„Cieszy mnie to, że nowy parlament będzie weselszy” – oświadczył dziś prezydent Dmitrij Miedwiediew na spotkaniu z gronem swoich zwolenników. W „wesołym” parlamencie na ulicy Ochotnyj Riad w Moskwie zasiądzie 238 deputowanych „partii władzy” Jedna Rosja. Tylko 238. To wprawdzie większość, ale tylko zwykła. W poprzedniej kadencji parlament, który według znanego powiedzenia swego przewodniczącego „nie był miejscem do dyskusji”, Jedna Rosja miała większość konstytucyjną (315 mandatów). Partie koncesjonowanej opozycji – komuniści, Sprawiedliwa Rosja i Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (Żyrinowski) – zyskały po kilkadziesiąt-kilkanaście mandatów w stosunku do stanu posiadania w ubiegłej kadencji. Na czym miałoby polegać wzmocnienie w tym gronie parlamentarnej wesołości – nie bardzo wiadomo. W ławach poselskich zasiądą przecież sprawdzeni towarzysze z uznanej przez Kreml opozycji, którzy byli poważni: na ogół podnosili ręce, kiedy trzeba i nie mieli żadnych uwag do poczynań władzy. A nawet jeśli od czasu do czasu jakiś sfrustrowany deputowany coś wykrzyczał w słusznym porywie z trybuny, to kto by go tam słuchał. Niech sobie mówi, co chce, jakie to ma znaczenie. Teraz oczywiście może być inaczej. Wynik wyborczy jest sygnałem pewnego „zmęczenia materiału”. Ważne będą wnioski, jakie władza z tego wyciągnie. O tym za chwilę.
Wynik Jednej Rosji – niepełne 50 procent głosów (dane Centralnej Komisji Wyborczej) – w wielu krajach zostałby przez zwycięską partię uznany za nie lada osiągnięcie. Żyć, nie umierać. W realiach rosyjskich to porażka. Wielu komentatorów okrzyknęło to wręcz początkiem nowej ery. To na razie zdecydowanie na wyrost. Ale niewątpliwie coś się w pejzażu polityczno-społecznym zmieniło. Duża część społeczeństwa powiedziała władzy, że ma dość, że nie uznaje już poprzedniej niepisanej umowy społecznej, polegającej na trzymaniu się przez społeczeństwo z daleka od toru władzy. A władza, co również pokazały wyniki wyborów, bardzo by chciała trzymać od tego toru z dala nie tylko społeczeństwo, ale także niekoncesjonowane (nawet bardzo układne) siły polityczne. Do „wesołego” parlamentu nie dostał się nikt przypadkowy.
Co wywołało niezadowolenie społeczne? „Prawdopodobnie punktem zwrotnym było ogłoszenie 24 września na zjeździe Jednej Rosji zamiany miejscami pomiędzy członkami tandemu, kiedy okazało się, że tandem bez żadnych wyborów już napisał scenariusz życia kraju na najbliższe 6, a nawet 12 lat. Wybory 4 grudnia pokazały, że ludziom nie podoba się ani ten scenariusz, ani to, że został on napisany nawet bez ich formalnego udziału i zgody” – napisała w komentarzu redakcyjnym internetowa „Gazeta.ru”. Czy rzeczywiście masa krytyczna niezadowolenia została przekroczona? Czy Rosjanie już nieodwołalnie cofnęli przyzwolenie na istnienie dwóch światów – uprzywilejowanej kasty rządzących, stojącej ponad prawem i całej reszty, która o prawa może się co najwyżej upominać? Będzie się można o tym przekonać, przyglądając się poczynaniom władz przez najbliższe trzy miesiące, jakie pozostały do wyborów Putina. Lakier z jego wizerunku zaczął ostatnio odpadać, ale przecież system ma instrumenty, by obronić się przeciwko przejawom społecznego niezadowolenia.
Dziś w Moskwie i Petersburgu odbywają się protesty przeciwko masowemu fałszowaniu wyborów, bierze w nich udział kilka tysięcy osób (właśnie czytam, że protestujący w Moskwie chcieli przejść pod siedzibę CKW, na placu Łubiańskim ich zastopowano, trwa przepychanka z OMON-em, policyjne wozy zapełniają się zatrzymanymi). Wczoraj odbyła się znamienna bitwa – doniesienia o fałszerstwach wyborczych zamieszczano masowo w Internecie, aktywność w tym względzie wykazały tysiące ludzi, natomiast w państwowej telewizji prezentowano sielski obrazek wyborów bez naruszeń. Wprawdzie była drobna wpadka, bo podczas jednej z relacji telewizyjnych z podliczania głosów podano, że w jednym z regionów oddano łącznie 130 procent głosów, ale kto by się takich drobiazgów dopatrzył. W symbolicznym starciu „partii telewizora” i „partii Internetu” tę ostatnią już na bieżąco próbowano przywołać do porządku, przypuszczając ataki hackerskie na strony internetowe opozycyjnych mediów i blogosferę. Ktoś niedawno powiedział, że albo Internet wysadzi w powietrze system, albo system zamknie Internet. Może tak ostro nie będzie, ale coś na rzeczy jest. W Rosji stale rośnie liczba ludzi korzystających z Internetu, a w Internecie pojawiają się materiały bez kontroli kremlowskich inżynierów dusz, ujawniane są grzechy i grzeszki „włast’ imuszczich” [rządzących], które ci starają się zamieść pod dywan. Putin Internet lekceważy, uważa, że to kłamliwe medium, które robi wodę z mózgu. Ale przecież lepiej mieć Internet za sobą niż przeciw sobie. Miedwiediew uwielbia wszelkie nowinki techniczne, sam „siedzi w Internecie” i zapewne czyta to, co o nim piszą blogerzy, ogląda, jak przedstawiają go karykaturzyści (ciekawe, czy mu się to podoba).
Jakie będą rezultaty wczorajszego głosowania? Jaki sposób przygotowania się do swoich marcowych wyborów wybierze Putin? Dwa scenariusze zmian rysuje „Gazeta.ru”: „pierwszy – odgórna transformacja, kiedy klasa rządząca zaczyna żyć zgodnie z prawem, stwarza warunki prowadzenia biznesu, przywraca realną politykę i swobody obywatelskie, ogranicza wszechwładzę siłowików. Ten wariant nie wydaje się realistyczny, bo w takim razie Putin będzie musiał wyrzec się swoich fundamentalnych wyobrażeń o polityce i władzy. Drugi wariant to oddolna transformacja, pojawienie się nieformalnych ugrupowań obywateli, akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego, protesty”. Ja bym dodała do tego trzeci wariant: odgórna transformacja, owszem, ale nie w stronę poluzowania, a w stronę przykręcenia śruby. Wybory dały niewłaściwy rezultat? Tym gorzej dla wyborów.
A ja mysle, ze o wariancie rozwoju wydarzen w Rosji, w tym przyszlosci Putnina, zadecyduje nie polityka, ale ekonomia; jesli Putin to pokornie rozumie i okaze sie zreczny ( w tym zdobedzie sie na ukrucenie rosyjskiego potwora korupcji), to wladze utrzyma i wzmocni jeszcze bardziej, jesli nie rozumie, to nie bedzie dobrze, ani dla przyszlosci Putina, ani Rosji…
Spojrzmy na to z pewnego dystansu. Zapewne jest to poczatek zmierzchu pewnej ery w najnowszej historii. Nie ma w tym nic dziwnego, gdzy w nawet w ustabilizowanych i dojrzlych demokracjach nastepuje zmeczenie wladza, wypalenie samej wladzy – sadze, calkiem dobrym przykladem moze byc tutaj los M.Thatcher wysadzonej z siodla w partyjnym puczu wsrod demostracji i bojek na ulicach Londynu. Czy obecny wynik jest odzwieciedleniem ” woli ludu”? Zarzuty naruszen ladu wyborczego moga wskazywac, ze nie. Z drugiej strony wielu pisze „kleska”, wiec chyba „lud” sie wypowiedzial i dal do zrozumienia wladzy, co o niej sadzi. Mozna wiec przyjac, mamy do czynienia z mniej lub bardziej dokladnym odzwierciedleniem nastrojow spolecznych. Wobec tego taka refleksja. Gdzie sa partie opozycyjne, ktore poza Rosja z checia nazywamy demokratycznymi? Obecna parlamentarna opozycja w Rosji na miano „demokratycznej” raczej nie zasluguje ( demokracja to nie tylko glosowani – wybory, wiec sam fakt wyboru przez elektorat nie daje etykietki „demokratycza”). „Demokraci” w calej swojej masie sa poza parlamentem. To chyba o czyms swiadczy. Spoleczenstwo rosyjskie jest na takim a nie innym etapie i moze wcale nie odczuwa potrzeby ( jeszcze) systemu w takiej formie jak zyczylby sobie tego swiay zewnetrzny. Wedlug mnie,nie ma w tym nic zlego. Korea Poludniowa byla przez wiele lat rzadzona przez wojskowych ( zdejmoawli mundury by wdziac garnitur) a zmiany zaczely powoli nastepowac dopiero w latach 80-tych XX wieku. „Ped” do demokracji byl poprzedzony „pedem” do poprawy warunkow zycia, ktory to cel mogl byc jedynie osiagniety w warunkach wzglednej stabilnosci. A ta gwarantowali cywilno-wojskowi prezydenci. Innym przykladem moze byc Japonai, ktora przez lata, majac pozornie ssysten demokratyczny, funkcjonowala na zasadzach politycznego feudalizmu – byl to jednoczesnie okres najwiekszego rozwoju. Zapewne jest tu pewna analogia, nad ktora warto sie zastanowic. Pozdrawiam