Po słynnym przelocie na motolotni na czele stada śnieżnych żurawi prezydent Władimir Putin zaczął utykać. Po kolei odwołano kilka jego wizyt zagranicznych – do Turcji, do Indii, na szczyt państw WNP. Oficjalnie powody podawano różne, przeważnie mgliste. Putin nie pojechał na imprezę związaną z rozruchem gazowego złoża Bowanienkowskiego, choć to on właśnie miał uroczyście uruchamiać to arcyważne złoże. Prezydent spędza większość czasu w podmoskiewskiej rezydencji w Nowo-Ogariowie, nawet na Kreml jeździ rzadko.
Od wczoraj rosyjski Internet z animuszem dyskutuje nad stanem zdrowia prezydenta. Podczas lotu z żurawiami Władimirowi Władimirowiczowi miała się odnowić stara przypadłość w kręgosłupie.
Reuters, powołując się na własne dobrze poinformowane źródła na Kremlu, podał, że Putin może być nawet operowany w związku z problemami z kręgosłupem. „Nikt formalnie o tym nie informował, ale wszyscy doskonale wiedzą, że wizyty zagraniczne zostały odwołane z powodu choroby” – cytuje agencja jednego z rozmówców. Zawsze prostolinijny do granic rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow zdementował rewelacje agencji w zawadiackim stylu: odwołane wizyty? Owszem, ale za każdym razem były ważne po temu powody. Nie rusza się z Nowo-Ogariowa? Tak, ale to dlatego, żeby nie powodować korków w Moskwie [za każdym razem, gdy prezydent jedzie do pracy na Kremlu, na czas jego przejazdu blokowane są ulice]. Nie będzie tradycyjnej „bezpośredniej linii” ze społeczeństwem? To tylko dlatego, żeby łączącym się za pośrednictwem telewizji i zadającym spontaniczne pytania członkom społeczeństwa nie zmarzły uszy i nosy w oczekiwaniu na połączenie. A do Indii prezydent pojedzie w grudniu po południu, kiedy będą gotowe merytoryczne kwestie. Trzeba powiedzieć, że pan Pieskow ma wybitne talenty sowizdrzalskie.
Według gazety „Wiedomosti”, prezydentowi zaaplikowano obecnie serię zabiegów fizjoterapeutycznych, lekarze zalecili, by prezydent w tym czasie nie latał – ani samolotem, ani tym bardziej motolotnią.
Stan zdrowia rosyjskiego prezydenta przez ostatnie dwanaście lat nie był tematem numer jeden – prezydent Putin tryskał zdrowiem. Mało tego – prezentował się jako wybitnie sprawny, wysportowany i gotów na każde wyzwanie. Po okresie rządów sowieckiej gerontokracji – stetryczałego Breżniewa, podłączonego do sztucznej nerki Andropowa, gasnącego w oczach Czernienki, a potem ciężko chorego na serce i miłość do mocnych trunków Jelcyna krzepki Władimir Władimirowicz prezentował się sprężyście. I wszyscy o temacie zdrowotnym zapomnieli.
„W kraju, gdzie połowa mężczyzn nie dożywa do emerytury, a druga połowa marzy, żeby w wieku 60 lat wyglądać tak, jak wygląda Putin, w takim kraju taki człowiek – uprawiający wszystkie możliwe dyscypliny sportu, pracujący bez odpoczynku i od rana do nocy pełen werwy – nie mógł nie mieć poparcia. Dlatego nie spiskująca opozycja, nie zakusy Zachodu i nawet nie spadek cen ropy są głównym zagrożeniem dla rządów Władimira Putina. Głównym zagrożeniem jest zniszczenie wizerunku silnego i zdrowego człowieka” – napisał w blogu komentator Echa Moskwy Anton Oriech.
Może rzecznik prezydenta dobrze o tym wie i dlatego jak ognia unika potwierdzania pogłosek o niedyspozycji szefa. W czasach ZSRR zachodnia kremlinologia specjalizowała się w stawianiu na odległość diagnoz członkom radzieckich władz – Kreml zawsze milczał jak zaklęty, temat zdrowia przywódców był sferą tabu. Słowna ekwilibrystyka rzecznika Pieskowa każe się zastanowić, czy nie trzeba będzie powrócić do tych starych praktyk.
Problemy z kręgosłupem to fatalna rzecz, życzę prezydentowi Putinowi zdrowia. Aha, i jeszcze jedno: żurawie, które prezydent prowadził na motolotni na miejsce zimowania, nie zaadoptowały się w nowym miejscu i trzeba je było z powrotem przywieźć do rezerwatu pod opiekę specjalistów.
Szlachetne zdrowie
Dodaj komentarz