Borys Akunin jest nie tylko autorem kapitalnych kryminałów z myszką, ale także tłumaczem literatury japońskiej i znawcą kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. A od jakiegoś czasu także bardzo aktywnym blogerem. Na blogu nie tylko komentuje bieżące wydarzenia polityczne i kulturalne, ale także zamieszcza ciekawe znaleziska, wynik poszukiwań w zakamarkach swojej i ludzkiej pamięci. Trochę na potrzeby książek, które jeszcze nie powstały, a powstać mają, a trochę, by ocalić od zapomnienia tych, którzy odeszli.
Zafascynowany japońską poezją Akunin zatytułował książkę złożoną z opowieści o ludzkich losach, związanych z przysyłanymi doń na blog zdjęciami „Foto jako haiku” (książka ukazała się właśnie w Moskwie nakładem wydawnictwa Zacharow). „Ta książka powstała dosłownie na moich oczach – wyjaśnia w wywiadzie. – Oglądałem przysyłane mi przez czytelników bloga fotografie i wydawało mi się, że widzę historię kraju i całego wieku. Dawno już żadna lektura tak mną nie wstrząsnęła. Zdjęcia dodają tym opowiadaniom autentyzmu. Ludzie zaczęli się interesować życiem swoich bliskich – pradziadków, dziadków, rodziców. Prywatne życie zwykłych ludzi to hit ostatniego roku”.
A w przedmowie do książki Akunin napisał: „Spośród starych fotografii najbardziej lubię te, które są podobne do haiku. Najlepsze z japońskich trzywierszy odkrywają swój sens nie od razu, wymagają pewnej wiedzy. Nie ma nic bardziej interesującego niż przeglądanie rodzinnych albumów, śledzenie, jak z biegiem lat zmieniała się twarz człowieka. Trzy fotografie są jak trzy wersy haiku. Między nimi mieści się całe życie – szczęście i rozpacz, odkrycia, straty, rozczarowanie”.
Życie Wiery zostało opowiedziane nie trzema, a pięcioma zdjęciami (jak pisze Akunin – to już nie haiku, a raczej tanka – 31 sylab): (1) mała dziewczynka na kolanach eleganckiej damy w koronkowej sukni, (2) kilkuletnia dziewczynka siedzi na podwyższeniu, obok na stołeczku starszy nieco chłopiec, (3) kobieta w kwiecie wieku w sukni z suto marszczonym gorsem, za nią dziewczynka z białą kokardą we włosach, (4) kobieta w średnim wieku oparła twarz na dłoni, widać, jak bardzo jest zmęczona, próbuje się uśmiechać, ale nie bardzo jej to wychodzi, na głowie ma białe nakrycie głowy, jakie nosiły sanitariuszki, (5) siwa kobieta w czarnym skromnym stroju. „Wiera była drugim dzieckiem w rodzinie – cytuje Akunin opowieść Marii Emmanuiłowny Szaskolskiej. – Jej matka i ojciec byli blisko spokrewnieni. Być może dlatego ich pierworodny Nikołaj (chłopiec ze zdjęcia) był głuchy”. Rodzina była na tyle zamożna, że mogła sobie pozwolić na zatrudnienie nauczyciela dla syna, był nim Modest Iljicz Czajkowski (brat Piotra). Wiera świetnie mówiła w kilku językach. Matka Wiery odeszła od męża. O tym, by dzieci odeszły wraz z matką, nie było w tamtych czasach mowy, stało się to możliwe dopiero po śmierci męża. W tym drugim związku matki urodziła się córka, Nadieńka – to chyba ta dziewczynka ze zdjęcia z białą kokardą we włosach. „W 1906 roku Wiera wyjeżdża do Europy poprawić zdrowie. Wraca z maleńkim chłopcem, o którym przez długi czas mówi się w rodzinie „wychowanek Wiery”, choć tajemnicą poliszynela jest to, że to jej syn, urodzony z dala od ciekawskich oczu. W 1918 rodzina odczuwa w pełni koszmar, głód i ruinę”. Wiera wyjeżdża wraz z całą rodziną pod Połtawę, do dawnego majątku, miejscowi pomagają, czym mogą – odwzajemniają się dobrem za byłe dobro. Dzięki temu rodzinie Wiery udaje się przetrwać ciężkie lata. Ostatnie zdjęcie pochodzi z Leningradu. Po pobycie w Taszkencie u siostry Wiera osiada w dawnej carskiej stolicy, pracuje w Ermitażu. Umrze z głodu podczas blokady miasta w czasie II wojny światowej.