27 czerwca 2025. O tym, że upodobanie do magicznych praktyk znacznie wzrosło w Rosji po agresji na Ukrainę, pisałam wielokrotnie. O tym, że w Rosji popularne są talizmany, również. Ale jeszcze nigdy wcześniej nie było mowy o tym, że amulety robione są z… ciał poległych uczestników „specjalnej operacji wojskowej” (SVO).
Antropolożka Aleksandra Archipowa znalazła na platformie ogłoszeń Avito wspaniałą ofertę: „Sprzedawca z Ułan Ude ma do sprzedania amulety, przeznaczone dla uczestników SVO, wykonane z ciał bohaterów, którzy w ostatnich chwilach życia dokonali niezwykłych czynów. W każdym amulecie żyje duch tego żołnierza, jego odwaga, a co najważniejsze – jego fart” (szczegóły można znaleźć na stronie Echa: https://echofm.online/opinions/oberegi-iz-tel-geroev-svo). Talizman powstaje przez półtora-dwa miesiące. W zamówieniach można zaznaczać, jakiej wielkości powinien być pożądany produkt. Sprzedawca zastrzega, że chętnych jest dużo, więc termin otrzymania przesyłki może być długi – kolejka tylko rośnie i rośnie.
Zdaniem badaczki przedziwnych przejawów życia zbiorowości zamieszkującej Rosję, mamy tu do czynienia z połączeniem współczesnej magicznej tradycji (noszenie amuletu, który chroni), tradycji proxi-chrześcijańskiej (noszenie relikwii świętych) i tradycji szamańskiej.
„Sprzedawca z Ułan Ude” zagalopował się w zachwalaniu swoich cacek. Bo oto pisze, że te fantastyczne fanty są nośnikiem nie tylko ducha poległego, ale także jego fartu. Ale o jakim farcie można mówić, skoro dostarczyciel materiału na amulet zginął?