Wczorajsza wizyta Władimira Putina w Brześciu jest godna zauważenia nie ze względu na planowe posiedzenia i formalne rozmowy (te bez przełomów), ale ze względu na kontekst, otoczkę i oświadczenia rosyjskiego premiera.
Pikanterii wizycie premiera Putina dodało przede wszystkim to, że Alaksandr Łukaszenka nie zechciał się z nim spotkać. Według źródeł w administracji prezydenta Białorusi Łukaszenka specjalnie na ten czas wyznaczył datę swego wyjazdu do Wenezueli, aby uniknąć spotkania z Putinem; miał wyjechać we wtorek, tymczasem zdecydował, że poleci do Caracas już w poniedziałek. Bat’ka lubi podkreślać, że jego partnerem jest prezydent Miedwiediew, bo jest prezydentem, a premier jak premier, choćby i „naclider” – niech się spotyka z premierem. Więc partnerem brzeskich rozmów Putina był białoruski premier Sidorski. Podróż Władimira Władimirowicza do Brześcia była związana z posiedzeniem Rady Ministrów Państwa Związkowego. Wygląda na to, że panowie premierzy postanowili postawić grubą kreskę pod niedawnymi wojnami handlowymi. Miły gość nie omieszkał wprawdzie przy okazji wyliczyć z dokładnością do stu milionów dolarów tych słodyczy, których Białoruś doznaje ze strony Rosji: tani gaz, tania ropa faktycznie ratują niemrawą białoruską gospodarkę przed upadkiem. Dalszy ciąg wypowiedzi był jeszcze ciekawszy: „W Rosji oczekiwano, że Białoruś szybko, energicznie i efektywnie poprze nas w sprawie uznania niepodległości Abchazji i Osetii Południowej. Ale tak się nie dzieje. Widzimy to”. Po czym dodał z pewnym rozbawieniem, że Moskwa zawsze opowiadała się za „normalizacją stosunków Białorusi z zachodnimi sąsiadami, a USA. I jeśli to nastąpi choćby na tym gruncie, to jest to pozytywny rezultat. Chwała Bogu. Normalizacja stosunków Białorusi z zachodnimi sąsiadami jest tego warta […] Mamy kryzys, a kredyty MFW to ponad 3 mld dolarów”. Następnie premier błysnął erudycją i znajomością „12 krzeseł” Ilfa i Pietrowa, powołując się na bohatera znakomitej powieści Kisę Worobjaninowa, który twierdził, że istnieją problemy, wobec których „wszelki targ jest nie na miejscu”. „W pełni podzielam stanowisko Kisy, to ostatecznie taki właśnie problem, który leży w sferze suwerennych decyzji białoruskiego państwa i suwerennych decyzji legalnie wybranego prezydenta”.
Kilka pięter aluzji i wątpliwości. Z jednej strony kilka miliardów dolarów, które Białoruś zyskuje dzięki przychylności starszej siostry z Państwa Związkowego, z drugiej – kredyty MFW. Z jednej – smaczne pierniczki za uznanie niepodległości Osetii i Abchazji ze strony Rosji, i za to samo gorzkie migdały ze strony Zachodu albo na odwrót. Przechodząc na tak lubianą przez premiera Putina „fienię”, można podsumować: „A teraz, Kisa, sam decyduj, co jest ci droższe i co ci się bardziej opyla. Tyle że za bardzo nie kombinuj, bo i tak dwunaste krzesło ze słynnym garniturem brylantów stoi na Kremlu”.
I jeszcze jedno: Putin oznajmił, że sam nigdy nie poruszał kwestii uznania Abchazji i Osetii przez Mińsk, wskazując: „Nie wiem, o czym rozmawiali prezydenci Miedwiediew i Łukaszenka, trzeba by ich zapytać” (Łukaszenka kiedyś w porywie szczerości rzucił, że przyjeżdżają do niego „z Moskwy” i nakłaniają, żeby uznał Abchazję i Osetię).
Hoch politik ! Postawa Największego z Prezydentów Aleksandra, świadczy o jego przywiązaniu do spraw protokolarnych. Przyjeżdża jakiś premier z sąsiedniego kraju i do tego do miasta przygranicznego, to przecież nie powód aby się giąć w lansadach 🙂 Ale żarty na bok. Zapoznałem się z komunikatami agencji prasowych opisujących wizytę W.W.P i zaniepokoiło mnie jedno. Premier Putin pofatygował się nie tylko do Brześcia, ale również nawiedził przejście graniczne w Kozłowiczach. Bliżej Polski dawno już nie był. Abstrahując od deklaracji politycznych, losu zlekceważonego Premiera i przyszłości Unii Celnej zwróciłem uwagę, że strona rosyjska nieprzerwanie od przynajmniej 2004-2005 roku doinwestowuje infrastrukturę zachodniej i północnej granicy Białorusi. Znaczenie tych inwestycji ma jednoznaczny cel – doprowadzenie do pełnej integracji systemu ochrony granicy Białoruś – państwa UE z systemem rosyjskiej kontroli ruchu osobowego i towarowego. Oznacza to, że w przypadku pełnej realizacji rosyjskich planów Polska de facto będzie graniczyć z Federacją Rosyjską. Nie chcę być złym prorokiem, ale może niedługo się okazać, że obywatel RP, który będzie chciał przejechać tranzytem do Rosji przez Białoruś, ale na swoje nieszczęście znajdzie się w „czarnym spisie” rosyjskich służb granicznych, zostanie zawrócony już w Brześciu. Nie będzie to dobrze świadczyło o suwerenności Białorusi deklarowanej przez wielbiciela Caracas, ale przynajmniej polski obywatel zaoszczędzi czas i pieniądze w związku z przymusowym powrotem do domu 🙁
Bardzo dziękuję za wnikliwy komentarz.Faktycznie jednym z haseł towarzyszących prasowym opisom wizyty premiera Putina w Brześciu-Kozłowiczach było: „Od Brześcia do Kamczatki – żadnych granic”. Serdecznie pozdrawiam
Nie rozumiem w tych wypowiedziach że niektórym nie podoba się ta unia celna zawierana między krajami dawnego Związku Radzieckiego i jakie to jest zagrożenie dla Białorusi jako tej jej państwowości.Białoruś sama decyduje co jej będzie dobre a nie opinie w tych tu zawartych komentarzach.Polska nigdy by nie dała wolności tym krajom jak Białoruś, Ukraina i inne kraje.My też powinniśmy dziękować Stalinowi za uczciwe granice które nam wyznaczył po II wojnie światowej i dzięki temu nie spotkały nasz problemy dawnej Jugosławii.
A zastanawialo szanowna pania, do kogo byly adresowane slowa pana premiera Rosji?