W dorocznym światowym rankingu pokoju – Global Peace Index – Rosja zajęła 136. miejsce na 144. Listę sporządza Instytut Gospodarki i Pokoju w Sydney we współpracy z wieloma instytucjami naukowymi na całym świecie. Pierwsze miejsce zajęła w tym roku Nowa Zelandia (w ubiegłym roku pierwsza była Islandia, która spadła obecnie na czwarte miejsce).
Interesujące są kryteria, wedle których mierzy się umiłowanie pokoju poszczególnych państw. Jest ich łącznie 23. W badaniu bierze się pod uwagę przede wszystkim czynniki związane z wewnętrzną stabilnością społeczeństwa i efektywnością państwa, aspekty odnoszące się do tradycyjnych pojęć bezpieczeństwa znajdują się na drugim planie, choć też są bardzo ważne. Tak więc mierzy się podczas badania potencjał przeprowadzenia zamachów terrorystycznych, poziom przestępczości, poszanowanie praw człowieka, wskaźnik liczby więźniów na sto tysięcy mieszkańców, poziom korupcji, stosunki z sąsiadami, stopień efektywności działania systemu politycznego/państwa, dochód na głowę mieszkańca, poziom edukacji, wolność mediów, poziom niestabilności politycznej (potencjalne zamachy stanu, obalenie władzy siłą), poziom militaryzacji, poziom wewnętrznych napięć i konfliktów, potencjał konfliktów zbrojnych w kraju i poza jego granicami.
Dlaczego Rosja znalazła się na szarym końcu listy w doborowym towarzystwie takich oaz spokoju jak Pakistan, Korea Północna, Czad czy Irak? Mimo wygibasów propagandy i światłych haseł prezydenta Miedwiediewa, wzywającego lud na barykady do walki z korupcją, Rosja pod rządami dzielnego tandemu pogrąża się w korupcji. Aparat państwa trudno uznać za efektywny. Pod względem liczby więźniów na sto tysięcy mieszkańców Rosja wykazuje jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Jeśli chodzi o wolność prasy i demokratyczność wyborów, w badaniach mierzących te wskaźniki Rosja zajmuje jedne z ostatnich miejsc na świecie. Poziom wewnętrznych napięć i konfliktów – rośnie wraz z rozlewaniem się kryzysu gospodarczego.
Kluczowe wydają się jednak dwie sprawy: ambicje Rosji, by znowu – jak za najlepszych czasów Związku Radzieckiego – uzbroić się po zęby oraz stale pogarszające się stosunki z sąsiadami. Moskwa zaprezentowała w zeszłym roku, że może się odwołać do argumentów siły, jeśli przegrywa na polu dyplomacji i konkurencji cywilizacyjnej. Zeszłoroczna wojna z Gruzją też sprawiła, że Rosja spadła o jeszcze trzy pozycje w porównaniu z zeszłorocznym Global Peace Index. Ze zmiennym szczęściem stosując kij i marchewkę, Rosja próbuje utrzymać w wyznaczonej przez siebie strefie wpływów państwa obszaru WNP. Z tymi państwami, które inaczej wyobrażają sobie przyszłość niż w ciasnym uścisku niewątpliwie miłującej pokój Rosji, Moskwa ma coraz bardziej na pieńku. Stosunki z Ukrainą są bardzo napięte, pamięć o styczniowej wojnie gazowej jeszcze nie umarła, a już premier Putin grzmi, że Ukraina jest niewypłacalna, a więc trzeba będzie zakręcić Europie kurki. Na wolnym ogniu Rosja podgrzewa propagandowo wszystkie możliwe kociołki konfliktu – Krym, pamięć historyczną, ambicje Ukrainy, by stać się częścią obszaru europejskiego i wyrwać się z jedynej słusznej orbity Moskwy. Ostatnio niesłodko zrobiło się nawet na linii Moskwa-Mińsk. Podczas wizyty Putina w Mińsku nic nie uzgodniono, a Białorusi jak tlenu potrzeba kredytów, by załatać dziurawą jak sito gospodarkę. Po czym odbyła się żenująca wymiana inwektyw (Łukaszenka pod adresem władz rosyjskich) i pouczeń (Miedwiediew w stronę niewymienionego z nazwiska partnera-niewdzięcznika). Coraz bardziej komplikują się stosunki z krajami Azji Centralnej, zwłaszcza z Turkmenistanem – to drugi ważny front wojny gazowej, jaką prowadzi Rosja, ale to temat na oddzielną opowieść.
Czy ta Pani kończyła jakąś szkołę O.Dyr Rydzyka? Czy pracuje dla „Braci” i ich mocodawców? Do propagandy antyrosyjskiej to ona się nadaje, ale o Rosji i tematach z nią związanych pojęcia brak. 100% propagandy bardzo dalekiej od prawdy.
No cóż. Nie ustaje Pani podziwiać mnie zdolnością wyszukiwania tematu niby „o Rosji”.Kogo mogą zainteresować jakieś tam indeksy Instytutu, powstałego 2 lata temu, nieznanego nikomu w świecie, oprócz „wązkich” fachowców od badań statystycznych? Nawet Wikipedia w wersii Polskiej milczy na temat tej instytucji. Może Pani wie, kto finansuje ten Instytut? Bo od tego często zależy wynik badań. (że Uniwersytet w Sydney etc. wiem i proszę nie przytaczać oficjalnych informacji).Co do poszczególnych wskaźników i indeksów. Czy Pani poważnie zgadza się z indeksem USA, które od lat utrzymują armię w kilku państwach, prowadzą akcje wojskowe, bombardują nawet Europę, rozmiszcza tarcza rakietowe po całym świecie etc.etc.?Jeżeli tak, to jest to mójostatni komentaż w Pani błogu :)Z poważaniem,Nikołaj
Szanowny Panie!Tematem zainteresowałam się między innymi dlatego, że ten niszowy, Pańskim zdaniem, ranking omówiło i skomentowało bardzo wiele rosyjskich gazet i stron internetowych. Chyba że temat w Rosji jest interesujący dlatego, że jest „niby o Rosji”, jak Pan napisał, a nie o Rosji i opinii o niej w świecie, jaka powstaje między innymi na podstawie różnych zestawień i rankingów. Nie znam źródeł finansowania australijskiego instytutu, wiem, że w opracowaniu rankingu brało udział wiele instytucji z całego świata, m.in. prestiżowy sztokholmski SIPRI. Rozumiem, że Pańska uwaga o źródłach finansowania miała być aluzją do tego, że ranking jest tendencyjny. Nie podzielam Pańskiej opinii.Wskaźniki, wedle których sporządzono listę, obejmują, tak jak napisałam, nie tylko kwestie „twardego” bezpieczeństwa, czyli militaria i ich użycie, ale także – a nawet w większej części – kwestie „miękkiego” bezpieczeństwa i kwestie stabilności systemów politycznych i życia społecznego w ocenianych krajach. I zgodnie z tymi kryteriami Rosja znalazła się na 136. pozycji, a Stany Zjednoczone, które – jak słusznie Pan zauważył – mają duży power militarny i zeń korzystają, na bodaj 83. Gdyby ranking uwzględniał wyłącznie siłę militarną, lista wyglądałaby inaczej i zapewne USA znalazłyby się przed Rosją, która ustępuje im pod względem potencjału.
Miejsce w tym rankingu mówi samo za siebie. A jeśli wpływy „Braci” i ich mocodawców sięgają do Instytut Gospodarki i Pokoju w Sydney no to tylko należą im się gratulacje.