Tym razem wizyta premiera Izraela Benjamina Netanjahu w Moskwie była jawna i oficjalna – w przeciwieństwie do ostatniej, sekretnej i nieoficjalnej, do której doszło we wrześniu ubiegłego roku w związku z kryzysem wokół tajemniczego ładunku wiezionego przez statek Arctic Sea (jak ujawniły izraelskie media, Netanjahu odwiedził wtenczas Rosję, by domagać się zawrócenia dostaw do Iranu rosyjskich systemów S-300, jakie jechały rzekomo tajemniczym statkiem).
Celem głównym obecnej wizyty Netanjahu jest nakłonienie Kremla do poparcia poważnych międzynarodowych sankcji wobec Teheranu, które miałyby zapobiec stworzeniu irańskiej bomby atomowej. Wszystko wskazuje na to, że izraelskiemu premierowi nie udało się wydusić z prezydenta Miedwiediewa obietnicy, że Rosja poprze w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rezolucję o sankcjach. Rosja ma do ukręcenia z Teheranem własne gospodarcze lody. Kilkakrotnie wprawdzie wysoko postawieni rosyjscy politycy dawali do zrozumienia, że Moskwa mogłaby przyłączyć się do sankcji, ale zaraz obwarowywano to warunkami i zapowiedziami, że to ostateczna ostateczność. Jak donoszą agencje, sprawa sprzedaży S-300 Iranowi również została zawieszona na kołku – Rosja zapewnia, że wszelkie dostawy są w pełni legalne, a kompleksy S-300 mają charakter defensywny. Podczas moskiewskich rozmów, jak piszą media, strona rosyjska zapewniła, że weźmie pod uwagę stanowisko Izraela w tej kwestii, ale… sorry Winnetou, biznes to biznes.
W relacji telewizji rosyjskiej ze spotkania Netanjahu-Miedwiediew te dwa najważniejsze tematy rozmów wymieniono jedynie mimochodem wśród punktów, jakie zostały dzisiaj poruszone. Na plan pierwszy wyciągnięta została sprawa pełnego zrozumienia obu stron dla konieczności przeciwstawienia się próbom zafałszowania historii (Izraelowi zależy na potępieniu Ahmadineżada za negowanie Holocaustu, Rosji – na przeciwstawieniu się tym, którzy podważają „rezultaty II wojny światowej”).
Nie wspomniano ani słowem o jeszcze jednym drażliwym temacie w stosunkach dwustronnych: niedawnej wizycie w Moskwie lidera Hamasu Khaleda Mashala.
To jeszcze nie koniec wizyty: jutro zaplanowano spotkanie Netanjahu z Władimirem Putinem. Komentatorzy sugerują, że Moskwa powinna się ostro targować i poparcie dla sankcji przeciwko Iranowi zamienić na korzystne kontrakty (które co najmniej zrekompensowałyby ewentualne straty z powodu zerwania kontraktów rosyjsko-irańskich). Jeden z ekspertów cytowanych przez dziennik „Niezawisimaja Gazieta” wskazuje: „Zachód – aby zyskać poparcie Rosji w sprawie Iranu – mógłby pomyśleć o zmianie swojej polityki na obszarze postradzieckim. Partnerzy Moskwy mogliby wyciągnąć odpowiednie wnioski odnośnie celowości zbudowania gazociągu Nabucco i wziąć pod uwagę to, dlaczego Gazprom nie bierze w nim udziału”.
Kombinacja, jak widać, piętrowa. Zresztą ewentualne przekonanie Moskwy, że powinna przyłączyć się do antyirańskich sankcji jeszcze nie kończy tematu: przeciwko sankcjom są wszak Chiny. I Moskwa dobrze o tym wie. Ale jak tu nie potargować się w tak sprzyjającym momencie?
Na razie bez większych zmian.Trochę ploteczek analitycznych z których nic nie wynika.Ot tak sobie popisałam ponieważ do roboty nic nie miałam.
Rzeczywiście Rosja ma poważne argumenty przetargowe.Zachśd natomiast nie zna Rosji , nie zna mentalności rosyjskiej , anoi nie zna języka jakim mówi Rosja.Rosyjkie tak wcale nie musi oznaczać zachodniego tak.Dostawa gazu i ropy w dzisiejszych czasach mogą decydować o ” być lub nie być”.Mogą również decydowaę o uzależnieniu energetycznym od Rosji.Dlatego Rosji forsowała Rurociąg Pónocny , a była przeciwko rurociągowi Nabocco.Nabucco ma płynąć gaz z Kazachstanu i ewentualnie z Iranu.A więc dla Rosji żaden interes.Ani gospodarczy , ani polityczny.Europa chce się wymknąć z uzależnienia. Czy to się uda?