Ogłoszono wstępne wyniki wyborów mera Soczi – kandydat z ramienia partii „Jedinaja Rossija”, popierany przez premiera Putina Anatolij Pachomow według komunikatu komisji otrzymał 76%, jego najważniejszy rywal – Borys Niemcow, kandydat z ramienia pozasystemowej opozycji – 13,5%. Pozostali uczestnicy wyścigu dostali 1-3% głosów.
Wybory mera Soczi były jednym z ciekawszych wydarzeń politycznych w Rosji w ostatnim czasie, swego rodzaju poligonem. Po pierwsze, miejsce – Soczi ma być gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich w 2014 roku. „Soczi-2014” to jeden ze sztandarowych projektów Putina. Obiekty olimpijskie trzeba budować od zera. To gigantyczna kasa. Czy merostwo w takim mieście można było „oddać” komuś, do kogo nie ma się stuprocentowego zaufania, mało tego – do kogoś, kto jest jednym z najbardziej zagorzałych krytyków rządzącej ekipy z Putinem na czele?
Mimo to do wyścigu wyborczego dopuszczono Borysa Niemcowa – polityka kojarzonego z wyklętymi przez Putina latami 90., obecnie jednego z liderów opozycyjnego ruchu „Solidarność”. Dopuszczono, co nie znaczy, że stworzono równe szanse. Pełniący obowiązki mera Pachomow miał osobiste wsparcie Putina, całej machiny biurokratycznej, prokremlowskich „technologów politycznych”. Przeciwko Niemcowowi zorganizowano brudną kampanię. Wyemitowano m.in. film przedstawiający kandydata opozycji jako człowieka umoczonego w kontakty z mafią, przypisano mu związki z koreańskim wywiadem i zamiar „odsprzedania” olimpiady Koreańczykom, oskarżono o zamiar zorganizowania prowokacji, kolorowej rewolucji etc. Niemcow pozbawiony był dostępu do mediów, możliwości prowadzenia kampanii wyborczej, debaty.
Ciekawe jest jednak już samo to, że władza dopuściła Niemcowa do udziału w wyborach. W czasach Putina w wyborach municypalnych (a także wszelkich innych) startować mogli tylko kandydaci „partii władzy”, jej sojuszniczych stronnictw i tzw. systemowej opozycji (partia Żyrinowskiego, komuniści). Udział Niemcowa – człowieka spoza systemowej opozycji – to znacząca odmiana (wszyscy rosyjscy komentatorzy zgodnie twierdzili, że decyzja o pozostawieniu Niemcowa w stawce wyścigu zapadła na najwyższym szczeblu). Fasadowość w pełni kontrolowanego przez władze od początku do końca procesu wyborczego gwarantowała wygraną kandydata obozu rządzącego. „W naszym fachu nie ma strachu”. Bo – jak mawiał pewien klasyk budujący potęgę demokracji w ostoi realnego socjalizmu – nieważne, jak się głosuje, ważne, jak się liczy głosy.
Przedstawiciele sztabu wyborczego Niemcowa liczyli glosy w badaniach exit poll. Według nich, Pachomow otrzymał 46%, Niemcow – 35%. Powinna się zatem odbyć druga tura. Niemcow zamierza się sądzić, uznaje wybory za sfałszowane. Podważa m.in. głosy oddane przed 26 kwietnia w głosowaniu przedterminowym.
„Technologia” masowego przedterminowego głosowania najwyraźniej się w Soczi sprawdziła – dziś dziennik „Wiedomosti” pisze, że być może podobna możliwość głosowania zostanie dopuszczona podczas najbliższych wyborów do Dumy Państwowej (w 1996 r. przedterminowe głosowanie zniesiono, uznano, że stwarza to szerokie pole do nadużyć).
Jak napisała w redakcyjnym komentarzu internetowa Gazeta.ru: „Wybory w Soczi pokazały, że aby w dzisiejszej Rosji wygrać [wybory], nie trzeba ani programu, ani zdolności, ani nawet technologii wyborczych. Wystarczy użyć władzy. […] Nie należy jednak zapominać przy tym o materii przyziemnej. Choć operacja przymuszania Soczi do wielkiego zwycięstwa nad Niemcowem była oczywistą farsą, mieszkańcy miasta wzięli w niej udział dobrowolnie. Niezależnie od tego, co władze chciały osiągnąć „organizując” taki nieprawdopodobny rezultat, i bez tych wysiłków opozycja pokazała, że nie może wygrać w warunkach nieuczciwego sędziowania”.