Wahadełko, czyli emigracja wewnętrzna po rosyjsku

Ostatni sondaż centrum badań socjologicznych Lewady przynosi ciekawe wyniki: 85% Rosjan nie widzi żadnej możliwości, aby wpływać na podejmowanie decyzji przez władze państwa, 77% nie czuje się gotowe do udziału w polityce, 62% zadeklarowało, że liczy wyłącznie na siebie i stara się unikać wszelkich kontaktów ze strukturami władzy. Tylko 3% oświadczyło, że zawsze stara się zrealizować postawione cele poprzez kontakt z władzami. Pod pojęciem „władze” w pytaniach ankiety rozumiano i władze centralne, i władze regionalne. Jednocześnie prawie 20% Rosjan zadeklarowało gotowość osobistego udziału w ewentualnych zmianach w sytuacji kraju.

Ogromna większość społeczeństwa nie chce mieć nic wspólnego z polityką, nie wierzy, że ma jakiekolwiek przełożenie na to, jak rządzą władze na różnych szczeblach. Przez uprzednią putinowską dekadę umowa społeczna polegała na tym, że władze odgrodziły się od społeczeństwa pod hasłem: „proszę się nie wtrącać, wy róbcie swoje, a my będziemy robić swoje, robimy pieniądze i żyjemy w zgodzie, choć z daleka”. Teraz przyszły inne czasy i władze zabiegają o poparcie społeczne, starają się zbliżyć do ludzi, przekonują, że wszystkie działania antykryzysowe nakierowane są na poprawę losu ludu pracującego miast i wsi, a także weteranów i emerytów. Dialogu jednak nie ma. Nadawane przez programy informacyjne reportaże z działań przedstawicieli władz na rzecz społeczeństwa i z kontaktów ze społeczeństwem wyglądają na ogół, jak ilustracja starego radzieckiego dowcipu: „Jak żyjecie?” – zagaił żartem sekretarz. „Dobrze” – odpowiedzieli żartem kołchoźnicy.

Jak napisał w komentarzu w internetowej „Gazietie” Siemion Nowoprudski, „skoro 85% społeczeństwa nie widzi możliwości wpływania na podejmowanie decyzji politycznych, to oznacza, że ci ludzie nie będą protestować przeciwko jakiemukolwiek przywódcy kraju, ale także palcem nie kiwną w obronie istniejącego porządku. Jeszcze ważniejszy jest ranking odmowy kontaktów z państwem. Prawie dwie trzecie Rosjan osobiście nie chce mieć żadnych kontaktów z organami władzy. To wskaźniki emigracji wewnętrznej. Naród i władza w Rosji żyją jak gdyby w dwóch oddzielnych krajach, nie tylko w dwóch różnych światach. […] Jednakże najważniejszy rezultat tego badania to, moim zdaniem, świadectwo tego, że rosyjskie władze nie mogą liczyć na wsparcie społeczeństwa”.

Ale jest jeszcze interesujące 20% tych, którzy zadeklarowali gotowość przełamania impasu. W Rosji w ostatnich tygodniach widać zdecydowany wzrost potencjału protestów. Tego oczywiście nie pokazuje się w telewizji – tu nadal panuje spokój i zgoda społeczna pod każdym względem, pan prezydent spotyka się z młodymi naukowcami, pan premier uruchamia kolejną elektrownię, żadnych zadrażnień, wszystko idzie jak po maśle. Ale wystarczy zajrzeć do rosyjskiego Internetu i przejrzeć choćby pobieżnie kilka poświęconych życiu społecznemu i politycznemu stron, aby przekonać się, że w państwie duńskim coś pęka powoli. Niemal we wszystkich opozycyjnych i choćby niezależnych stronach internetowych wiszą banery „Putin musi odejść”. To hasło wypisują na transparentach uczestnicy coraz liczniejszych demonstracji w prowincjonalnych miastach Rosji. Protesty odbywają się już nie tylko w Kaliningradzie czy Kraju Nadmorskim, ale także w mniejszych i większych miastach w tych częściach kraju, które na ogół smacznie śpią i z niczym się nie wychylają. Większość ma charakter upominania się o sprawy bytowe, o niesprawiedliwe postępowanie miejscowych władz, o likwidowane zakłady pracy itd. Skutki kryzysu są odczuwalne coraz mocniej, mimo zaklęć góry. Grupa publicystów, polityków, artystów napisała list do premiera Putina z sugestią, że powinien odejść, pod listem może się teraz podpisać każdy użytkownik Internetu. Wzrost nastrojów antyputinowskich w Rosji, ich wyraz artystyczny w postaci haseł na demonstracjach czy listów w Internecie nie oznaczają, że Władimir Władimirowicz posłucha vox populi i w te pędy poda się do dymisji – w jego rękach nadal pozostają realne instrumenty władzy. Kremlinolodzy twierdzą, że premiera bardzo drażnią te hasła, ale oficjalnie – nic się nie dzieje, Putin nie skomentował tego, wszak w oficjalnej przestrzeni medialnej, zapełnionej po brzegi imitacją życia, zwłaszcza politycznego, nie ma ciągle miejsca na szczerość. Na 20 marca wyznaczono „dzień gniewu” w Moskwie (protest przeciwko samowoli mera Jurija Łużkowa), tego dnia demonstracje w ramach obywatelskiego i społecznego protestu mają się odbyć także w Petersburgu, Irkucku, Nowosybirsku, Iżewsku, Astrachaniu i in.

6 komentarzy do “Wahadełko, czyli emigracja wewnętrzna po rosyjsku

  1. lesst@onet.eu

    Tak sie zdarza, ze polityka interesuje sie nieszczegolnie acz wyrywkowo, za to mam dobra pamiec. Dlatego pozwalam sobie zauwazyc:1. Pani analiza/prognoza jest wyjatkowo acz zwierciadlanie podobna do analiz politologow PRL-u wobec wydarzen w owczesnych SZAP;2. Nie moge sobie przypomniec zeby jakakolwiek przepowiednia/analiza zagranicznego lub rosyjskiego politologa obrzadku liberastskiego sie sprawdzila.Natomiast jest bardzo zdrowym zjawiskiem, ze narod rosyjski robi swoje a do polityki sie nie miesza. Rowniez nie ma dla mnie watpliwosci, ze piata czesc narodu, w wiekszosci zreszta skladajaca sie ze zwolennikow pana Ziuganowa bylaby gotowa ruszyc na boj, kiedy ze tak powiem zagrzmi jakis tam rog. No coz, taki problem nalezy zostawic czasowi – robic swoje, a czas zaleczy rany.

    Odpowiedz
  2. poeta0@op.pl

    Pani Aniu uważam że to jest trafna analiza gdy interesują nasz sprawy Polski.Chyba pani tą opinie wydała po wysłuchaniu przemówienia prem.Tuska w sejmie III RZP a póżniej w swojej złości że jesteśmy bardziej debilni zrzuciła na swoim blogu na Rosjan.Czy to jest taki odruch psa Pawłowa??.Dlaczego pani na swoim blogu stosuje na moje komentarze cenzurę carską..ponieważ za komuny była lżejsza.

    Odpowiedz
  3. ~Marek

    Jestem bardzo ciekaw czy elity zdołają obudzić społeczeństwo rosyjskie z apatii?Zadanie niełatwe.Stulecia panowania carów , którzy niewiele lub nic dla narodu zrobili , następnie panowanie „czerwonych carów” , którzy również dla narodu nic nie zrobili i dzisiaj panowanie KGB-owców ,którzy są zainteresowani tylko utrzymaniem się przy władzy.Jeśli społeczeństwo jest tak bierne w stosunku do władzy, ciekawi mnie ,jak zareagowało by na fakt zagrożenia bytu państwa.Czy dla społeczeństwa władza i państwo jest tożsame.Czy było by w stanie dokonać wielkiego zrywu w obronie państwa , czy również pozostałoby bierne.

    Odpowiedz
  4. eugen5@wp.pl

    Hmm. Po przeczytaniu wpisu Autorki łzę utoczyłem nad emigrującym rosyjskim społeczeństwem. Do tego obejrzałem na You Tube kilka relacji filmowych z opisywanych protestów. Przyznam, że nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Z prostego powodu – protestują ludzie biedni. Zastanawia mnie jedno – dlaczego (a może to moje niedopatrzenie) na placach i ulicach nie ma protestujących identyfikujących się z drobnym, lub jak to woli średnim biznesem a inteligenci trafiają się raczej jedynie na trybunach skupiających inicjatorów lub beneficjentów protestów. Poza tym wiece te cechuje pewna niemrawość i brak dynamiki. Rosyjskie protesty nadal są zatomizowane, odbyły się w kilkunastu miastach Rosji, ale w rzeczywistości nie stanowiły jednego zorganizowanego i wspólnego przedsięwzięcia. Obserwowane okresowo wystąpienia społeczne o wyraźnym charakterze antyrządowym, są jak na razie wystąpieniami o charakterze ekonomicznym i trudno jeszcze przesądzać, czy zamienią się w protesty o charakterze antysystemowym. Jak dotąd, o czym zresztą napisała Autorka, obserwujemy postępujące zniechęcenie społeczeństwa. A władza ? Władza jak zwykle rozwiązuję problem doraźnie – sypnie w ostateczności moneta lub ukarze lokalnego czynownika. I sytuacja wraca do normy – oczywiście na pewien czas. I w tym miejscu pytanie (może i naiwne) do czujnych obserwatorów Wschodu. Czy w Rosji, oprócz okresowych rewolucji i smut wynikających z z nieudolności władzy, możliwe jest aby upowszechniło się poczucie konieczności odejścia od magicznej wiary „w dobrego Cara”, który zapewne oszukiwany przez złych „czynowników”, nie wie jak lud cierpi, ale jak się już dowie to zawsze pomoże.P.S. Mały komentarz do niektórych postów. Uważam, że porównywanie III, IV lub jak to woli postPRL-owskiej RP z Rosją, ma taki sam sens jak porównywanie sytuacji w Argentynie i Zimbabwe 🙂

    Odpowiedz
    1. poeta0@op.pl

      eugen; zgadzam się z twoim spojrzeniem że niczym nie różnimy się między demokracją Polska i Rosyjską i dziwne że pani Ania aż tak widzi duże różnice

      Odpowiedz
      1. ~Marek

        Różnice są i to bardzo duże.W dużm stopniu wynikają one z różnorakiego biegu dziejów historycznych.Twierdzenie o zbieżności , względnie podobieństwie demokracji rosyjskiej i polskiej jest śmieszne.

        Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *