważniejszym elementem polityki zagranicznej Umiłowanego Przywódcy Kim Dzong Ila. Żonglerka, szantaż, kokieteria – te chwyty władze KRL-D stosują wobec lżej lub ciężej zestresowanego otoczenia ze skutkiem na ogół zgodnym z własnym zamierzeniem. Dwa lata temu Kim zerwał sześciostronne rozmowy o „problemie atomowym” Korei, a następnie przeprowadził drugą próbę jądrową. Phenian zapewniał przez te dwa lata, że może wznowić rozmowy, ale pod pewnymi warunkami. Czy teraz ten stan zawieszenia ma szansę być odwieszony?
Kim Dzong Il z rzadka rusza się ze swojego pałacu. A jeśli się już rusza, to temu ruszeniu przydaje się niebywałe znaczenie. Szczególnie jeśli rusza za granicę, bo to należy do niesłychanej rzadkości. Jedynymi krajami wyróżnianymi przez Umiłowanego Przywódcę są Chiny i Rosja. I właśnie do Rosji tym razem zawitał Kim, witany na całej długości trasy pokonywanej koleją (Kim nie lubi latać samolotami) przez zespoły folklorystyczne, dzieci w strojach ludowych, kobiety z kołaczami. Jechał tak trzy dni i przez te trzy dni agencje informacyjne dostarczały strawy w starym stylu – w depeszach znajdowały się rozrzewniające opisy przygotowań do powitania Umiłowanego Przywódcy, detaliczne sprawozdania z jego wizyty na tamie czy nad Bajkałem. Do ostatniej chwili nie było dokładnie wiadomo, gdzie odbędzie się spotkanie Miedwiediew-Kim (wcześniej ich spotkanie planowane było na koniec czerwca, ale Kim przełożył ją, gdy w prasie ukazały się zapowiedzi jego podróży, odwołanie wizyty wytłumaczono względami bezpieczeństwa). Docelowa stacja, do której dojechał opancerzony pociąg Umiłowanego Przywódcy – stolica Buriacji Ułan Ude –została gruntownie sprawdzona przez odpowiedzialne służby, pracownikom dworca zabroniono wychodzenia na ulicę, a okna pobliskich domów starannie zaklejono papierem (podobnie było w innych miejscowościach, przez które przejeżdżał Kim). Dopiero dziś okazało się, że zaszczytu ugoszczenia przywódców dostąpił zamknięty garnizon pod Ułan Ude o dźwięcznej nazwie Sosnowy Bór. Goście zjedli obiad i obejrzeli ćwiczenia wojsk desantowych.
Drogi gość nie pokazał się po rozmowach dziennikarzom (w rosyjskich mediach ukazało się kilka zdjęć, świadczących o tym, że Kim jednak przyjechał do Rosji i uścisnął dłoń Miedwiediewa). Skąpe oświadczenia w sprawie ustaleń na szczycie wygłosili tylko członkowie rosyjskiej delegacji. Jedno z tych oświadczeń zostało podane przez służby prasowe Kremla jako zwiastun pewnej zmiany w sytuacji wokół programu atomowego Korei. „Kim Dzong Il wyraził gotowość powrotu do sześciostronnych negocjacji bez warunków wstępnych, a wtedy w trakcie rozmów oni będą gotowi wprowadzić moratorium na produkcję materiałów jądrowych i próby nuklearne” – powiedziała rzeczniczka prasowa Miedwiediewa. „Oni”, czyli Koreańczycy, będą gotowi wprowadzić moratorium, jak zaczną się rozmowy. Bardzo ładnie. Czyli najpierw początek rozmów, a potem ewentualnie koreańskie moratorium. Czyli jednak warunek wstępny, choć miało być bez warunków wstępnych. Czyli jednak nadal ta sama ślepa uliczka, a nie przełom. Zachód z USA na czele nie chce słyszeć o rozmowach bez moratorium, a Korea nie chce słyszeć o moratorium bez rozpoczęcia rozmów. Po co więc to całe ględzenie i podejmowanie się pod ramiona w wykonaniu rosyjskiej dyplomacji? Rosji zależy na tym, żeby utrzymać swoją pozycję w dialogu (tu najważniejszym partnero-rywalem są Chiny, w dalszej kolejności Stany Zjednoczone), dlatego Moskwa przyjmuje na siebie rolę pośrednika w rozmowach pomiędzy Umiłowanym Przywódcą a Zachodem. Kilka lat temu ta rola pośrednika trochę wyszła Rosji bokiem – przebiegły Kim wsadził Władimira Putina na minę. W czasie wizyty świeżo upieczonego prezydenta Rosji w Korei w 2000 roku Kim obiecał Putinowi, że w zamian za zagraniczną pomoc Korea gotowa jest wstrzymać swój program atomowy, a gdy rosyjski prezydent pospieszył, by ogłosić o swoim sukcesie, Kim oznajmił, że po prostu zażartował, a pan prezydent dowcipu „nie poniał”.
Ale Miedwiediew rozmawiał z Kimem nie tylko o atomie. Po raz kolejny omawiano plany zbudowania przy współudziale Korei Południowej gazociągu z Rosji do Korei Południowej przez terytorium Korei Północnej. Dochody z tranzytu miałyby zasilić wiecznie kusy budżet Północy. Projekt jest na razie narysowany widłami na wodzie, nad jego realizacją ma się zastanawiać komisja. Rosyjskie gazety przed przyjazdem Kima spekulowały, czy projekt ma szanse być zrealizowany. „Planuje się, że gazociągiem popłynie 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Korea otrzyma tani gaz i 100 mln dolarów jako opłatę za tranzyt. Moskwa ma nadzieję, że dochody z tranzytu obniżą agresywność północnokoreańskiego reżimu i problem atomowy Phenianu nie będzie tak ostry”. No, zobaczymy, to na razie tylko plany. I to plany, które planami są już od bardzo dawna, tylko ducha (czyt. pieniędzy) nie ma kto w nie tchnąć. A skoro o pieniądzach, to między wierszami delegacja rosyjska przypomniała o długach KRL-D wobec Moskwy (niemało: 11 mld dolarów, jeszcze z czasów radzieckich), mówiono coś niekonkretnie o restrukturyzacji długu.
Podczas uczty w Sosnowym Borze zaserwowano kamczackie kraby z awokado, raki w truflowym sosie i bliny z kawiorkiem, a na deser lody z jagodami w miodowym karmelu. Służby prasowe nie ujawniły, czy Kimowi zasmakowały garnizonowe frykasy. Umiłowany Przywódca jest znany z finezyjnego smaku (jego zbiegły kucharz opowiada teraz w Europie o wysublimowanym podniebieniu wodza głodującego kraju). Kim jest też znany z tego, że potrafi wykręcić się z każdej obietnicy.
Doswiadczenia minionych lat ucze, ze majac cos na ksztalt broni atomowej pozwala na prowadzenie gry w stylu KRL-D. Irak akurat nie mial i skonczylo sie jak skonczylo. Bez broni atomowej pies z kulawa noga by nie zwrocil uwagi na Korea czy tez Pakistan. Oba kraj wlasnie dlatego od czasu do czasu sa „zaprzegane ” do negocjajci czy tez obdarowywane finansowymi zastrzykami. Dziwi sie Pani, ze Rosja jest zaangazowana w spray koreanskie? A dlaczego nie? Z koreii do Rosji jest blizej niz z Koreii do USA ( przykladowo)< a jednak Stany tez sa owymis prawami zainteresowane. A ze przyjmowano "przywodce" w Rosji z honorami? Nie wiem czy pamieta Pani jak swego czasu vice- prezydent Bush obejmowal sie z prez. MArcosem w Manili i chwalil owego za "przywiazanie do zasad demokratycznych". Jak bardzo w nosie Marcos mial owe zasad wiemy dosyc dobrze. Tak wiec nic nowego ani nadzwyczajnego. Pozdrawiam
Szanowny Panie!Dziękuję za komentarz.Wcale się nie dziwię, że Rosja kontaktuje się z Umiłowanym Przywódcą sąsiadów, do których – jak Pan pisze – bliżej jej niż Stanom Zjednoczonym. Napisałam, dlaczego się nie dziwię.A co do przyjmowania Umiłowanego Przywódcy z honorami, to też nie ma w tym nic dziwnego – Kim Dzong Il potrafił narzucić partnerom paranoidalny styl charakterystyczny dla totalitarnych satrapii i partnerzy, w każdym razie rosyjscy, to kupują i ulegają naciskom w rodzaju zapewniania piramidalnych środków bezpieczeństwa. Jest przynajmniej jeden pożytek z wizyty Kima w Rosji (bo innych na razie nie widać): świat zajrzał do półnonokoreańskich mediów i mógł przekonać się, jak bardzo naród koreański kocha swego Przywódcę. „Nieskończona tęsknota przepełnia serca ludzi za towarzyszem Kim Dzong Ilem, który podróżuje po Rosji. Naród dosłownie liczy dni do jego powrotu” – pisała wczoraj oficjalna gazeta partyjna. A generałowie Koreańskiej Armii Ludowej oświadczyli, że „wiadomość o podróży Wodza napełniła serca wojskowych uczucie bezgranicznej miłości do lidera”. Serdecznie pozdrawiam
„Jest przynajmniej jeden pożytek z wizyty Kima w Rosji (bo innych na razie nie widać): świat zajrzał do półnonokoreańskich mediów…”Wbrew pozorom jest to najmniejsza korzysc. W polityce, tak dlugo jak trwa dialog ( nawet malo skuteczny) mozemy czuc sie w miare bezpiecznie. Schody zaczynaja sie, gdy strony od owego dialogu stronia. Rzeczywistym patronem Korei i jej systemu politycznego sa Chiny. Teoretycznie nalezaloby rozmawiac akurat z owym panstwem tylko i wylacznie. Kazdy jednak pilnuje swoich interesow i watpie czy Chiny maja zamiar dzielic sie z ewentualnymi konkurentami ( USA czy tez Rosja)cala posiadana wiedza w tej i innych kwestiach. Tak wiec warto „pojsc do zrodla”, co akurat Rosjanie uczynili. Czy czegos ciekawego sie dowiedzieli lub mogli wywnioskowac – nie wiem. Bedac blizej i analizujac rosyjski krajobraz polityczny Pani ma wieksze mozliwosci, totez jesli cos ciekawego (poza aspektami kulinarnymi ) „wyplynie” bylbym wdzieczny za podzielenie sie informacjami.Pozdrawiam
Dziękuję Panu za komentarz. No, tak, powody miłościwej wizyty Kim Dzong Ila w Rosji nie są znane. Poza tą propagandową otoczką pustej bańki mydlanej, która zaprezentowano zaraz po rozmowach na szczycie. Eksperci tylko coraz wyraźniej zadają pytanie, a po co ta cała hucpa z reanimowaniem wałkowanego od 20 lat projektu gazociągu. Kto zapłaci? Chyba nie Kim, który jest winien Moskwie 11 mld dolarów (to znaczy – Moskwa takie wyliczenia zrobiła, też raczej sobie a muzom). Zresztą czym ma płacić? Za gaz też by nie miał czym.A może w Phenianie też oglądali jakieś doniesienia z Trypolisu, a wcześniej zobaczyli, że Rosja i Chiny wstrzymały się podczas głosowania w ONZ w sprawie libijskiej rezolucji. Czy możliwe jest w najbliższym czasie podobne głosowanie w sprawie Korei, która majsterkuje wytrwale przy broni jądrowej i nic dobrego wyniknąć z tego nie może? Wykluczyć tego nie można. Phenian może więc chce zawczasu zmiękczyć partnerów, coś obiecać, jak to ma w zwyczaju… Ale to tylko taka luźna gdybologia.A co do prowadzenia dialogu, to Rosja – podobnie jak i inne kraje – z jednymi rozmawia, z innymi nie rozmawia. Rosyjska dyplomacja najwyraźniej nie podziela Pańskiego zdania, że zawsze lepiej jest rozmawiać, niż nie rozmawiać. Niektórych polityków uważa za „nierukopożatnych”, takich, którym się ręki nie podaje. I nie ma tu konsekwencji. Pozdrawiam
Bardzo mnie sie spodobal Pani komentarz. Wniosek jaki wyciagam jest prosty: wizyta Kim-a to propaganda, wyliczone 11 mld to „lipa”, projekt gazociagu podobniez itd. itp. Wspolnym mianownikiem jest oczywiscie Rosja. Cokolwiek Rosja nie zrobi to ” smiech i lipa”. Tylko jakos nie zauwaza Pani, ze podobni pajace jak Kim ( przykladowo el prezidente Afganistanu, czy tez premier Iraku lub obecnie Rewolucyjna Rada w Libii ) podrozuja po swiecie odwiedzajac zacne i szanowane demokracje i proszac o jalmuzne, ktora pozwoli im przetrwac nastepnych kilka lat ( o pomocy wojskowej nie wspomne). I w przypadku owych podrozy jakos nasze delikatne wyczucie falszu i smiesznosci gdzies znika. Nie stac polskich publicystow na „zimne i logiczne” spojrzenie na rzeczywistosc. ” Czarna dziura” zwana Afganistanem to zaszczytna misja budowania demokracji w kraju, ktory ma akurat to dokladnie w nosie. Ci sami, ktorzy w latach 80-tych byli bohaterami walki o wolnosc i „demokracje(?)” stali sie naszymi zacietymi wrogami. Pakistan, sojusznik w zacnej sprawie walki „o to i owo” jest najbardziej antyzachodnim krajem na kuli ziemskiej. Ale my,dzieki Bogu, mamy Rosje i to nas cywilizuje, czyni nas demokratycznymi i uczciwymi. Rosja zas, jak kazdy kraj o znaczeniu politycznym na swiecie, prowadzi swa polityczna gre, z jednymi rozmawiajac, z innymi zas nie. Sadze, ze warto zwrocic uwage na tych, z ktorymi rozmawia.Pozdrawiam
Szanowny Panie!Dziękuję za komentarz.Rosja rozmawia z kim chce, oczywiście. Prowadzi własną politykę i z dużą lubością gra na nosie Amerykanom, gdzie tylko może. Antyamerykańska retoryka jest nadal w politycznej cenie w Rosji. Jeszcze niedawno na Kremlu stał namiot pułkownika Kadafiego, a potem rosyjska delegacja wstrzymała się od głosu podczas głosowania nad rezolucją o interwencji w Libii. To tak na marginesie. A Afganistan? To sprawa nader złożona, choćby z uwagi na zaszłości (internacyonalnyj dołg od 1979 roku). Ale i ostatnie dwudziestolecie dostarczyło wielu dramatycznych wydarzeń. W chwili obecnej Rosja stara się, głównie za pieniądze Zachodu, zabezpieczyć swoje środkowoazjatyckie podbrzusze. Też się na szczytach władzy spotykają z panem prezydentem Karzajem, też mu dają śmigłowce itd. I z palestyńskim Hamasem Miedwiediew się spotykał, i z Hugo Chavezem, i z Łukaszenką.A kilka nazwisk polityków z tak zwanej bliskiej zagranicy nadal jest na Kremlu na czarnej liście. Skoro warto rozmawiać, jak Pan twierdzi, to może warto rozmawiać i z nimi? Czy jednak, Pańskim zdaniem, nie warto?Pozdrawiam
Kochani dyletanci, szkodnicy i socjaliści! Nadeszła wiekopomna chwila, w której macie wreszcie okazję zadośćuczynić wszystkim szkodom, jakie wyrządziliście Ojczyźnie i Rodakom w poprzednich wyborach! Rozpoczęła się parlamentarna kampania wyborcza! Naprawcie całe zło, jakie wyrządzaliście przez lata głosując na durniów i złodziei i udzielcie poparcia jedynej względnie normalnej partii w tych wyborach, jedynym tępicielom złodziejstwa, marnotrawstwa i głupoty w życiu publicznym – Kongresowi Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikke (zw. też Nową Prawicą)! Jeśli jesteś Patriotą i chcesz powrotu do Normalności, udziel poparcia Kongresowi Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikke! Dość socjalizmu „Bandy Czworga”! Precz z PO/PiS/SLD/PSL! Chcesz powsadzać tych szkodników do więzień i zrobić porządek z bękartem Okrągłego Stołu? Więc poprzyj Kongres Nowej Prawicy! Przywróćmy Normalność! Zachęcam do obejrzenia wspaniałego apelu Janusza Korwin-Mikke: http://tiny.pl/h5fdm
W moim mniemaniu przywódca KRL-D jest psychopatą.Realizuje swoje szaleńcze idee nie zważając na możliwości kraju.Terroryzuje sąsiadów i pół kuli zimskiej.On się tym bawi , a reszta świata przyjęła ten styl „zabawy”.W ubiegłym wieku Europa przyjęła również zabawę dwóch szaleńców-skutki wszyscy znamy. I nikt nie chciał wierzyć ,że tak to się skończy.A na marginesie ciekaw jestem czy przeciętny obywatel KRL-D zrozumiałby cokolwiek z jadłospisu , czy potrafiłby go rozczytać?