Nowe to tylko dobrze zapomniane stare, jak uczy mądrość ludowa. O nie do końca wyjaśnionych poczynaniach zastępcy mera Petersburga ds. kontaktów z zagranicą na początku lat 90. swego czasu pisały gazety. Od 2000 roku nie piszą. Może dlatego że wicemer został wtedy prezydentem i w Rosji wkrótce zaczęła w mediach obowiązywać zasada: o prezydencie albo nic, albo dobrze.
Tymczasem teraz ni z tego ni z owego po stare gazety i dokumenty w swoim archiwum sięgnęła Marina Salje, była deputowana petersburskiej rady miejskiej. Przez dziesięć lat nie odzywała się, siedziała gdzieś na odludziu w pskowskiej guberni. Ostatnio zabierała głos przed wyborami prezydenckimi 2000 roku, kiedy mówiła to samo, co powtarza dziś. A mianowicie: w 1992 roku w ramach prac komisji specjalnej petersburskiej rady miejskiej Salje, analizując dokumenty merostwa „północnej stolicy”, doszła do wniosku, że na podstawie podpisanych przez wicemera Petersburga Władimira Putina i jego zastępcę Anikina dokumentów wywieziono za granicę metale ziem rzadkich i inne surowce na sumę ponad stu milionów dolarów. Były to kontrakty barterowe (według słów Mariny Salje, kontrakty zawierano za pośrednictwem podstawionych jednodniowych firm na podstawie licencji wystawianych przez Putina, choć Putin nie miał prawa do wydawania licencji). W zamian miasto miało otrzymać dostawy żywności. Nie otrzymało. Co się stało ze stoma milionami? Nie wiadomo. Raport komisji Mariny Salje trafił wtedy do prokuratury i zarządu kontroli administracji prezydenta. Ale śledztwo utknęło w martwym punkcie, a Putin nie dość że nie został zdjęty, co postulowała komisja, to jeszcze dostał „kopa w górę”.
Nic nowego, nieprawdaż? O dziwnych interesach Władimira Putina w czasach jego pracy w merostwie Petersburga gazety w latach dziewięćdziesiątych pisały otwartym tekstem. Później sprawa wypływała i znów zanurzała się po szyję. W ostatnich latach to był temat tabu.
Marina Salje stwierdziła, że przypomniała całą sprawę w związku z okrągłą, dziesiątą rocznicą śmierci mera Petersburga – Anatolija Sobczaka, mentora i patrona Putina. I Dmitrija Miedwiediewa poniekąd też (jako młody prawnik z ambicjami doradzał merostwu przy wielu transakcjach, nie tylko związanych z metalami ziem rzadkich). Z okazji tej rocznicy telewizja pokazała film o Sobczaku, w którym poczesne miejsce zajęły dwa wywiady: wdowy po Sobczaku, Ludmiły Narusowej (deputowanej, businesswoman) z Władimirem Putinem oraz córki, Ksieni Sobczak (wulgarnej lwicy salonowej, prowadzącej w telewizji różne programy rozrywkowe o wątpliwej zawartości etycznej, bohaterki skandali towarzyskich) z Miedwiediewem. A Salje stwierdziła, że nie może pozostawić tego ulukrowanego panegiryku bez niezbędnego komentarza. W wywiadzie dla Radia Swoboda zdementowała m.in. podawane przez interlokutorów żony i córki Sobczaka informacje o tym, że to Sobczak sprawił, że Leningrad zmienił nazwę na Petersburg. Salje podaje, że Sobczak był przeciwnikiem zmiany, a procedura ruszyła dopiero po referendum, w którym mieszkańcy miasta opowiedzieli się za przywróceniem starej nazwy.
Zdaniem Mariny Salje, Sobczak – który stroił się w szaty demokraty, ale demokratą nie był – wtedy osobiście osłonił Putina i jego umowy barterowe. Ta sprawa mocno ich ze sobą związała. Jak przypomina dawna petersburska działaczka, Putin zrewanżował się Sobczakowi, kiedy tego pod koniec lat 90. ścigała prokuratura i wywiózł nielegalnie za granicę (o tej akcji wspominał w swojej książce „Prezydencki maraton” również Borys Jelcyn).
Wywiad Mariny Salje został wyemitowany przez niszową rozgłośnię i dostrzeżony tylko przez wąskie grono odbiorców. Jego treść nie dostała się do mediów o większym zasięgu rażenia. Ale jednak zaistniał. Można zadać pytanie: dlaczego? Dlaczego akurat teraz? Ideowa romantyczka, demokratka pierwszego zaciągu Marina Salje nie uczestniczy na pewno w dzisiejszych grach politycznych. Trudno przyszywać jej wystąpieniu jakieś dodatkowe uszy – ona sama uzasadnia je koniecznością skomentowania banialuk, które na temat Sobczaka i jego pracy w Petersburgu wygadują w telewizji najważniejsze osoby w państwie.
A jednak pytanie, dlaczego zdecydowała się przypomnieć o posiadaniu przez siebie archiwum z kompromitującymi dokumentami podpisanymi przez Putina właśnie teraz po dziesięciu latach milczenia, zawisa w powietrzu.
Wrażliwe moskiewskie nosy próbują od jakiegoś czasu wyłowić z ogólnego smrodku nad Kremlem powiewy nowych trendów. I każdy najmniejszy powiew jest natychmiast przez kremlinologów rozwałkowywany i brany pod światło. Wystąpienie Salje z jej przypomnieniem znanej, acz zapomnianej historii zostało odczytane jako potwierdzenie spiskowych teorii o osłabieniu pozycji Putina w rządzącym tandemie. A nawet jako zakamuflowany, ale czytelny dla adresata atak Miedwiediewa na Putina.
Niepodobna potwierdzić ani zaprzeczyć tym tezom komentatorów. Nie wiemy, co w kremlowskiej trawie piszczy – gdy wszystko jest hermetycznie zamknięte i odcięte od świata zewnętrznego, powstają teorie spiskowe. I to być może jedna z nich.
Czy ciąg dalszy nastąpi, czy sprawa znowu przycichnie na dziesięć lat? W końcu władcy Rosji mają teraz ważniejsze sprawy na głowie – jak by kryzysu było mało, jeszcze dzisiaj ruszyła w międzynarodowym sądzie w Strasburgu rozprawa „Jukos przeciwko Rosji”. Ale to temat na następne opowiadanie.
Analiza Babci klozetowej.Wydarzenie warte jest pracownika OSW za pieniądze podatnika.
„Nie wiemy, co w kremlowskiej trawie piszczy – gdy wszystko jest hermetycznie zamknięte i odcięte od świata zewnętrznego, powstają teorie spiskowe. I to być może jedna z nich.”A jak tak patrząc na dzieła męczącej się sprawowaniem władzy ekipy petersburskiej dochodzę do wniosku, że im jest coraz bardziej wszystko jedno. Nadmiar poparcia społecznego, nadmiar kontroli nad państwem, nadmiar propagandowych zagrywek, nadmiar miłości ze strony niektórych partnerów europejskich, nadmiar sukcesów na Ukrainie i Białorusi. Mona dojść do wniosku, że z powodów estetycznych W.W.P. dopuszcza mało zauważalne opluwanie swojego majestatu. A co mu zrobią ? Władzę odbiorą, a niech odbiorą – jeż już dobrze uposażoną postacią historyczną 🙂
Dziękuję za komentarz.Zastanawiam się, czy uprawniona jest teza, że WWP zmęczony jest ogólnym uwielbieniem i nieomylnym sprawowaniem władzy i spokojnie czeka, aż mu ją odbiorą. Gdyby chciał odejść po dwóch kadencjach prezydenckich i spokojnie pływać na jachcie w towarzystwie pięknych kobiet (takie wyjście sugerował w swoich publikacjach m.in. enfant terrible rosyjskiej publicystyki Stanisław Biełkowski), to nic nie stało na przeszkodzie. Putin skarżył się przecież, że przez osiem lat pracował jak galernik w pocie czoła i nie szczędząc sił. Okazało się, że to jednak nie takie proste. Widocznie miał wystarczająco niepokojące powody, aby dokonać piętrowej kombinacji z „następcą”, a samemu z siedzenia premiera kierować nadal bryczką. W dekoracjach na scenie politycznej zaczyna przestawiać meble kryzys. No i zrobiło się coraz trudniej po schodach, coraz puściej w kredensie… Czar prysł, owszem, system się chwieje, owszem, ale Putin nie przejawia chęci opuszczenia stanowisk kierowniczych. I wcale nie jest mu wszystko jedno. Mark Fiejgin w internetowej gazecie „Jeżedniewnyj Żurnał” napisał ostatnio: „A propos krytyki. Putin reaguje na krytykę szalenie nerwowo. Można odnieść wrażenie, że słabym punktem lidera narodu jest wieczne pragnienie, aby być kochanym przez wszystkich, aby mieć zawsze wysokie rankingi poparcia, nie znać i nie słyszeć żadnych uszczypliwych uwag. Po ostatnich demonstracjach w Kaliningradzie i w innych miastach, podczas których uczestnicy domagali się dymisji premiera i wypisywali na transparentach hasła „Wszystkiemu winien jest Putin”, a także wcześniej po tragicznych wydarzeniach związanych z zatonięciem okrętu Kursk, zamachem w Biesłanie itp. Putin rugał podwładnych nie tyle za to, co się stało, ile za to, że świat JEGO za to wszystko krytykuje. To symptomatyczne: Władimir Władimirowicz nigdy nie jest zatroskany istotą pretensji – zawsze skupia się na neutralizacji źródła osobistego zagrożenia. Takie przykłady można mnożyć. Wniosek z tych wywodów nasuwa się jeden: historia miłości narodu z Putinem nieuchronnie zbliża się do końca”.
Polemika dodaje kolorytu 🙂 Szczerze mówiąc nie martwi mnie stan psychiczny W.W.P. Im bardziej się będzie irytował, tym szybciej straci image „zimnego czekisty” i na to czekamy ! Przyznaję, że coraz bardziej interesujące są przyczyny pojawiającej się (tak jak np. w Kaliningradzie) krytyki jego światłej osoby. Przebiegła gra wizerunkowa (teraz jestem gorszy, ale po pewnym czasie udowodnię, że jestem lepszy od wszystkich „liberałów”) czy też oznaki irytacji „reszty” Rosji na bezczelne panoszenie petersbursko-karelskiej grupy zwanej „elitą polityczną” modernizującej się nieuchronnie Rosji ? Czas pokaże. A zmęczenie sprawowaniem władzy jest moim zdaniem faktem. Zauważcie Szanowna Autorko i Wierni Czytelnicy, że mistrzowie kremlowskiej propagandy, której hasłem była dbałość o swój wizerunek, nie mają nowych pomysłów mogących zadziwić otoczenie miejscowe i międzynarodowe. No chyba, że uważają, że już nie muszą 🙂
Rzeczywiście metale coraz rzadsze , ale na szczęście są jeszcze dwie perły.Co ja mówię dwa diamenty: Putin i Miedwiediew.Na ile te dwa diamenty do siebie pasują czas pokaże.A jeśli nie pasują , co może z tego wyniknąć?Polityczna wojna domowa?Jeżli tak ,jak ona może się skończyć? Jakie skutki może mieć dla Polski i Europy .Rosja jest państwem mającym duże znaczenie polityczne i gospodarcze (surowce).Jak zachowa się wschód.Mam na myśli Chiny jak również Japonię.Kraje te mają swoje porachunki z Rosją.Z hermetycznego Kremla niewiele dociera na zewnątrz.Dlatego też pozostają spekulacje i domysły.Lepsze takie podejście niż żadne.