16 czerwca. Poprzedni odcinek zajmującej serii o dziennikarzu Iwanie Gołunowie zakończyłam szczęsną wieścią o tym, że Iwan Gołunow na skutek umowy zawartej pomiędzy jego obrońcami a Kremlem odzyskał wolność, a śledztwo wobec niego umorzono.
Teraz cofnijmy się jeszcze do prologu. Jak to się stało, że Gołunow padł ofiarą fałszywego oskarżenia. Zdaniem obrończyni praw człowieka Olgi Romanowej Ивана заказали (na Iwana wystawili zlecenie) pod koniec lutego. Ten, który chciał mu dokopać i skutecznie pozbyć się jego wścibskiego dziennikarskiego nosa ze swoich nieczystych interesów, przyszedł do odpowiednich instancji w policji. Były dwa spotkania – jedno zapoznawcze, z koniaczkiem na stole, rozmiękczającymi serce prezentami, drugie – konkretne, gdy ustalono sposób przeprowadzenia akcji. Zdaniem Romanowej, która od lat zajmuje się pomocą dla osób, fałszywie oskarżonych i niesłusznie skazanych, to znany i sprawdzony schemat. Takich osób odsiadujących wyroki z samego artykułu 228 (posiadanie i zbyt narkotyków) jest obecnie w Rosji kilkaset. To artykuł „łatwy w obsłudze” – podrzucenie narkoty i sporządzenie odpowiednich „dowodów” to, jak twierdzi Romanowa, rutyna.
W przypadku Gołunowa policja zlecenie wykonała nieuważnie. „Dowody” rozleciały się jak puch z dmuchawców na wietrze. Nic się nie trzymało kupy, Gołunow nie miał na rękach ani twarzy śladów narkotyków, za to na rzekomo należących do niego torebeczkach z białym proszkiem nie było jego śladów DNA, natomiast ślady wielu innych osób. Tego policja dopatrzyła się dopiero wtedy, gdy Kreml krzyknął z góry, żeby sprawie ukręcić łeb i wyciszyć czym prędzej. Ukręcono, wyciszono.
Po uwolnieniu Iwana nastała radość. To było coś zaskakującego, wydawało się triumfem sprawiedliwości nad dyktaturą mundurowych, którym wszystko wolno. Ale fala euforii szybko opadła. Po pierwsze, do mediów wyciekły informacje o tym, jak doszło do ustaleń w sprawie umorzenia śledztwa i uwolnienia Gołunowa (szczegóły w poprzednim odcinku http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2019/06/15/kciuk-cesarza/). Po drugie 12 czerwca, w Dzień Rosji doszło do manifestacji. Początkowo planowano, że będzie to wielka akcja solidarności z niesłusznie aresztowanym i prześladowanym dziennikarzem. Gdy okazało się, że Iwan wyszedł na wolność, akcji właściwie nie odwołano, zmieniono hasło: o wolność dla wszystkich fałszywie oskarżonych, o ukrócenie samowoli ludzi w mundurach, o czyste ręce władz, o pociągnięcie do odpowiedzialności winnych fałszowania dowodów itd. To już było za dużo dla systemu, który i tak mocno stanął dęba w związku z koniecznością wycofania się z oskarżenia Gołunowa. 12 czerwca demonstrację potraktowano bardzo ostro. Z centrum Moskwy wygarnięto do policyjnych suk kilkaset osób, czasem po prostu spacerujących ulicą, na której odbywał się protest. Światowe media nazajutrz zamieściły zdjęcia: policjanci ciągnący za ręce starszą kobietę, która trzyma w ręku konstytucję, bicie człowieka, który opiera się przy wsiadaniu do suki itd. Stało się jasne, że uwolnienie Gołunowa to jednorazowa przyjemność. Reguły gry się nie zmieniają. To nie społeczeństwo obywatelskie rządzi, rządzą ci, co rządzą.
Z kolei na dzisiejszy wiec na prospekcie Sacharowa w Moskwie, organizowany w związku ze sprawą Gołunowa pod jakże słusznym hasłem „O prawo i sprawiedliwość dla wszystkich” przyszło zaledwie 400-600 osób, choć organizatorzy zapowiadali 20 tysięcy. Ha, pewnie rzecz właśnie w organizatorach. Akcja była uzgodniona na wszystkich możliwych szczeblach, a komitet organizacyjny składał się z przewodniczących związków dziennikarzy – ogólnorosyjskiego (toż to sam słynny kapłan kremlowskiej propagandy Władimir Sołowjow) i moskiewskiego, a także innej drobniejszej kremladzi (lekceważące określenie ludzi obsługujących Kreml). No i frekwencja nie dopisała. Ludzie nie przyszli i tym samym powiedzieli władzom: nie, nie odbierzecie nam słusznych haseł.
O innych protestach w Rosji napiszę w kolejnych odcinkach. A będzie o czym pisać.
To wszystko jest rzecz jasna wytłumaczalne, ale sytuacja, w której na dobrą sprawę władza organizuje protest przeciwko samej sobie – tego się tak na co dzień nie widzi.
doctor of osteopathy vs medical doctor https://www.crocastuce.fr/acheter-priligy-pfz.php judy garland drug addiction