Wczoraj rosyjski rząd pożegnał się bez fanfar z trzyletnim planowaniem budżetowym. To reakcja wymuszona pogarszającymi się wskaźnikami gospodarczymi. Zmiany wprowadzane są w biegu również w tegorocznym budżecie, opartym na nierealnym założeniu zbyt optymistycznych cen na ropę (95 dolarów za baryłkę), natomiast przyjęte już przez Dumę założenia budżetowe na lata 2010 i 2011 w ogóle mają wylądować w koszu. Premier Putin zapowiedział optymistycznie, że Rosja planuje powrót do uchwalania trzyletnich planów budżetowych nie wcześniej niż w 2013 roku.
Trzyletnie plany budżetowe były jeszcze w ubiegłym roku, kiedy kryzys już dawał mocno znać o sobie, przedstawiane przez oficjalną propagandę jako jeden z naczelnych dowodów na stabilizację rosyjskiej gospodarki pod rządami Putina, były symbolem tej stabilizacji. Choć w istocie ani razu tego „planu trzyletniego” nie udało się wdrożyć (pierwszy był obliczony na lata 2008-2011). Przyznając niemożność realizacji długoterminowych planów, władze tym samym dają sygnał, że budowanie jakichkolwiek prognoz dłuższych niż miesiąc, najwyżej kilka miesięcy, jest zajęciem jałowym – wskaźniki spadają, wymuszając ciągłe zmiany.
Obecnie weryfikacja założeń budżetowych jest niezbędna – wielu ekspertów twierdzi, że przychodzi zbyt późno i że nie będzie zapewne ostatnią w tym roku. Głównym referentem na wczorajszym posiedzeniu rządu był minister finansów Aleksiej Kudrin, który wypowiadał na głos hiobowe wieści: budżet federalny w tym roku nie zbierze co najmniej 25-30 procent planowanych dochodów. Deficyt (zakładany na poziomie 8%, choć jeszcze pod koniec stycznia, zgłaszając w Dumie projekt poprawek do budżetu, przewidywano deficyt w wysokości „tylko” 6% PKB) zostanie pokryty z funduszu rezerwowego. Ponadto po raz pierwszy zapowiedziano z wysokiej trybuny, że mają zostać ścięte pewne kategorie wydatków budżetowych (m.in. wydatki na niektóre inwestycje, na transport, na telekomunikację). Odnowiony, a właściwie nowy, projekt budżetu na bieżący rok zostanie przepuszczony przez Dumę w przyszłym tygodniu. Minister Kudrin zaznaczył, że funduszu rezerwowego na pokrycie deficytu budżetowego (przewidywanego również w kolejnych latach) wystarczy na dwa i pół roku, w połowie 2011 roku Rosja może zacząć pożyczać za granicą. Tyle oficjalne, stonowane czynniki. Mniej stonowani, piszący w alternatywnych wobec władz internetowych mediach analitycy, zajmujący się gospodarką, twierdzą, że wydawanie rezerw (i to głównie gdzieś pod stołem, najbliższym ludziom z otoczenia) idzie w takim tempie, że i deficyt będzie większy, i pieniądze skończą się dużo szybciej.
Premier Putin zobowiązał rząd, aby w żadnym razie nie ciąć w budżecie wydatków socjalnych. Ale gdzieś trzeba ciąć. Zapewne nie wszyscy krewni i znajomi Królika zdołają się wykarmić przy „karmuszce” jak za tłustych lat. I może im się to nie spodobać. Rękę po rezerwowe pieniądze w trudnych czasach wyciąga wielu chętnych. Już widać, że dla wszystkich chętnych nie wystarczy. Władimir Władimirowicz będzie musiał podejmować niełatwe decyzje – komu dać, komu odmówić. Czy ofiarą koniecznych cięć okaże się więc monolit obozu rządzącego?
Aneczko;Uważam że po zmianie swego wyglądu z blondynki na brunetkę nie stałas się wcale mądrzejsza.Od farby nie przybywa rozumu i mądrości.
Aneczko;Uważam że po zmianie swego wyglądu z blondynki na brunetkę nie stałas się wcale mądrzejsza.Od farby nie przybywa rozumu i mądrości.Jnteligencję ma się już od urodzenia
Nie ubliżaj nikomu typoeta Byłby ze mnie poetaTylko głowa nie ta Zetnij głowę i szyję będzie szflikna pomyje
Szanowna Pani! Przyznaję, że przez przypadek wszedłem na Pani blog, kilka artykułów przeczytałem i spodobały mi się. Pisze Pani w sposób wyważony, ale ze znawstwem o Rosji; jej wewnętrznej sytuacji politycznej, gospodarczej, artystycznej i o innych wydarzeniach jakie tam się dzieją. Gratuluję, i proszę pisać tak dalej w tym stylu.P.S. Jestem ciekaw jak w tym kryzysie radzi sobie prowincja, prości ludzie. Jeśli zechciałaby Pani któryś z artykułów poświęcić tej tematyce, chętnie przeczytam.
Jeżeli chciałbyś wiedzieć jak radzi sobie prowincja i prości ludzie to wystarczy udać się poza rogatki któregoś z miast polski i nie będziesz musiał czytać mądrego reportażu Ani i wymagać od niej takiego wysiłku intelektualnego i kosztownego wyjazdu do Rosji.Pani Ania lubi tylko coś napisać a czy to jest prawdą to nie jest ważne, ponieważ ma płacone za określony kierunek spojrzenia na sprawy naszego sąsiada uzależnione od spojrzenia kto jej płaci.
Bardzo dziękuję Panu „Elh” za wpis. Szczególnie za zahaczenie tematyki rosyjskiej prowincji. Postaram się pisać w takim razie nie tylko o rozgrywkach w obrębie moskiewskiego Sadowego Kolca, ale częściej zaglądać do regionów – każdy z nich inny, ciekawy na swój sposób.
Szanowna Pani!Znów Pani post w blogu zmusza mnie wypowiadać się.A może tak spróbować zrobić porównanie w dynamice najważniejszych wskaźników gospodarczych Rosji i innych państw Europy czy świata? Polski np. Czy Niemiec. Pozwoli to zobaczyć problemy o których Pani pisze w trochę innym świetle. Analiza ma większą wartość gdy wnioski można z czymś porównać. Zdaje się że porównanie takie będzie nie na korzyść większości państw.
Nasz największy sąsiad Rosjadobrze jest wiedzieć o nimco sie dzieje lepiej go miećza przyjaciela niż za wrogaA Pani komantarze nas przybliżają do nichDziękuję Pani Aniu Jaś
Jasiu ;co w tym komentarzu Ani znalazłeś mądrego żeby poznać rosjan co im w duszy gra??. To tylko są chorobliwe psychiczne wynaturzenia red. bloga do tego rusofoba który jest niby analitykiem OSW czerpiącym określone wiadomości z plotek lub prasy brukowej i tym podpierającym się w swoich komentarzach.Czas zwiedzić Rosj i cos napisac madrego