3 listopada. Kpił z zadęcia, przestrzegał przed totalitaryzmem, rozśmieszał, dawał do myślenia, uczył, jak zdzierać propagandową politurę i docierać do sedna współczesności. Władimira Wojnowicza (1932-2018) świat znał przede wszystkim jako autora niezrównanej groteski „Życie i niezwykłe przygody żołnierza Iwana Czonkina” oraz antyutopii „Moskwa 2042”.
„Czonkin” powstał w latach 60., ale przez co najmniej dwadzieścia lat mogli ją przeczytać tylko ci, którzy mieli dostęp do drugiego obiegu lub publikacji wychodzących na Zachodzie. Na Zachodzie wylądował zresztą w latach 70. również sam autor przewrotnej powieści, przeciwstawiającej się spiżowej a nieprawdziwej heroizacji Armii Czerwonej podczas wojny. Wojnowicz zadarł z władzą sowiecką jeszcze i dlatego, że upominał się o prawa człowieka i twórcze swobody, a to gniewało skapcaniałe Biuro Polityczne partii do tego stopnia, że wygnano go z kraju i pozbawiono obywatelstwa ZSRR (przywrócił mu je Michaił Gorbaczow w 1990 r.).
Wojnowicz mówił, że ulepił Czonkina z realnej postaci żołnierza spotkanego niegdyś w Polsce – trochę Iwanuszki durnia, trochę Szwejka. „Czonkin nie jest głupi, tylko prostoduszny” – mówił o swoim bohaterze. Żołnierz Czonkin przed wybuchem wojny sowiecko-niemieckiej w 1941 r. dostaje przydział jako ochrona zepsutego samolotu wojskowego, który awaryjnie wylądował na skraju zapadłej wiochy Krasnoje. Wybucha wojna, o wartowniku i samolocie wszyscy zapominają. Czonkin niezłomnie trwa na posterunku, ale jednocześnie rozgląda się wokół i zaczyna zapuszczać korzenie, urządza się, nawiązuje bliską znajomość z listonoszką Niurką, wchodzi w układy z mieszkańcami. Na skutek absurdalnych pomyłek dochodzi do szturmu całego pułku Armii Radzieckiej na samolot, broniony z powodzeniem przez Czonkina i Niurkę.
Antyutopia „Moskwa 2042” to prześmiewcza wizja przyszłości Rosji, w której ideologia postsowiecka splata się z prawosławiem, a władzę przejmuje genialissimus, młody przywódca wywodzący się z organów bezpieczeństwa (pracował w Niemczech jako funkcjonariusz wywiadu). Genialny profeta Wojnowicz napisał to w 1986 roku. W wywiadzie, jakiego udzielił mi (ukazał się na łamach „Tygodnika Powszechnego” https://www.tygodnikpowszechny.pl/nie-chce-zeby-padal-deszcz-128749) w roku 2006, wieszczył: „Przekształcenie Rosji w monarchię byłoby logicznym rozwiązaniem. Wiele znaczących osób opowiada się za takim ustrojem. Choćby Nikita Michałkow. A Putin już działa tak jak car. Demokratyczne struktury faktycznie nie istnieją. Co Putin powie, to święte. Jeszcze nie słyszałem, żeby Putin coś nakazał, a ktoś mu odmówił. Putin ma zawsze rację, jest dobry i sprawiedliwy. […] Nie ma znaczenia, że nie pochodzi z carskiego rodu, przecież nasza historia pękła, nie ma w niej ciągłości. Putin byłby lepszy od Romanowów. Na carskim referendum Putin dostanie 82 proc. poparcia. To zupełnie możliwe. Bo to logiczne. Ale uważam, że ta prognoza mimo wszystko się nie spełni. […] Osobiście byłbym przeciwko takiemu rozwojowi wypadków. Kiedy przepowiadam, że będzie deszcz, to wcale nie oznacza, że chcę, żeby zaczął padać”.
W 2004 roku Wojnowicz powrócił na stałe do Rosji, zamieszkał w osadzie Sowietskij Pisatiel. Krytycznie przyglądał się przemianom w putinowskiej Rosji, z niepokojem zauważał, jak wiele jego przepowiedni z „Moskwy 2042” zaczyna się spełniać i to bez satyrycznego podtekstu, na poważnie. Pisał („Spiżowa miłość Agłai”), udzielał się politycznie (protest w sprawie sytuacji w Czeczenii, list w sprawie Nadii Sawczenko). Zmarł na atak serca 27 lipca 2018, spoczął na Cmentarzu Trojekurowskim w Moskwie.
Ciąg dalszy nastąpi.
Aniu kocham Cię za finezję słów i takie coś,co trudno określić.No takie coś.
Szanowny Panie! To piękne uczucie, niech takim pozostanie.
Pozdrawiam finezyjnie
Anna Łabuszewska