Tym groźnym cytatem z groźnego Wiaczesława Mołotowa ozdobił wczoraj na Łużnikach przemówienie, skierowane do zwiezionych z całej Rosji zwolenników, faworyt wyborów prezydenckich Władimir Putin. Zwycięstwo będzie nasze. Te słowa Mołotow wypowiedział w radiowym wystąpieniu na początku wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 roku, kiedy wróg rozwijał Blitzkrieg, a Armia Czerwona szła w rozsypkę.
Skąd to bojowe nawiązanie do historycznego przemówienia Mołotowa? Kto stoi dziś u bram Moskwy i zagraża jej pokojowemu bytowi? Putin w przemowie ostrzegał przed jakimiś nieokreślonymi wrogami i wewnętrznymi zdrajcami, którzy popatrują za granicę [za bugor] i biegają na lewo. Kim są ci wrogowie Putina i ojczyzny, która najwidoczniej znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie?
Jeśli chodzi o cytaty we wczorajszym przemówieniu, to nie za bardzo się mówcy udały. Z żarem kaowca premier Putin zadeklamował też fragment wiersza „Borodino” Michaiła Lermontowa. Było w nim o bohaterskim umieraniu za Moskwę. Kto teraz ma – i dlaczego – umierać za Moskwę? Niezrozumiałe.
Militarystyczna retoryka pojawia się w wystąpieniach Władimira Putina nie po raz pierwszy, w tej kampanii jest może tylko bardziej wyraźna i bardziej wyrazista. Na wczorajszym wiecu w Łużnikach, zorganizowanym w Dniu Obrońcy Ojczyzny, Putin był bardzo emocjonalny. Krzyczał do tłumu, aranżował patriotyczne „kriczałki”, zaciskał pięści. Uwierzył w to, że jego władza jest zagrożona? Po raz pierwszy od dwunastu lat musi naprawdę walczyć o władzę – napisali krytyczni komentatorzy. Z kim walczy o władzę Putin? Z czterema kontrkandydatami, z których każdy odgrywa swoją drugoplanową rolę „podtancowki” dla jedynego słusznego kandydata? Z nimi nie musi walczyć, oni przecież nie walczą o władzę, a jedynie figurują na liście.
Przebudzony w grudniu ruch obywatelski nie przyniósł na razie zmiany w systemie politycznym, nie wysadził z siodła Putina, ale przyniósł przeświadczenie, że ten system nie jest wieczny. Może nawet całkiem niedługo potrwa, a może długo, kto to wie. To owo przeświadczenie dużej części rosyjskiego społeczeństwa jest „wrogiem” Putina. Jeden z komentatorów po wiecu na Pokłonnej Górze w Moskwie (gdzie dwa tygodnie temu demonstrowali zdeklarowani i przymuszeni zwolennicy Putina) kpił, że te wiece poparcia obsługa Putina organizuje po to, żeby przekonać właśnie jego samego, że ma poparcie i może wygrać wybory w pierwszej turze. „Kartinka” jest najważniejsza.
Putin ciągle odwołuje się do hasła „stabilność to ja”. „A może ja już nie chcę stabilnej korupcji i panoszenia się kolegów Putina? Takiej stabilności nie chcemy. A dlaczego on [Putin] utożsamia się z Rosją? Kto przeciwko Putinowi, ten przeciwko Rosji? Z jakiej niby racji?” – pyskują internauci. Ale Putin idzie wytartą koleiną: front, bitwa o Rosję, wrogowie, stabilność-niestabilność. „Putin nie może się zmienić – pisze w „Gazecie.ru” Natalia Geworkian. – Nie słyszy młodego pokolenia, które urodziło się w latach Jelcyna, które łyknęło wolności. Putin nie rozumie tego pokolenia, nie umie z nim rozmawiać, nie docenia. Nie bierze pod uwagę. A to błąd. Putin nadal gra na podział w społeczeństwie, a to niegodne i niebezpieczne. Nadal próbuje podnosić pretensje do lat 90., a to już nie działa”.
Ostrzej napisał Witalij Portnikow (Grani.ru): Putin pokazał na Łużnikach, że jest „politykiem konfrontacji, pogardzającym kompromisem i nienawidzącym wszystkich, którzy nie chcą go widzieć na czele Rosji. W latach sterowanej demokracji, kiedy nie było demonstracji ulicznych, mógł uważać siebie za lidera narodu – czyli przywódcę wszystkich Rosjan, niezależnie od ich poglądów politycznych. Teraz cytuje „Borodino” na spotkaniu ze zwolennikami, utwór o wojnie wyzwoleńczej przeciwko okupantom, jak gdyby ci, którzy się z nim nie zgadzają i go nie kochają, nie byli jego współobywatelami. Maska naclidera spadła. Putin monarcha był przekonany, że jest przez wszystkich kochany i był gotów odpowiadać za wszystkich.
Putin polityk chce być liderem tylko tych, którzy go oklaskują. […] Putin po powrocie na Kreml zostanie prezydentem tych, którzy dają się zganiać na wiece poparcia. Prawdziwym liderem narodu, symbolem jej nadziei nie będzie choćby z tego powodu, że on sam tego nie chce. On chce kierować pokornymi. Kierować innymi, dogadywać się z innymi polityk Władimir Putin nie chce i nie umie”. Pesymistyczna wizja, bez dwóch zdań.
W 2007 roku na Łużnikach też się odbył wiec z udziałem Władimira Putina, naówczas prezydenta, który kończył swoją drugą kadencję, wspierał w wyborach parlamentarnych partię władzy i pochylał się nad studnią życzeń, by zobaczyć w niej rozwiązanie „problemu 2008”. Tak jak na wczorajszym spędzie wtedy też na Łużnikach śpiewały popularne zespoły, a przebojem była pieśń „A w czistom pole sistiema Grad, Za nami Putin i Stalingrad”. Wtedy też naclider mówił o wrogach ojczyzny, którzy ze szpiegowskimi kamieniami w ręku czyhają na każde potknięcie Moskwy, by wkroczyć, zawładnąć, zaprowadzić swoje wredne porządki. I znowu Łużniki, i znowu ta sama rzeka, te same groźne hasła. Tylko akustyka jest już inna. Echo odpowiada inaczej.
Czy kiedykolwiek, jakikolwiek polski dziennikarz dostrzegł cokolwiek pozytywnego w działaniach Rosji i Putina? Nawet wybudowanie najnowocześniejszej na świecie tamy zapobiegającej zalewaniu Piotrogrodu zostało ocenione negatywnie, gdyż przy jej budowie nie liczono się z kosztami. Polacy natomiast wolą być natomiast rokrocznie zalewani powodziami i to jest pozytywne. Krytykujących wypowiedzi Putina odsyłam do uchwały senatu USA w której mówi się o podejmowaniu działań mających na celu destabilizację Rosji i jej podział, gdyż – jak powiedziała pani Clinton (szefowa MSZ) -tak duże terytorium o tak olbrzymich bogactwach nie może należeć do jednego państwa. Dziennikarz ma obowiązek pisania obiektywnie i patrzeć w przyszłość, a nie bezmyślnie, w czambuł krytykować wszelkie wypowiedzi kandydatów na prezydenta Rosji. Poza tym, liczą się nie słowa ale czyny, a na te trzeba poczekać.
Szanowny J23!Wypowiedz, którą Pan (Pani?) przypisuje pani Clinton, przypisywano kilka lat temu pani Albright. Tylko ona nic o tym nie słyszała. Bo nigdy nic takiego nie powiedziała.O tamie w Piotrogrodzie ostatnio nie czytałam, ani w amerykańskich, ani rosyjskich gazetach. Pozdrawiam
Autor cytuje politycznych marginalistów, które reprezentują tylko samych siebie, i zapomina wymienić, że oni utrzymują się ze środków departamentu Stanu USA i są ogłaszane w mediach, które są finansowane przez USA. Autor też nie wymienił, że Rosja zetknąła się z groźbą rozwoju Jugosłowiańskiego scenariusza. To zmienia pogląd na wydarzenia, tak czy nie?
A tutaj taki kwiatek:”Socjolodzy z niezależnego moskiewskiego Centrum Analitycznego Jurija Lewady, którzy zawsze z dużą dokładnością prognozują wyniki rosyjskich wyborów, ogłosili, że według sondażu z ostatnich dni Putina poprze od 63 do 66 proc. tych, którzy pójdą do urn.”Autorem jest korespondent Gazety Wyborczej, ktorego osobiscie uwazam za „krystalicznego Nikodema Dyzme dziennikarstwa”, i on to wlasnie napisal!! Cos tutaj nie jest tak, Pan Redaktor zapewne oszalal. Czego ma sie kandydat Putin bac? Oczywiscie sondaze to nie glos oddany i bledy zdarzaly sie w roznych czesciach swiata. Mam jednak brzydkie przeczucie, ze polscy dziennikarze i korespondenci pisza nie tyle o rosyjskiej rzeczywistosci( z autopsji moge stwierdzic, ze nie tylko rosyjskiej), co o swych niezbyt ukrywanych marzeniach. Owe marzenia moga byc dosyc dobrym materialem do psychoanalizy, gdyz sa dosyc „perwersyjne” jesli brac pod uwage realia. Ma wiele racji J23, ze napisanie choc jednego dobrego slowa o Rosji wymaga wysilku, na ktory nie jest w stanie zdobyc sie polski dziennikarz. Jestem ciekaw, jaka bylaby reakcja polskiego spoleczenstwa, gdyby w srodkach masowego przekazu, przykladowo Niemiec lub Wielkiej Brytanii, pisano tak tendencyjnie o Polsce.Nie chodzi tu o Putina, jest on „historyczna sekunda” lecz o caloksztat 20 letniego wysilku polskiego dziennikarstwa. Ale poki co, Putin musi sie bac, bo „my” tak chcemy.Pozdrawiam
Szanowny Panie!Dziekuje za komentarz. O sondazach przedwyborczych napisalam 22 lutego we wpisie „Lekko rozpiete rankingi”, wtedy jeszcze nie byly znane sondaze Centrum Lewady.Co do pisania przychylnie lub krytycznie w prasie swiatowej. Znam setki przykladow krytycznego pisania o Polsce i w prasie niemieckiej, i w prasie rosyjskiej. Oburzają oczywiście zawsze publikacje otwarcie klamliwe. Ale ktos krytykuje cos, co jest, a mu sie nie podoba – to przeciez po to jest prasa.Co do polskich dziennikarzy – to tez jest wielu, ktorzy pisza o Rosji w superlatywach.Pozdrawiam