Wizyta rosyjskiego krążownika „Piotr Wielki” została zaplanowana jeszcze w sierpniu – miała być odpowiedzią na ruchy natowskich okrętów na Morzu Czarnym w czasie konfliktu na Kaukazie, ponadto wspólne manewry morskie z Wenezuelą pod nosem USA miały pokazać, że strefy wpływów się zmieniają, a Rosja wraca po latach do Ameryki Łacińskiej, by znów wpuścić Amerykanom – wedle malowniczego powiedzonka Nikity Chruszczowa – „jeża do spodni”.
Ciężkie okręty wojenne pływają powoli i „Piotr Wielki” dopłynął na Morze Karaibskie dopiero kilka dni temu. W czasie, kiedy płynął przez Atlantyk, sytuacja zmieniła się. Po pierwsze – rozszalał się huragan „Kryzys”, po drugie – w Ameryce wybrano nowego prezydenta, który może wystąpić z nową ofertą wobec krajów Ameryki Łacińskiej.
Wizyta prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa po krajach Ameryki Łacińskiej też została zaplanowana w czasach, kiedy Rosja groźnie tupała nogą i oznajmiała całemu światu, przede wszystkim Stanom Zjednoczonym, że czas „jednobiegunowego świata” się skończył, a Rosja rozszerza swoje strefy wpływów i to pod nosem wuja Sama. W czasie wizyty wenezuelskiego przywódcy w Rosji Hugo Chaveza w lipcu zapowiadano inwestycje w branżę naftowo-gazową i finalizację negocjacji o kolejnych zakupach rosyjskiego uzbrojenia przez Wenezuelę, a nawet spekulowano na temat utworzenia rosyjskiej bazy wojskowej w Wenezueli. Ale kryzys nie ciotka, po główce nie głaszcze – i wygląda na to, że pomyślane z dużym rozmachem porozumienia o współpracy na razie przyjdzie odłożyć. Miedwiediew wprawdzie podczas wizyty powtarzał mantrę o końcu hegemonii wiadomo kogo, ale uczciwie przyznał, że kryzys każe Rosji zweryfikować ambitne plany.
W sprawie utworzenia wspólnego konsorcjum naftowego z Wenezuelą co najmniej trzykrotnie w ciągu ostatnich miesięcy przyjeżdżał do Caracas wicepremier Igor Sieczin. Porozumienia w tej sprawie jednak podczas wizyty Miedwiediewa nie podpisano – została zawarta ogólna międzyrządowa umowa o współpracy w dziedzinie energetyki. Informujące o wizycie rosyjskie gazety pogubiły się w doniesieniach, czy podpisano oddzielne porozumienia pomiędzy rosyjskimi firmami naftowymi i gazowymi a wenezuelskimi partnerami o planowanej współpracy w dolinie Orinoko czy nie (w kuluarach szefowie rosyjskich firm naftowych skarżyli się, że z partnerami wenezuelskimi trudno dojść do ładu, bo „jedno mówią, a drugie robią”). Zgoda panowała tylko co do umowy o współpracy w dziedzinie energetyki jądrowej – zawarte porozumienie ma być podstawą do przyszłej współpracy przy budowie przez Wenezuelę elektrowni jądrowej. Nie „pociągnięto” tematu sprzedaży rosyjskiej broni – nadal brak informacji o kontraktach, o których tak trąbiono latem przy okazji wizyty Chaveza w Rosji. Nie padły żadne konkretne deklaracje odnośnie wysokości rosyjskich inwestycji. Nie padły też polityczne deklaracje ze strony Chaveza: mówiący z żarem o swej miłości do Rosji wenezuelski prezydent nie zająknął się np. o chęci uznania niepodległości Osetii Południowej i Abchazji.
Zupełnie bez treści okazała się wizyta Miedwiediewa na Kubie. Rosyjski prezydent został przyjęty przez Raula Castro, złożył wieniec i zapowiedział ni z gruszki ni z pietruszki, że Rosja wejdzie ostro do gry o region z innymi zainteresowanymi tym państwami.
O jakie państwa chodziło? Na pewno w pierwszym rzędzie o USA. Tutaj trudno wróżyć, jak będzie przebiegać ta gra – wszystkie (nawet te demonstracyjnie antyamerykańskie) państwa Ameryki Łacińskiej, jak napisałam powyżej, czekają na nowe komunikaty i oferty z Waszyngtonu. Nie wiadomo, jak będą układać się sprawy w warunkach kryzysu.
Ale głównymi rywalami Rosji w krajach Ameryki Łacińskiej są dziś jednak nie Stany, a Chiny i Iran. Prezydent Ahmadineżad jest zainteresowany przede wszystkim antyamerykanizmem wielu przywódców krajów południowoamerykańskich i chce zbudować z nimi antywaszyngtońską oś. Ale Iran wchodzi także do gry gospodarczej. Rok temu podczas wizyty w Boliwii Ahmadineżad zawarł kontrakty na kwotę 1 mld dolarów, w Nikaragui Iran ma sfinansować budowę portu o wartości 350 mln dolarów, z Wenezuelą utworzył wspólne przedsiębiorstwo naftowe.
Tygodnik „Kommiersant Włast’” pisał niedawno: „Niektórzy eksperci podejrzewają, że stosunki Iranu i Wenezueli wychodzą daleko poza ramy legalnych operacji finansowych. Kiedy w zeszłym roku kolumbijskie wojska zaatakowały obóz powstańców z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii, które Chavez zawsze wspierał, zarekwirowano komputer, a w nim znaleziono dane o zamiarze nabycia przez Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii pięćdziesięciu kilogramów uranu. Zdaniem amerykańskich ekspertów wojskowych, główną rolę w tej transakcji mógł odegrać Iran”.
Jeszcze bardziej zaangażowane są w regionie Chiny. Kilkudziesięciu oficerów z krajów Ameryki Łacińskiej odbywa staże w chińskiej armii, zwiększa się też stale eksport chińskiej broni do krajów regionu. W Wenezueli Chińczycy mają interesy naftowe (wspólne przedsiębiorstwo). Dla Kuby ChRL jest drugim partnerem handlowym (wartość obrotów w zeszłym roku osiągnęła wartość 2,7 mld dolarów; dla porównania: Rosja jest na dziesiątym miejscu tej listy, wartość wymiany wyniosła w ub.r. 360 mln dolarów), po katastrofalnych huraganach Pekin przekazał Kubie pomoc w wysokości 1,3 mld dolarów. Podczas wizyty 19 listopada przewodniczącego Hu Jintao w Hawanie podpisano pięć umów gospodarczych. Chiński lider odbył „braterskie spotkanie” z Fidelem Castro (Miedwiediew nie miał tej przyjemności, kontaktował się tylko z młodszym bratem z kubańskiego tandemu). Raul Castro z kolei, podczas spotkania ze studentami z udziałem Hu Jintao, wykonał po chińsku piosenkę poświęconą Mao Zedongowi. Podczas rozmów z Miedwiediewem nie śpiewał. Programem „artystycznym” dla rosyjskiego gościa wykazał się za to przyjaciel Hugo Chavez, który kazał wyćwiczyć swojej kompanii reprezentacyjnej słowa rosyjskiego hymnu. Ustawieni w paradnym szyku wenezuelscy żołnierze z uniesionymi do góry podbródkami grzmieli „Slassia atieeso nasi sobooje” (Sławsia otieczestwo nasze swobodnoje).
W poniedziałek olbrzymi rosyjski atomowy krążownik „Piotr Wielki” rozpocznie manewry na Morzu Karaibskim, ma ćwiczyć operację pod wspólnym dowództwem z okrętami Wenezueli – trzema fregatami, czterema okrętami patrolowymi i czterema kutrami obrony brzegowej: wspólne manewrowanie na otwartym morzu. Czy będzie to remake słynnego „wpuszczania jeża do spodni”, kiedy rosyjskie głowice jądrowe znalazły się w Zatoce Świń?
Pani Aniu jest pani piękną kobietąpolityka nie pasuje do pani zajmijsię pani modą lub innymi komentarzami
Aneczko że Bóg ci inteligencji poskąpił to widać po zawartości tego bloga w/g mnie nie wiadomo o co w nim chodzi i jakie to ma znaczenie ten rodzaj chorobliwych wypocin.
Jancia a jeszcze tak niedawno pisałąś o mądrości Ani.
Podszywasz się pod poetę to sięczuje i mylisz pojęcia brak ci romantyzmuzmien poetę na Pupusia to lepiej do ciebie pasuje
Jjancia; romantyzmem posługują się glupcy z którego dla naszego kraju nic dobrego nie wynikało.Piłsudzki nie byl romantykiem tylko graczem w określonym czasie historycznym co przyniosło określony wynik.Równierz gen. Jaruzelski swoją grą uratował kraj przed głupotą polskiego romantyzmu.Więcej w tym kraju myślenia rozumem a nie głópotą romantyczną i czasem przeszłym z którego nić nie wynika tylko odgrzewanie kotletów romantyzmu.
Odezwał się genarał na wygnaniu po komunie został tylko smród i takie niedobitki jak ty jenerale
jancia;Gdy Wałęsa,JP2 i Regan obalali komunę to gen.Jaruzelski pilnował żebyten ich świętojebliwy uczynek nie zakończył się morzem krwi i trupów dla Narodu Polskiego Dzięki niemu możesz dziś go gnoić i wypisywać idiotyzmy o swoim historycznym patriotyzmie jak ci z JPNu
Odezwał się genarał na wygnaniu po komunie został tylko smród i takie niedobitki jak ty jenerale
A jednak znów Pani podaje nieścisłą informację, albo bardzo się śpieszy opublikować swoje wnioski, pędząc daleko przed parowózem. Wygląda to jakoby było zrobiono umysłowo – wprowadzenie w błąd. Taki drobiazg, a wrażenie psuje.Spotkanie Miedwiediewa z F.Castro odbyło się 28 listopada.
Szanowny Panie!Dziękuję za tę uwagę. Wiadomość o spotkaniu prezydenta Miedwiediewa z Fidelem Castro podała wieczorem rosyjska telewizja, już po tym, jak zakończyłam pracę, mogę zatem uściślenia dokonać dopiero teraz. Swój piątkowy post opierałam na doniesieniach agencyjnych, a tam nie było do wieczora wzmianki o spotkaniu Dmitrija Anatoljewicza z Fidelem Castro. W telewizji pokazano tylko dwa oficjalne „paszportowe” zdjęcia obu polityków, a prowadząca dziennik tv przeczytała dwa zdania o tym, że spotkanie się odbyło. Żadnych zdjęć ze spotkania, tym bardziej żadnej relacji telewizyjnej, nie pokazano. Zresztą niezależnie od tego, czy spotkanie Castro-Miedwiediew się odbyło czy się nie odbyło, to nie zmienia moich wniosków na temat obecności Rosji w tym regionie świata.Jeszcze raz dziękuję za uważną lekturę moich tekstów i zwrócenie uwagi na tę nieścisłość.Serdecznie pozdrawiam