21 sierpnia. Recepta Kremla na leczenie z marzeń o socjalizmie z ludzką twarzą (o wyjściu z ZSRR, o wstąpieniu do NATO, o integracji z UE itd.) zawsze była jedna: czołgi. W sierpniu 1968 r. ZSRR przy współudziale wasali z obozu demoludów przygotował gigantyczną operację wojskową (wzięło w niej udział 500 tys. żołnierzy, 5 tys. czołgów, 700 samolotów!), która miała zdusić Praską Wiosnę – czechosłowacki projekt uzdrowienia socjalizmu poprzez liberalizację. Z punktu widzenia Moskwy takie ambicje były skazane na zagładę. Reszta obozu nie mogła się przecież zarazić wolnościowymi trendami. Pewnie dlatego właśnie do operacji „Dunaj” włączono też armie zaprzyjaźnione – współudział w zbrodniczym najeździe na sąsiada łączył, wiązał.
W nocy z 20 na 21 sierpnia nad praskie lotnisko Ruzine nadleciał sowiecki samolot pasażerski, pilot poprosił o możliwość awaryjnego lądowania z uwagi na usterkę, otrzymał zgodę. Z samolotu zamiast spokojnych cywili wysiedli niespokojni wojskowi, którzy opanowali wieżę kontrolną i podstawowe obiekty na lotnisku. Zaczęli przyjmować samoloty wojskowe, wiozące żołnierzy i sprzęt. W osiemnastu miejscach granicę przekroczyły tymczasem jednostki wojsk Układu Warszawskiego.
Praską Wiosnę zdławiono, dokonano gwałtu na czechosłowackich politykach, kraj de facto okupowano. Choć władze Czechosłowacji wezwały społeczeństwo, by zaniechać zbrojnego oporu, sprzeciw wobec agresji był powszechny. Według obecnie dostępnych danych, zginęło 108 osób, głównie cywili (tylko w pierwszym dniu śmierć poniosło 58 osób). 25 sierpnia na placu Czerwonym w Moskwie odbyła się demonstracja przeciwko interwencji w Czechosłowacji. Wzięło w niej udział siedem osób. Wszyscy zostali momentalnie zwinięci przez służby. Potem represjonowani. Siedmiu wspaniałych. „Obywatele, protestujący w sierpniu 68 na placu Czerwonym przeciwko okupacji Czechosłowacji […] przejawili ludzką solidarność i ogromne osobiste męstwo. Ich czyn cenię wysoko jeszcze i z tego powodu, że oni doskonale zdawali sobie sprawę, czego mogą oczekiwać od władzy sowieckiej. Dla obywateli Czechosłowacji ci ludzie stali się sumieniem ZSRR” – napisał w czterdziestolecie akcji dysydent, późniejszy prezydent Vaclav Havel.
Na wtargnięcie do Czechosłowacji zareagowali również rosyjscy poeci. „Ojczyzna w niebezpieczeństwie! Nasze czołgi są na cudzej ziemi” – krzyczał Aleksander Galicz. O wielkim wstydzie pisał Jewgienij Jewtuszenko: te czołgi miażdżą i Czechów, i Rosjan; poeta chciał, by na jego nagrobku umieścić napis: „Poeta rozjechany przez czołgi w Pradze”.
ZSRR w listopadzie 1989 r. w specjalnej uchwale uznał agresję na Czechosłowację za „nieprawidłowe działanie, nieuprawnioną interwencję w wewnętrzne sprawy kraju, która przyhamowała demokratyczną odnowę Czechosłowacji”.
A dziś? Dziś czytam, że 50% Rosjan w ogóle NIC nie wie o interwencji w 1968 r. Według badania Centrum Lewady, 36% Rosjan uważa, że interwencja była słuszna, a 45% nie potrafiło ocenić tego aktu. Zdaniem 21% badanych winę za wtargnięcie wojsk Układu Warszawskiego ponoszą państwa zachodnie, które dążyły do rozbicia jedności państw bloku socjalistycznego. Z kolei 23% uważa, że Praska Wiosna była swoistym zamachem stanu nastawionych antysowiecko polityków czechosłowackich i dlatego ingerencja militarna była uzasadniona.
Kilka dni temu w Moskwie na Pokłonnej Górze odbyła się okolicznościowa impreza: spotkanie weteranów interwencji w Czechosłowacji i tych, którzy służyli potem na czechosłowackiej ziemi w grupie Armii Sowieckiej (relację z tego spotkania nadała czeska telewizja (https://www.facebook.com/CT24.cz/videos/249844912534028/UzpfSTEwMDAwMTgyOTcyMjE2NzoyNDE3ODMwNjI4Mjg3OTA0/?id=100001829722167), kilka rosyjskich mediów spoza głównego nurtu też zauważyło tę ostentację, np. https://snob.ru/entry/164709). Weterani ze sztandarem Centralnej Grupy Wojsk byli w podniosłym nastroju. Deklamowali wiersze poświęcone jakże potrzebnej i udanej interwencji. „To był nasz internacjonalistyczny obowiązek, obrona przed zakusami Zachodu” – mówili. Ściskali sobie nawzajem prawice, wspominali, wznosili toasty. Dumni i bladzi. Grała orkiestra.
„W Moskwie niestety nie zapomniano o wydarzeniach [z sierpnia 1968 r.]. Niestety – dlatego że w mediach pojawiły się liczne komentarze, których istota sprowadza się do tego, że władze sowieckie nie mogły postąpić inaczej. Okupacja Czechosłowacji, okazuje się, nie była przestępstwem, a nawet nie była błędem, a historycznym wydarzeniem, którego nie dało się uniknąć” – napisał w komentarzu Iwan Prieobrażenski (Deutsche Welle). I dalej: „Rosyjskie media […] twierdzą, że w 1968 r. na granicach Czechosłowacji stały natowskie czołgi, gotowe do wtargnięcia. A Czesi i Słowacy planowali neonazistowski przewrót. […] Formuje się nowe społeczeństwo, które albo nic nie wie o okupacji Czechosłowacji, albo uważa, że ZSRR nie mógł postąpić w 1968 r. inaczej. Temu społeczeństwu nieprzyjemnie jest wspominać o zbrodniach przeszłości, ono jest zbyt infantylne, aby uznać swoją odpowiedzialność. Współcześni Rosjanie nie są winni tego, co stało się pięćdziesiąt lat temu. Ale kremlowska propaganda czyni ich spadkobiercami okupantów, a oni nie protestują” – podsumowuje Prieobrażenski.
Śmieszno i straszno jest także w Czechach, gdzie niedawno Vojtěch Filip, szef Komunistycznej Partii Czech i Moraw (dopuszczonej ostatnio po raz pierwszy od ’89 roku do władzy, choć tylnymi drzwiami) wyraził opinię (w wywiadzie dla Guardiana), że cała historia Praskiej Wiosny jest „w 100% sfałszowana”, ponieważ interwencja była aktem antyrosyjskim, zorganizowanym przez Ukraińców w Politbiurze (z Breżniewem na czele), a Ukraińcy stanowili „główną siłę” wojsk inwazyjnych.
Drobne sprostowanie, bo ktoś mógłby pomyśleć, że Guardian zrobił „full featured interview” z przywódcą czesko-morawskiej kompartii a oni tylko w ramach artykułu o kłopotach komunistów z gorzkim dziedzictwem Praskiej Wiosny przytoczyli kilka zdań z jego wypowiedzi dla gazety. A w wypowiedzi o fałszowaniu historii chyba nie chodzi o to, że sama interwencja była wymierzona w Rosję (to faktycznie byłby absurd), tylko że rzekomo sfałszowana narracja historyczna wynika z antyrosyjskich uprzedzeń – no i tu rzeczywiście daje upust swoim własnym antyukraińskim uprzedzeniom. Z drugiej strony Guardian w innym artykule („Russian presence divides Czechs 50 years after Prague Spring”) zajmuje się tematem pokrewnym: jak rok 1968 kształtuje do dziś percepcję Rosji i Rosjan przez Czechów i wychodzi na to, że naród nie mający do tej pory historycznych powodów do antyrosyjskiej fobii i nie żywiący jej w najmniejszym stopniu właśnie po Praskiej Wiośnie takie powody dostał. Do tego stopnia, że niektórzy, jak kuratorka wystawy w czeskim ratuszu, dostają ciarek na widok rosyjskich turystów.
Wracając na chwilę do tow. Filipa, gazeta zaznacza, że mimo chwilowej roli języczka u wagi w parlamentarnych rozgrywkach, jego partia w ostatnich wyborach uzyskała najgorszy wynik od 1990 roku, a średni wiek jej członków przekracza statystycznie oczekiwaną długość życia w Czechach. Co oznacza, że jest to formacja nie tyle wymierająca, co już funkcjonująca na prawach (ledwo) żywej skamieniałości. Nie życząc źle staruszkom – oby na nich historia komunizmu w Czechach się skończyła.
Wszystko prawda, aczkolwiek komuniści nabrali ostatnio (dzięki „języczkowaniu”) nieco wiatru w żagle (i zyskali nieco realnego wpływu na władzę, co z tym zrobią, czas pokaże). Rzecz jednak w tym, że antyukraińskie i prorosyjskie (a właściwie proputinowskie) nastroje mają się w Czechach całkiem nieźle – przykładem jest choćby obecny czeski prezydent, który nie ukrywa swojej sympatii do Władimira Władimirowicza. Ale to chyba temat na innego bloga…
Szanowny Panie! Dziękuję za komentarz. Tak, czytałam ten kuriozalny wywiad. Rosjanie mówią „Każdyj po swojemu s uma schodit”. Każdy wariuje po swojemu.
Pozdrawiam
Anna Łabuszewska
To prawda. Przypomina mi się jeszcze ludowe powiedzenie, że jak Pan Bóg chce kogoś pokarać, to mu najpierw rozum odbiera. Przykre było tylko to, że (inaczej niż inni politycy, nawet komuniści), premier Babiš skomentował rzecz mocno wymijająco (mówiąc, że narodowość najeźdźców nie jest ważna). Ot, polityka…
Gdyby nie interwencja wojsk Układu Warszawskiego siły NATO i USA zrobiłyby nam współczesny Irak, Syrię, Afganistan. Bogu dzięki, że Związek Radziecki odsunal w czasie III wojnę światową.
Komentarz pana piotra aż prosi się o replikę. Jednak wpierw chciałbym się uprzejmie dopytać, kto z kim miałby w tej Czechosłowacji wojować? Skoro ówczesna KPCz była za otwarciem i reformami, i cieszyła się ogromnym poparciem społeczeństwa, to kto miałby prowadzić z nimi wojnę partyzancką? Czyżby pan piotr podejrzewał o to komunistów pro-moskiewskich? Oni mieliby wysadzać linie kolejowe i mosty? Stawka wysyłałaby swoich ludzi do dywersji?
Poza tym, to w jaki sposób „siły NATO i USA” miałyby cokolwiek zrobić w Czechosłowacji? Czy były jakieś plany inwazji Czechosłowacji przez „siły NATO i USA”? Bo nic takiego nie zostało dotąd ujawnione. I jakie miałyby być żądania tych mrocznych zapewne sił?
W kolejnym komentarzu pan piotr wyrazi swoją (raczej mało) cenną opinię, że wspólny atak Niemiec i ZSRR na Polskę w 1939 ocalił świat przed wybuchem wojny.
Komentarz p. Piotra był słaby nawet jak na rosyjskiego trolla.
Pamiętam dobrze ten ponury czas, może nie szczegółowe wydarzenia, ale nastrój odczuwany przez wielu Polaków. Oczywiście, że niektórych Polaków. Było nam wstyd. Odczuwaliśmy męczące przeświadczenie, że nasze Ludowe Wojsko Polskie, pod przywództwem sowieckiego janczara, Wojciecha Jaruzelskiego, wzięło udział – wraz z sowieckimi, węgierskimi i bułgarskimi wojskami – w brutalnym najeździe na nasz bratni kraj, o którym z zazdrością dopiero co czytaliśmy, że redukuje system „sowieckiej dyktytury proletariatu”, że liberalizuje sowiecki zamordyzm i że społeczeństwo Czechosłowacji gremialnie popierało te zmiany. Już marzyliśmy, że może i u nas sowietyzm, nasz polski sowietyzm!, zelżeje, i że pójdziemy czechosłowackim przykładem. Nieśmiało liczyliśmy na efekt domino.
Pamiętam postawę Rumunii, która – tak to się wówczas intrepretowało – uszanowała procesy zachodzące w Czechosłowacji, a potem odmówiła udziału w inwazji. Natomiast propaganda polskich bolszewików wciąż okłamywała naród argumentami o zachodnioniemieckich rewanżystach i wojskach NATO już stojących w pogotowiu na granicy RFN-Czechosłowacja, oczekujących na rozkaz wkroczenia, przy czym mówiło się, że ma to nastąpić na zaproszenie władz czechosłowackich.
Pamiętam też opinie sekretnie krążące o narodzie czechosłowackim, że to mądrzy ludzie, że warto ich kochać i brać z nich przykład.
I pamiętam to głębokie rozczarowanie po inwazji. Było jasne, że los Czechosłowacji jest również naszym losem. I że chyba nigdy nie doczekamy wolności od sowieckiego bolszewizmu, który i w Polsce głęboko zapuścił korzenie…
Tymczasem propaganda polska podkreślała, że wojska inwazyjne witane było przez „większość” społeczeństwa czechosłowackiego i że „nie było ofiar”. To, że „nie było ofiar” było i dla nas pocieszeniem. Marnym, ale pocieszeniem. Tłumaczyliśmy sobie to tym, że jednak „Czesi, to mądry naród”…
A potem bardzo szybko wróciliśmy do ponurej rzeczywistości, która otrzymała nazwę „doktryny Breżniewa”: Państwa obozu socjalistycznego nie zaakceptują NIGDY rezygnacji z osiągnieć sytemu socjalistycznego swoich członków… Zmroziło nas wszystkich.
Wkrótce w nieoficjalnym obiegu pojawiła się mała książeczka Zdenka Mlynar(z)a: „Mraz od Kremla”. Tak jest, we władzach czechosłowackich byli i do końca pozostali ludzie wierni Preskiej Wiośnie oraz oportunistyczni zdrajcy. Niestety, sytem socjalistyczny w naszych krajach był wylęgarnią oportunistów. To jest jeden z problemów, z którym żadne z państw byłego obozu socjalistycznego dotychczas nie rozliczyło się.
Był też żart, bardzo potrzebny w tamtych ponurych czasach. Otóż w drogę na inwazję z Ludowym Wojskiem Polskich wyruszył też słynny czołg z „Czterema Pancernymi”. W tym, oczywiście – zrazu niezorientowany – Szarik. Gdy wreszcie się zoreintował, dokąd i po co jadą, krzyknął -„Stop!” – „Dlaczego stop, co się z tobą dzieje, Szarik?” – pytali pancerni. -„Dalej nie jadę!” – odparł Szarik. „Szto ty, z uma zszedł?” – pytał zaniepokojony Grigorij. -„Dlaczego nie chcesz z nami jechać?”. – „Ba ja nie jestem świnia, tylko pies!” – odparł Szarik.
Niestety, naszemu Ludowemu Wojsku Polskiemu ten los przypadł.
Szanowny Panie!
Bardzo dziękuję za to wspomnienie. komentarz, okraszony nawet dowcipem z tamtych czasów. Żniwo interwencji generalnie było smutne. Dla wszystkich. Doktryna Breżniewa z ostatnim akordem w postaci interwencji w Afganistanie przyczyniła się do załamania sowieckiego systemu, który nie trafiając ze swoją soft power do wystarczającej liczby zwolenników, sięgał po hard power. Ale na załamanie systemu z brutalną twarzą trzeba było jednak dość długo poczekać. Niepokojące jest odradzanie się w Rosji myślenia, że tylko siłą można osiągnąć polityczny cel. I stosowanie siły wobec wszystkich ludzkich twarzy posowieckiego bytu. Stosowanie siły oraz całego hybrydowego instrumentarium.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska