28 lipca. Na ulice Moskwy w ostatnią sobotę wyszło kilka tysięcy ludzi, aby zamanifestować sprzeciw wobec manipulacji władz przy organizacji – planowanych na wrzesień – wyborów do moskiewskiej dumy miejskiej. Kilka dni wcześniej komisja wyborcza wyeliminowała 57 opozycyjnych kandydatów pod naciąganym pretekstem nieważności podpisów na listach poparcia. Czemu władze zdecydowały się na wykreślenie osób, które pragnęły wystartować w wyborach do ciała legislacyjnego, które – podobnie jak Duma Państwowa na szczeblu krajowym – jest jedynie narzędziem do przyklepywania decyzji mera Moskwy, Siergieja Sobianina. Sobianin jest bliskim człowiekiem prezydenta Putina, zapewne nie życzy sobie mieć w ekipie jakichkolwiek krytyków spoza układu. Tymczasem opozycja pozasystemowa chciała wystawić mocną ekipę młodych ludzi. Ich skreślenie miało być bezpiecznikiem, założonym przez władze na wczesnym etapie. Żadnych niespodzianek, cały proces wyborczy pod kontrolą. A może chodziło o coś innego – o tym będzie w dalszej części.
Jawna manipulacja i budzący zdziwienie i oburzenie pretekst pozbycia się opozycji z wyborów (wiele osób, których podpisy komisja wyborcza uznała za sfałszowane, zgłosiło się, by potwierdzić autentyczność danych i swoje poparcie wywołały w środowiskach nieprzychylnych Kremlowi gniew. Ludzie, którzy 20 lipca protestowali w tej sprawie na moskiewskim prospekcie Sacharowa, poczuli się zlekceważeni przez władze, które odrzucały wszelkie apelacje i udawały Greka. Jedna z kandydatek na kandydatkę Lubow Sobol, prawniczka związana z fundacją Aleksieja Nawalnego, została wyniesiona z siedziby komisji wyborczej wraz z kanapą, na której zamierzała prowadzić głodówkę protestacyjną. Jeden z członków komisji bardzo dowcipnie podsumował tę akcję: „ochrona wyniosła nie Sobol, a kanapę, aby ją oczyścić z pasożytów, pluskiew i in. Jej nikt palcem nie tknął”. Sobol została następnie zatrzymana przez policję.
Oburzenie wylało się na ulice. Sobotnie zgromadzenie odbyło się mimo braku zezwolenia władz. W nocy z piątku na sobotę miały miejsce rewizje w domach opozycyjnych kandydatów. Zastraszano potencjalnych uczestników. Mer apelował, aby nie przyłączać się do protestu, gdyż „mogą być prowokacje”. To miałby się ich dopuszczać – nie sprecyzował.
Nawalnego zatrzymano w przeddzień protestów, wcześnie rano pod domem, gdy wyszedł na przebieżkę i po kwiaty dla żony z okazji jej urodzin. Sąd skazał go na 30 dni aresztu za wzywanie do nielegalnych demonstracji. Dziś został hospitalizowany z objawami „dziwnej alergii”, choć wcześniej nie cierpiał na żadne uczulenia.
Ściągnięte w dużej liczbie do centrum Moskwy siły prewencji miały za zadanie nie dopuścić do odbycia się wiecu; protestujących rozbito na kilka grup, które krążyły po ulicach. Zatrzymano, w wielu przypadkach przy użyciu przemocy (w mediach społecznościowych było wiele materiałów filmowych i zdjęć, obrazujących działania omonowców, np. https://twitter.com/AlexKokcharov/status/1155156598123388929?s=20), rekordową liczbę demonstrantów: ponad 1300 osób.
TV Rain – stacja telewizyjna dostępna w sieciach kablowych i internecie – prowadziła transmisję z ulic stolicy: uczestnicy – przeważnie młodzi ludzie – mówili, że protestują, bo mają dość samowoli władz. To nowy typ protestu: rozproszony, bez przywódców (liderzy byli zatrzymani prewencyjnie wcześniej). Jest on świadectwem rosnącego niezadowolenia aktywnej części społeczeństwa i niezgody na niedemokratyczne praktyki władz. Natomiast władze skreślając opozycjonistów z list wyborczych, zasygnalizowały rezygnację z fasadowych rytuałów, jakimi są wybory z udziałem, choćby symbolicznym, przedstawicieli opozycji. I być może chodziło właśnie o przetestowanie nowego modelu wyborów bez wyboru.
W czasie, gdy na ulicach stolicy rozganiano demonstracje, prezydent Putin zanurzył się w batyskafie na dno Zatoki Fińskiej, aby z bliska przyjrzeć się zatopionemu okrętowi podwodnemu z czasów wojny. W telewizyjnych programach informacyjnych to była nowość numer 1, protesty w Moskwie nie zostały w ogóle odnotowane.
Następna akcja opozycji w stolicy została zapowiedziana na 3 sierpnia.
Szum, tłum, policja – owszem. Tylko co to jest te parę tysięcy na miasto ponaddziesięciomilionowe? No i pozostaje pytanie, jak to się odbija w świadomości przeciętnego Rosjanina z tzw. głubinki. I czy nawet tak jawne wałki wyborcze są w stanie poruszyć większą liczbę obywateli kraju, w którym władza potrafi, gdy trzeba, zrównać z ziemią stolicę zbuntowanej prowincji i przez lata w wymyślny sposób przesiewowo torturować jej ludność. Czasem mam wrażenie, że na rzeczy mniejszego kalibru historia trochę Rosjan impregnowała…