29 marca. Rosja odnotowała czterocyfrową liczbę oficjalnie zarejestrowanych przypadków COVID-19: dziś już 1534 przypadki, najwięcej w Moskwie: ponad tysiąc. Po mieście jeżdżą samochody z megafonami na dachu i przypominają, że należy zostać w domu. Nie wszyscy stosują się do tych zaleceń, w mediach społecznościowych pojawiły się filmiki z beztroskich imprezek przy szaszłyku (rosyjski odpowiednich naszego grilka). Mer Moskwy Siergiej Sobianin ogłosił właśnie obowiązkową kwarantannę dla wszystkich mieszkańców miasta; wychodzić z domu można tylko w wyjątkowych przypadkach – np. zagrożenia dla zdrowia, do pracy, po niezbędne zakupy do najbliższego sklepu. Tymczasem media przewidują, że zostaną wprowadzone dalsze ograniczenia w poruszaniu się – już nie tylko samolotem, ale także pociągami, i nie tylko za granicę, a także wewnątrz kraju. Oficjalnego potwierdzenia tych domysłów na razie brak.
A jeśli o rosyjskich mediach mowa, to realizują one dwa zadania: informacja o tym, co się dzieje z COVID-19 w Rosji i narracja o tym, jak zawala się zachodnia cywilizacja. Dotyczy to szczególnie rosyjskiej telewizji państwowej, ciągle najpopularniejszego środka masowego przekazu. Pierwsza warstwa składa się z oficjalnych komunikatów rządu, relacji o wizytach Putina i innych przedstawicieli władz w szpitalach i innych placówkach służby zdrowia, reportaży z laboratoriów, gdzie trwają prace dla testami itd. O drugiej warstwie mówi Aleksandr Morozow (https://www.svoboda.org/a/30513774.html): „Kremlowscy publicyści nadal piszą o histerii zachodnich elit i rozpadzie UE, zdarzają się i doniesienia, że wirus został przywieziony do Chin przez amerykańskich wojskowych. Z drugiej strony kremlowskie media włączyły też dyskurs o globalnej solidarności, jako że rosyjski rząd będzie wprowadzał takie same działania, jak europejskie rządy. Dalej oba dyskursy będą następnie miksowane: rosyjskie władze świetnie sobie radzą z wirusem, podczas gdy w Europie i USA rządy histeryzują, popełniają błędy, które spotykają się z krytyką społeczeństwa. Będzie się podkreślać, że jedne zachodnie rządy odrzucają ofertę pomocy Moskwy, a inne ją przyjmują. Do rosyjskiego widza powinien dotrzeć jasny przekaz: o doskonałości Moskwy i bezradności Zachodu”. Paweł Kanygin z „Nowej Gaziety” dodaje, że przez to, że w mediach działają te propagandowe filtry, trudno mówić o rzetelnym informowaniu społeczeństwa o przebiegu epidemii.
Lukę tę w pewnym ograniczonym zakresie wypełniają media społecznościowe. W ostatnich dniach użytkownicy tychże mogli obejrzeć króciutki filmik (https://twitter.com/FakeVoteRF/status/1243544574750064644?fbclid=IwAR0ouJs2xTHSy6w08iHrLPzGDyvLUrxP4tG2LMj0hLzBqzEmxWYGsXyjraA) z pewnej bombastycznej imprezy urodzinowej. 13 marca z życzeniami dla siostry kompozytora popularnych piosenek Igora Krutoja, Ałły zjechała się śmietanka towarzyska stolicy. Znani, lansowani przez telewizję piosenkarze, aktorzy, reżyserzy – żelazna gwardia kremlowskich koncertów, a także politycy. Można zajrzeć przez dziurkę od klucza, jak się bawi, jak się bawi e-li-ta. Ale nie dlatego filmik cieszył się popularnością, w końcu nie takie bale trafiały do Sieci. Tu chodzi o coś innego. Na urodzinach Ałły był między innymi 78-letni Lew Leszczenko, odwieczny wykonawca słusznych ideowo pieśni, od wielu lat na 9 maja zawsze śpiewa pieśń „Dień Pobiedy”. Przyjechał właśnie z USA z przesiadką w Marsylii. Czuł się trochę nietęgo, ale widocznie ciśnienie na obecność w śmietankowym gronie było tak duże, że przemógł słabość i wybrał się pobalować. Kilka dni później trafił do szpitala Kommunarka na OIOM z rozpoznaniem COVID-19 (teraz czuje się już lepiej). Koronawirusa stwierdzono u jeszcze jednego uczestnika niefartownych urodzin: piosenkarza Igora Nikołajewa. Jednym z gości wieczoru był sekretarz prasowy Putina, Dmitrij Pieskow. Gdy wiadomość o tym przedostała się do Sieci, zaczął się kolejny bal – głównie bal hejtu; przeważały komentarze, że teraz Pieskow pewnie cały Kreml zarazi, a może nawet swojego szefa.
Przy okazji omawiania, kto i jak mógł się zarazić na imprezach gwiazd, wypłynęły inne ciekawe „kanały przekazu”. Kijowski dziennikarz Iwan Jakowina pisze na swoim profilu FB: „W rosyjskim rządzie zaczyna się epidemia. Jeden z pracowników aparatu na pewno ma COVID-19, trzech innych ma objawy, zostali wysłani na badania. Lokalna, ale ostra epidemia na Rublowce – mieszkańcy [tego osiedla bogaczy] na 8 marca bawili się w Courchevel”. Ten alpejski kurort od lat jest ulubionym miejscem wypoczynku rosyjskiej majętnej „tusowki”. Ale jak się okazuje, nie tylko rosyjskiej. Opowieść o feriach w Courchevel snuje Jurij Butusow (Cenzor.net): „Na nich koronawirus przyleciał do Kijowa”. W Courchevel zebrali się politycy i biznesmeni o grubych portfelach – z Rosji i Ukrainy: Michaił Prochorow, Dmitrij Maziepin, Szałwa i Aleksandr Czigirinscy, Zijad Manasir, Wałerij Choroszkowski, Wołodymyr Skorobogacz, Andrij Bohdan i inni. Bawili się w kilku grupach, kilkakrotnie spotykając w takiej czy innej konfiguracji. „Większość uczestników [imprezek w Courchevel] albo zaraziła się koronawirusem, albo stała się nosicielami i rozniosła COVID-19 po Kijowie. Początkowo próbowali oni ukryć chorobę, wyleczyć się domowymi sposobami i nie przyciągać uwagi”. Próby te miały fatalny skutek: infekcja rozprzestrzeniła się w kręgach politycznych i biznesowych.
Co podkreślają komentatorzy – i rosyjscy, i ukraińscy – ofiary wspólnych balang w Courchevel (przy okazji: ciekawa konstatacja, że śmietankowo bawią się wspólnie i ukraińscy, i rosyjscy politycy i bogacze) do tej pory leczący każdy odcisk w najlepszych klinikach Europy teraz będą musieli skorzystać z usług rodzimych placówek zdrowia – w moskiewskiej Kommunarce i kijowskim Szpitalu Aleksandrowskim.
Courchevel nie był jedynym celem wizyt członków rosyjskiej elity politycznej. Jak wyliczył portal „MBCh – Media”, samoloty Igora Sieczina (Rosnieft’), wicepremiera Igora Szuwałowa i żony ekspremiera Miedwiediewa, Swietłany odbyły 21 lotów za granicę już w czasie trwania epidemii: m.in. do Norymbergi, Genewy, Zurychu, Barcelony, Dubaju, Rygi, Salzburga, Londynu, Sewilli, Chicago…
„A bieługi białe kłęby / Żrą od razu na surowo, / Bo to dobrze, bo to zdrowo!”. Musze powiedzieć, że informacja o wspólnych wczasach rosyjskich i ukraińskich tuzów jest cokolwiek zaskakująca. Nie mniej jak ta o rzekomym wykupywaniu z rosyjskich sklepów kijów bejsbolowych (jeśli nie jest to rzecz jasna kaczka dziennikarska).