Wczoraj w ociekającej złotem sali Wielkiego Pałacu Kremlowskiego w Moskwie nowy prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew w obecności dwóch tysięcy gości, trzymając prawą dłoń na konstytucji, złożył przysięgę prezydencką (33 słowa). W krótkim wystąpieniu powiedział, że zrobi wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo obywatelom kraju. Najważniejsze z insygniów władzy w Rosji – walizeczkę z „guzikiem atomowym” – przejął już po uroczystości, w zielonym gabinecie w obecności ministra obrony.
Można by powiedzieć – rutyna. Można by powiedzieć – pewnie tak właśnie powinna przebiegać inauguracja głowy państwa w kraju, który ma zamiłowanie do bizantyjskiego przepychu i lubi propagandowo rozdymać aż do stopnia niesłychanego poczucie (a może tylko iluzję?) własnej potęgi. Rzeczywiście można by tak powiedzieć, gdyby nie jedno „ale”: podczas wczorajszej uroczystości każda wyreżyserowana w najdrobniejszym szczególe minuta spektaklu poświęcona była faktycznie najważniejszej osobie w państwie – Władimirowi Putinowi. Putin wygłosił krótkie przemówienie (dał w nim jasny sygnał, że zamierza nadal odgrywać czołową rolę w rządzeniu Rosją), zanim jeszcze Miedwiediew w rytm uderzeń zegara na Spaskiej Wieży Kremla wszedł po czerwonym dywanie do Sali Andriejewskiej. Przemówienie Putina okazało się wręcz ważniejsze od słów przysięgi składanej przez Miedwiediewa i od jego wystąpienia już po zaprzysiężeniu, którego sens można by sprowadzić do zasadniczego stwierdzenia: będę kontynuować kurs Putina. Wydawać by się mogło, że po przekazaniu insygniów – złotego łańcucha z godłem państwowym i prezydenckiego sztandaru – Putin powinien zejść ze sceny w sensie dosłownym i przenośnym. Ale tak się nie stało: obaj prezydenci – były i zaprzysiężony – odebrali razem na podwórcu Kremla defiladę pułku kremlowskiego. Można by odnieść wrażenie, że prawdziwym sensem wystawnych uroczystości na Kremlu była nie przysięga Miedwiediewa wobec narodu, a przysięga Putina wobec Miedwiediewa: „oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”.
Chyba na razie Rosjanie muszą się przyzwyczaić do widoku dwóch najważniejszych przywódców (choć ani logika, ani praktyka władzy w Rosji nie znają pojęcia „dwóch najważniejszych”, NAJważniejszy może być tylko jeden). Dzisiaj tandem Putin–Miedwiediew pedałował na trasie wyścigu wokół Kremla znowu razem. Prezydent Miedwiediew zgłosił parlamentowi kandydaturę Putina na szefa rządu. Duma Państwowa w podniosłej atmosferze, z oddaniem i rozkoszą graniczącymi z euforią, przegłosowała wniosek prezydenta. Nie pytając o nic – nawet o skład rządu. Nazwiska ministrów gabinetu Putina Duma – podobnie jak reszta ludzkości – ma szanse poznać najwcześniej jutro, a najpóźniej za dwa tygodnie.
Kiedy Putin był prezydentem, sam wybierał ministrów i dopiero potem raczył o swoich decyzjach kadrowych powiadamiać premiera. Jak będzie teraz? Wygląda na to, że Putin sam sobie dobierze współpracowników. Miedwiediew po wyborach palcem publicznie nie kiwnął, by jakkolwiek się wychylić, wybiec przed putinowską orkiestrę i samemu dobierać kadry. Czy to uzgodniona z Putinem taktyka? Czy może Miedwiediew grzecznie czekał, aż po zaprzysiężeniu stanie się głową państwa o bardzo szeroko zakreślonych przez konstytucję prerogatywach? Nie wiadomo.
Na razie wszystkim się w głowach kiełbasi. Putin de iure odchodzi, de facto zostaje. Miedwiediew de iure przejmuje władzę, ale de facto nie rządzi. Miedwiediew jest de iure pierwszą osobą w państwie, ale to Putin ma (na razie) de facto władzę.
Jutro kolejna odsłona działalności wspaniałego politycznego tandemu: Putin i Miedwiediew (Miedwiediew i Putin) będą pospołu przyjmować na placu Czerwonym defiladę w Dzień Zwycięstwa. To będzie pierwsza od kilkunastu (bodaj 17) lat parada wojskowa w Moskwie. Ale o tym – później.
A teraz jeszcze kilka skojarzeń związanych z kapiącymi złotem salami Kremla (ach, wczorajszy spektakl „intronizacyjny” był doprawdy błyskotliwy). W latach dziewięćdziesiątych wnętrza pałacu restaurowała pod światłym kierownictwem Pawła Borodina (szefa urzędu administracyjno-gospodarczego prezydenta Jelcyna) mało znana szwajcarska firma Mabetex. W 1998 r. wybuchła afera: okazało się, że za lukratywne kontrakty na złocenie Kremla szwajcarska firma płaciła sowite łapówki Borodinowi i regulowała należności za karty kredytowe członków rodziny Jelcyna. Na ślad afery wpadła prokuratura Szwajcarii, a w Rosji podjął wątek ówczesny prokurator generalny Jurij Skuratow. Otoczeniu Jelcyna bardzo nie podobała się aktywność Skuratowa, który najwyraźniej miał zamiar ujawnić niejasne strony remontu Kremla i wyciągnąć na światło dzienne ciemne sprawki finansowe najbliższych współpracowników prezydenta. Skuratowa trzeba było „zatopić”. W telewizji wyemitowano materiały kompromitujące prokuratora (korzystał z usług prostytutek w eleganckim lupanarze i to na dodatek nie za swoje pieniądze). Po emisji filmu o wyczynach seksualnych Skuratowa, ówczesny dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa Putin na specjalnej konferencji prasowej dawał dzielnie odpór ciekawości dziennikarzy, dociekających, na czym polegały szwindle na szczytach władzy i bez mrugnięcia powieką pogrążał prokuratora za obrazę moralności. Legenda kremlowska głosi, że pono ten akt lojalności Putina wobec prezydenta Jelcyna został doceniony przez Familię: Putin został wyznaczony na następcę Jelcyna.
Dziś o Skuratowie nikt nie pamięta, Paweł Borodin stoi na bocznym torze – jest sekretarzem ciągle nieistniejącego Państwa Związkowego Białorusi i Rosji, a Władimir Putin z widoczną radością kąpie się w świetlistych refleksach złoceń reprezentacyjnych kremlowskich sal.
niech pani laskawie powie ile razy byla pani w rosji albo moze ilu rosjan miala pani okazje poznac?po tym co pani napisala smiem twierdzic ze odpowiedzi na te pytania beda odpowiednio: „ani raz” oraz „zadnego” a jesli sie myle to oznacza ze pani nic a nic nie zrozumiala z mentalnosci rosjan (zwyklych rosjan)
Pani Anna jest jednym z lepszych ekspertów od spraw Rosji w tym kraju. Trudno zrozumieć pytanie (pyta ambasada Federacji?). Czy fakt, że Rosjanie wyrzekają się wolności i demokracji, bo lubią być pod buciorem „dobrego cara” oznacza, że my musimy ich „rozumieć” i podzielać tę głupotę, która dla Polski może mieć (nie raz miała) fatalne skutki?
Samowładztwo – najwłaściwszą formą rząduTylko w umyśle samowładcy mogą wytworzyć się plany rozległe ig jasne w kolejności regulującej cały mechanizm maszyny państwowej. Z powyższego wywnioskować należy, że celowe w sensie dobra kraju rządy, winny być skoncentrowane w ręku jednej osoby odpowiedzialnej. Bez despotyzmu bezwzględnego nie może istnieć cywilizacja, wprowadzona nie przez masy lecz przez ich kierownika, ktokolwiek byłby nim. Tłum, to barbarzyńca, ujawniający przy każdej sposobności swe barbarzyństwo. Skoro tylko tłum zdobędzie wolność, przemienia się ona wkrótce w anarchię, która w istocie swej jest stopniem najwyższym barbarzyństwa.
jesli mowimy o fatalnych skutkach dla polski to wystarczy lekkie przykrecenie kurka z gazem albo ropa i to niema nic wspolnego z tym co lubia rosjanie. przez 40 lat sowieci mowili polakom jaki powinni stosowac model demokracji czyli co teraz pani Anna chce sie zrewanzowac?znasz chlopcze takie powiedzenie „nie rob drugiemu co tobie nie mile”? typowe „polactwo” niech tylko sie rosyjski polityk wypowie krytycznie na temat polskiej polityki to jest krzyk na caly swiat ze rosja znowu chce nas zdominowac ale jak polacy robia to samo w stosunku do moskwy to jest cacy „by my soma najmondrzejsze”
Rosjanie dobrze wybrali.Sam Putin powiedział nie dawno.Polakom serdecznie wspolczuje takiego rzadu.Putin nie jest przeciw polakom .Jesli jest to przeciwrzadzacym polakami.Polacy mu zycza nastepnych 10 kadencji.Putinem nikt nie kieruje z zagranicy.W Polsce mamy bardziejzaawansowany rzad w najnowsza technologie.Z bieguna poludniowego z USA moznz rzadzic takim krajem jak
To wyjedź do Kacapolandii i nie wracaj, putiński liżydupcu!
Dlaczego zajmuje sie pani plotkami?
Rosja to nie cywilizacja bizantyjska to cywilizacja turańska.No, ale żeby to wiedzieć należy mieć choć trochę oleju w głowie i przyzwoite wykształcenie.
Ornamentatorzy pomalowali trawę na zielono i z pewnością było pięknie. Tymczasem w przeddzień uroczystości (6 maja) nie odbył się, z powodu braku zezwolenia ze strony władz, „Marsz Niezgody”, organizowany przez opozycyjny ruch Inna Rosja. Mimo, iż marsz został przez organizatorów odwołany, by nie narażać potencjalnych uczestników, aresztowano około 50 osób. Część z nich zwolniono, część pozbawiono wolności na kilkanaście dni. Obawiam się, że to wyraźniejszy niż przemowy nowego prezydenta wyznacznik obranego kierunku…
film ze Skuratowem był sfałszowany, odegrał go sobowtór