To było w 1936 roku, 27 stycznia. Kilkuletnia dziewczynka – Gela (Engelsina) Markizowa z Buriacji wręcza bukiet kwiatów Stalinowi podczas uroczystości na Kremlu. Wódz bierze dziecko na ręce, mruży dobre wodzowskie oczy w uśmiechu. Tę chwilę utrwala fotograf.
Następnego dnia wszystkie gazety opublikowały zdjęcie. Podpis głosił: „Dziękujemy towarzyszowi Stalinowi za szczęśliwe dzieciństwo”. Fotografia przedstawiająca uradowanego Stalina z dzieckiem na ręku i z bukietem kwiatów została rozkolportowana na milionach plakatów i pocztówek. Miała przekonać cały Związek Radziecki, ba, cały świat o tym, jak dobrze jest żyć w kraju budującym socjalizm i szczęśliwe społeczeństwo bezklasowe.
W ZSRR zaczyna się „szał na Gelę”. Rodzice ubierają dzieci w bluzy z marynarskim kołnierzem (taką miała na zdjęciu ze Stalinem mała Gela), u fryzjera każą ostrzyc dzieci „jak dziewczynkę ze zdjęcia ze Stalinem”.
Na podstawie fotografii rzeźbiarz Gieorgij Ławrow wykonał kompozycję „Stalin i Gela”. Rzeźbę powieloną potem w trzech milionach kopii (!), stały wszędzie – w parkach, na skwerkach, szkołach. Po powrocie do Buriacji Engelsina jest zapraszana na najprzeróżniejsze imprezy i fetowana. „Później tak fetowano naszych pierwszych kosmonautów” – powie w wywiadzie.
Można powiedzieć, że faktycznie rok 1936 to był rok szczęśliwy. W porównaniu z krwawą łaźnią kolejnych lat. Ojciec dziewczynki był partyjnym dygnitarzem w republice buriacko-mongolskiej. Ardan Markizow rok po pamiętnym spotkaniu na Kremlu został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Japonii, udział w organizacji panmongolskiej oraz sabotaż i planowanie spisku na życie Stalina. Został stracony w 1938 wraz z niemal całym kierownictwem republiki. Matka Geli, żona wroga ludu, też została aresztowana i zesłana do Turkiestanu, po czym zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Pięćdziesiąt lat później jej córka Gela w archiwach znajdzie notatkę szefa NKWD Turkiestanu do Ławrientija Berii: „Mieszka tu zesłanka Markizowa, ma pamiątki po Stalinie. Co robić?”. Dopisek Berii: „USUNĄĆ”. Dziękujemy towarzyszowi Stalinowi za szczęśliwe dzieciństwo.
Powstała niewygodna sytuacja. Wódz na słynnym plakacie trzyma na rękach córkę wroga ludu i jeszcze się uśmiecha. Co w takim razie zrobić z milionami plakatów i rzeźb „Stalin i Gela”. Zniszczyć? Wyciąć dziewczynkę? Inżynierowie dusz znaleźli wyjście: znaleźć „zamiennik”. Zatrzeć prawdziwą tożsamość dziewczynki. Przecież Stalin kocha wszystkie dzieci. Ta nowa „Gela” musi być odpowiednia – najlepiej pionierka albo sportsmenka.
Dobrano zmienniczkę: Mamlakat Nachangowa była przodownicą pracy z Tadżykistanu, wsławiła się zbierając bawełnę nowatorską metodą (oburącz). To nic że podobieństwa pomiędzy dziewczętami nie było, Tadżyczka była sporo starsza od Geli, inaczej zbudowana, inaczej ubrana. Łączyło je tylko jedno: obie kiedyś były u Stalina.
W całym Związku Radzieckim na rzeźbach Ławrowa wymieniono napisy: zamiast „Stalin i Gela” pisano „Stalin i Mamlakat”. Nikt nie pytał o powody metamorfozy. Rzeźbiarza Ławrowa „na wszelki wypadek” zesłano na piętnaście lat do łagru.
Gela po śmierci matki znalazła się w domu ciotki w Moskwie, skończyła szkołę, studiowała na uniwersytecie (na jednym wydziale z córką Stalina, Swietłaną). Wyszła za mąż, pracowała w Indiach. Zmarła w 2004 roku.
Po wielu latach Engelsina chciała nawiązać kontakt z Mamlakat Nachangową, ale była przodownica pracy nie miała ochoty na rozmowę.
Aneczko w tym czasie historycznym w każdym kraju było podobnie.Dzisiejszy papież Benedykt XVI należał do HitlerJugend i też w pięknym mundurku.Chociaż nasz min.Giertych też wymyślił w XXI wieku mundurek lecz na szczęście nie przyjął się.
Szanowna Pani! I CO? Oto patanie… Szczerze mówiąc, wierzyłem, że jest Pani analitykiem poważnej instytucji – Ośrodka Studiów Wschodnich. Rozumiem, że pisać tu, nie jest to samo, co na stronach „Tygodnika Powszechnego”. Ale w Pani blogu widzę co raz mniej analizy i co raz więcej prostych opowiadań albo streszczeń z rosyjskich stron internetowych, które mógłbym przeczytać bez pośrednictwa Pani.Zanim się pożegnać chciałbym zaprosić Pani do przesłuchania fragmentów audycji Polskiego Radia 1. Rozsądni i poważni ludzie rozmawiają o Rosji. Rozumiem, że może to być dla Pani nie do wytrzymania, bo jest tam aż 62 minuty z piosenkami Seweryna Krajewskiego i nie tylko. Oprócz tego całkiem inne poglądy niż te, które Pani głosi. Nie mniej… Takie audycje rzadkość w Polsce.Specjalnie dla Pani zrobiłem to nagranie. http://blogs.mail.ru/mail/jand/E0E8F24A8873616.htmlJeżeli link się rozerwie, Pani wie jak go podreperować.Z poważaniem,Nikołaj
Szanowny Panie Nikołaju!Dziękuję za kolejny kąśliwy komentarz. Pyta Pan – i co? Nic szczególnego. Chciałam opowiedzieć historię, która mnie zaciekawiła i opowiedzieć ją polskim Czytelnikom, którzy nie mają być może czasu i sposobności, aby czytywać rosyjskie strony internetowe. I przypomnieć o czasach pogardy. I tyle.Dziękuję za odesłanie do Czerwonych Gitar. Kiedy byłam małą dziewczynką, bardzo lubiłam ich piosenki. Od dawna jednak wolę bardziej wyrafinowaną muzykę i do przebojów pana Krajewskiego powracam jedynie sporadycznie.Pozdrawiam serdecznie
Szanowna Pani! Coś tu nie gra!! Jakim cudem dziewczynka studiowala razem z córką Stalina??. Przegapili „pomiot” wroga ludu!!! Proszę to urealnić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Szanowny Czytelniku-Wykrzykniku!W jednej z publikacji (ale tylko jednej, dlatego nie napisałam tego w tekście) znalazłam wytłumaczenie: Gela, gdy po tułaczce po domach dziecka znalazła się pod opieką ciotki w Moskwie, podobno zmieniła nazwisko.Studiowała na tym samym wydziale, co Swietłana Alliłujewa (choć nie na tym samym roku).Serdecznie pozdrawiam
Dziękuje! To mi wystarcza.
Dziękuję Pani za opisanie tej historii. Mimo, że o czasach stalinizmu i terroże tamtych lat wiemy dziś bardzo dużo, to opisane tu losy tej dziewczynki i jej rodziny powodują, że po przeczytaniu włos się jeży na głowie. Dziś można zauważyć, że próbuje się przez niektóre środowiska a nawet kraje wybielać tamte czasy. Z bandytów czyni się bohaterów, z bezdusznego systemu – obrońcę ludzi (miast i wsi). Wyciąganie na światło dzienne i publikowanie takich wydarzeń proces zakłamywania historii znacznie opóźnia i spowalnia. Niemała w tym Pani zasługa, i za to chciałem podziękować.
Rozumime, ze artykul pana Jozefa Syalina „Syna za ojca nie odpowiada”, nie jest pani znany.
Szanowny Panie!Nie bardzo wiem, jak ten Pański przytyk skomentować.Takiego artykułu Józefa Wissarionowicza rzeczywiście nie znam. Znam taki cytat z jego wypowiedzi (proszę zajrzeć: http://bibliotekar.ru/encSlov/17/216.htm).W czasach pogardy Wielki Wódz rzucił wiele wspaniałych haseł, które miały się nijak do rzeczywistości. Jak choćby filmy z tego okresu, w których szczęśliwi ludzie zgodnie sławili Wodza i jego politykę. W okresie stalinowskim nie powstawały filmy o Wielkim Głodzie na Ukrainie, Gułagu czy czystkach w wyższym dowództwie armii. W czasie gdy Stalin rzucił hasło „Żyt’ stało łuczsze, żyt’ stało wiesielej”, w najlepsze trwały egzekucje bez sądu, rozkułaczanie, darmową siłę roboczą wieziono setkami tysięcy do łagrów itd.Cytowana przez Pana złota myśl wodza: „Syn za ojca nie odpowiada” była w realu stosowana a rebours, to znaczy synowie i córki wrogów ludu spadali – w najlepszym razie – do drugiej kategorii obywateli, w gorszym – byli represjonowani na równi z rodzicami.
Dziekuje za upomnienie. No coz, z historii KPZR mialem 5, ale pamiec jest zawodna.Natomiast jest faktem, ze zasada „syn za ojca nie odpowiada” byla zasadniczo przestrzegana. Co oznaczalo, ze jakkolwiek los dzieci wrogow ludu byl nie do pozazdroszczenia, to sam status dziecka wroga ludu nie stanowil zasadniczej przeszkody dla dostepu do nauki czy jakiejs tam kariery zawodowej (aczkolwiek sam fakt spedzenia jakiegos tam okresu zycia w sierocincu powaznie obnizal poziom wyksztalcenia).W tym sensie stalinowska stalinisci byli nawet nieco bardziej normalni od co bardziej nawiedzonych demokratow pokroju pan Nowodworskiej i Latyninej, ktorzy chcieliby objac niejakich „komunistow” absolutnym zakazem kariery zawodowej.
I ponownie jesteśmy przy pomnikach.Niektóre są gorące , niektóre zimne , niektóre obojętne a niektóre naładowane emocjami.Niektóre pomniki nie sprawiają kłopotów ,a niektóre potrafią cały aparet państwowy sobą zajmować.Z pewnościę zależy to od kraju i stosunku do pomników.Z pewnością w wielu krajach stawiane są pomniki.W Polsce postawiono liczne pomniki JanaPawła II.Ale są to pomniki stawiane przez lokalne społecznościwedług różnych projektów artystycznych.W Rosji stawiano według jednego wzoru.I jeszcze te uśmiechnięte lico mordercy , który powinien siedzieć na ławie oskarżonych w Norymberdze obok Himmlera i Hitlera .Niestety ci jednak wcześniej popełnili samobójstwo.Dziwne , bo w Niemczech nie stawiano im pomników.Na odmianę ochoczo tymi nazwiskami nazywano ulice i place.Zbrodniarze hołubieni przez narody.I jaki jeszcze później kłopot z tego może wyniknąć.Kłopot dla władz , gdy okazało się ,że dziewczynka jest córką zdrajców .Jej szczęście ,że przeżyła tyrana i mogła poznać prawdę.
Dziekuje za przypomnienie.Pozwole sobie przypomniec tlo historyczne. W marcu ’17-go roku kilku dworakow dokonalo przewrotu palacowego, w wyniku ktorego wladze przejeli rosyjscy socjalisci i rozpoczeli demokratyczne reformy. Po 7 miesiacach wladza znalazla sie na bruku i zostala z niego podjeta przez radykalnych socjalistow (S-R i bolszewikow), ktorzy to radykalni socjalisci wprowadzili anarchie. Nastepnie bolszewicy opanowali anarchie i zaczeli budowac socjalizm w oparciu o uznana przez licznych myslicieli aczkolwiek przez nikogo do tego czasu nie zweryfikowana teorie socjologiczna pana Marksa. Co na przelomie lat dwudziestych i trzydziestych doprowadzilo panstwo rosyjskie do stanu oplakanego. Mimo takich radykalnych srodkow jak kolektywizacja i konfiskata wszystkich dobr przydatnych do sprzedazy za granice, przemysl nie byl w stanie dostarczyc towarow konsumpcyjnych ani broni dla wojska.Po rozprawie z partia w ’37-ym roku narod dostal towary konsumpcyjne, a armia bron. A po paru latach kraj nawet stworzyl armie i z wielka bieda wygral wojne. Jak twierdza marksisci, praktyka jest kryterium prawdy. Co w danym konkretnym przypadku oznacza, ze bezcenne kadry bolszewickie stanowily hamulec rozwoju kraju. Otoz, leninowskie twierdzenie, jakoby “rewolucje sa lokomotywami postepu” jest niezbyt precyzyjne. Czasem z rewolucji jest jaki pozytek, ale zawsze musi byc spelniony jeden warunek – nalezy rozprawic sie z rewolucjonistami.Otoz, szanowna pani, ten ciag wydarzen dotyczy rowniez chwalonych przez pania rosyjskich rewolucjonier-demokratow, zwanych popularnie w narodzie “liberastami”. Przypomnijmy, czegoz to chca demokraci? Odsunac od wladzy putinowcow, niekoniecznie w sposob legalny, zato przy poparciu zagranicy. Juz bylo – w marcu ’17-go roku tak zalatwiono cesarza. Co obiecuja demokraci? Gruszki na wierzbie – realizacje reform, bedacych po czesci kopia rozwiazan wprowadzonych niedawno w Europie i nie sprawdzonych w dluzszej praktyce, zato modnych wsrod ludzi z zespolem Humanistycznego Sposobu Myslenia, a po czesci niejaka adaptacja mysli pana Sorosa, ktora juz dala oplakane skutki na Ukrainie, w Gruzji, Moldawii i Kirgizii. Juz bylo – wiosna i latem tegoz ’17-go roku. Na kogoz sie opieraja demokraci? Na mlodziez niezdolna do prowadzenia businessu i nie mogaca liczyc na kariere urzednicza. Juz bylo – to tacy ludzie przeprowadzili rewolucje i wojne domowa. Kim sa sojusznicy demokratow? Nacjonal-bolszewicy – i to juz bylo, konkretnie w listopadzie ’17-go roku.Bez problemu moga dac odpowiedz na pytanie “czym to sie skonczy”? No coz, narod rosyjski ma dlugotrwala szczepionke od rewolucji, wiec prawdopodobnie niczym – i to jest najmniej szkodliwy wariant. Natomiast w przypadku sukcesu onych demokratow sa zasadniczo trzy mozliwosci. Albo kraj popadnie w marazm na podobienstwo NEP-u, albo rewolucjonisci skocza sobie do gardel i sie wzajemnie wymorduja, albo znajdzie sie nowy Buonaparte to besh Stalin, ktory uzurpuje wladze i zaprowadzi jaki porzadek.