Na 45. Międzynarodowej Konferencji o Bezpieczeństwie w Monachium nastąpiła pierwsza wymiana uprzejmości pomiędzy nową amerykańską administracją (w osobie wiceprezydenta Joe Bidena) i wysłannikiem Moskwy (w osobie wicepremiera Siergieja Iwanowa). Kreml czeka na sygnały z Białego Domu od dawna w wielkim napięciu. Nie kryje, że liczy na „nowe otwarcie”.
To, że prezydent Obama nie pospieszył w pierwszym rzędzie układać się z Moskwą, wyraźnie stawiając na inne priorytety w polityce zagranicznej, wywołuje nieskrywane rozczarowanie rosyjskiej elity. Ambicje Rosji, ucieleśnione w propagandowym haśle „Rosja wstaje z kolan”, to dialog z Waszyngtonem o losach świata jak równy z równym, przywrócenie „sprawiedliwości dziejowej” po kilku latach niefortunnej obsuwy związanej z rozpadem ZSRR i ponowne zajęcie przez Rosję poczesnego miejsca wśród światowych mocarstw. Kremlowska machina propagandowa codziennie tłucze odbiorcom do głów, że bez Rosji żadne ze spraw świata tego nie mogą się obyć, świat uważnie wsłuchuje się w jej głos, a bez tego głosu jest jak dziecko we mgle. Ale najwidoczniej Waszyngton nie ogląda na co dzień rosyjskiej telewizji i nie wie, co zgodnie z propagandową wykładnią Moskwy powinien zrobić w pierwszym rzędzie. Długie milczenie Obamy było coraz bardziej wymowne – Rosja nie jest i nie będzie numerem jeden w długim spisie ważnych spraw.
Ale wreszcie nadeszła pora konferencji w Monachium. To tu dwa lata temu prezydent Putin próbował przymusić Zachód do partnerstwa wedle narzuconych przez Moskwę zasad. Tym razem przedstawicielem Moskwy na konferencji był Siergiej Iwanow, uważany za kremlowskiego jastrzębia, jeszcze półtora roku temu ostrzący sobie zęby na fotel prezydenta Rosji.
Jakie było to pierwsze spotkanie wysokich przedstawicieli Waszyngtonu i Moskwy po amerykańskich wyborach prezydenckich?
Biden najpierw długo w swym przemówieniu mówił o najważniejszych z punktu widzenia Ameryki zadaniach polityki zagranicznej – Afganistan, Pakistan, Iran, Irak, Palestyna, NATO. Kreml nie będzie zadowolony – w wystąpieniu Bidena Rosja zajęła odległą pozycję wśród priorytetów. Biden zaproponował zagadkowe „reset” w stosunkach z Rosją, obiecał dalsze konsultacje w sprawie tarczy antyrakietowej „z naszymi partnerami z NATO i Rosją” (a to, czy tarcza powstanie uzależnił od tego, „czy zostanie dowiedziona technologiczna efektywność systemu”), zapowiedział, że USA nie uznają niepodległości Abchazji i Osetii oraz pojęcia „strefa wpływów”.
A z jakimi propozycjami przyjechał do Monachium Iwanow? Moskwa chce rozmawiać z USA o rozbrojeniu (układ START „kończy się” w grudniu tego roku), co więcej – wedle słów Iwanowa – chce iść jeszcze dalej, czyli wprowadzić do ewentualnego nowego traktatu o redukcji zbrojeń nuklearnych zapis o rezygnacji z rozmieszczania broni strategicznej na poza terytorium własnego państwa (a więc w myśl takiego zapisu amerykańskie okręty atomowe nie mogłyby zawijać do portów poza terytorium USA, ponadto należałoby zwinąć program tarczy antyrakietowej poza granicami Stanów). Po drugie Iwanow zgłosił propozycję, aby do traktatu włączyć „rezygnację z militaryzacji kosmosu”. Ponieważ termin „militaryzacja kosmosu” jest rozmyty, nieprecyzyjny, pojemny, można przypuszczać, że – o ile rozmówcy w Waszyngtonie w ogóle na poważnie wpiszą taki temat do programu negocjacji – będzie on pretekstem do przeciągania rozmów nad traktatem rozbrojeniowym w nieskończoność. Czy to sygnał, że w rosyjskiej dyplomacji następuje na dobre renesans tradycyjnych radzieckich „programów pokojowych” – zbioru propozycji niemożliwych do spełnienia, za to będących powodem do niekończących się korowodów z „amerykańskimi imperialistami”, którzy te znakomite pokojowe propozycje w swoim paskudnym imperialistycznym interesie odrzucali, a Moskwa mogła powtarzać, jak miłuje pokój, tylko jej Stany w tym miłowaniu przeszkadzają.
Znakomity znawca rosyjskiej polityki zagranicznej, profesor Dmitrij Trienin napisał w dzisiejszej „Nowej Gazietie”: „Rosyjskie władze o wiele lepiej wiedzą, czego nie chcą: nie chcą rozszerzenia NATO, powtórzenia „kolorowych rewolucji” [można dodać: nie chcą tarczy przeciwrakietowej w Europie Środkowej, obecności Zachodu na obszarze WNP], niż tego, czego chcą. […] W ciągu ostatniej dekady Moskwie – pretendującej do statusu wielkiego mocarstwa i gwaranta regionalnego bezpieczeństwa – nie udało się rozwiązać ani jednego zamrożonego konfliktu w pobliżu rosyjskich granic. Przyczyna jest jasna: te zawieszone konflikty przez długi czas były wykorzystywane jako instrument blokowania rozszerzenia NATO. Jasne jest i to, że zasadniczym kryterium samodzielności Rosji jest nie tyle gotowość przeciwdziałania czemuś, ile możliwość sformułowania własnego programu i jego realizacja”.
Na razie wygląda na to, że Moskwa – zgodnie ze starą radziecką szkołą – nadal jest dobrze przygotowana do tego, by mówić twarde „niet” i rozmawiać o mitycznej militaryzacji kosmosu. Czy to konstruktywne podejście, dobrze wróżące oczekiwanemu „nowemu otwarciu”? Raczej niet.
Najlepszy system obrony USA to współpraca z Rosją i Chinami jest(poprzez Nich z Iranem też,co identyczny z Turcją i Izraelem interes dbania o integralność Iraku mają)