4 grudnia. Wszyscy obywatele Federacji Rosyjskiej są równi wobec prawa. Z tym że niektórzy są równiejsi. Nie wiedzieć czemu równiejsi są akurat ci, którzy przyjaźnią się z prezydentem. Czasami prezydent nie przyznaje się do bliskości z tymi lub owymi. Niespokojni dziennikarze śledczy z portalu „The Insider”, którzy nie obsługują Kremla, docierają czasem do interesujących historii.
W poprzedniej części „Kroniki” (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2020/11/30/kronika-bardzo-towarzyska-czesc-2/) przypomniałam dziwną historię Aliny Kabajewej, do ślubu/związku z którą Władimir Władimirowicz nigdy się oficjalnie nie przyznał. Jak już wspominałam, Kabajewa jest prezeską holdingu medialnego Nacyonalnaja Media Gruppa. To jej кормушка (karmnik/koryto), jak w slangu dziennikarskim nazywa się źródło utrzymania czy wręcz bogate beneficja przydzielone odpowiednim osobom, cieszącym się łaskami Szefa. Holding został powierzony opiece finansowej oligarchy Jurija Kowalczuka, przyjaciela Putina z czasów petersburskich, jeszcze z kooperatywy Oziero (tzw. najbliższy krąg). Kowalczuk jest osobą bliską i zaufaną prezydenta, wiernym pretorianinem do specjalnych poruczeń. W czasach ZSRR był naukowcem, w putinowskiej Rosji z powodzeniem zajął się bankowością (jest prezesem banku Rossija). Według danych, do których dotarli dziennikarze śledczy portalu „The Insider”, Kabajewa w 2018 r. zarobiła w holdingu NMG 785,4 mln rubli (https://theins.ru/korrupciya/236997). Dla porównania: były niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder jako przewodniczący rady dyrektorów koncernu naftowego Rosnieft’ osiąga roczne dochody rzędu 46 mln rubli (ok. 600 tys. dolarów). Też nieźle, ale od Kabajewej dzieli go przepaść.
„Czemu gimnastyczka, która była świetna w układach z obręczą i piłką, stanęła na czele wielkiego holdingu medialnego? Dlaczego firma Kowalczuka wypłaca Kabajewej kosmiczne sumy? Co może łączyć Kabajewą i Putina? „The Insider” nie ma żadnych sugestii, jak to można wytłumaczyć” – sardonicznie komentuje swoje rewelacje portal. Złoty deszcz pada zresztą nie tylko na głowę samej Aliny Maratowny, ale także członków jej rodziny. Wzbogacił się szanowny ojciec, przed karierą córki w polityczno-biznesowych kręgach skromny trener koszykówki w dalekim Uzbekistanie. Nie głodują także matka i siostra (ich kormuszką, jak twierdzi „The Insider”, jest centrum sportowe Kuncewo).
Dziennikarze „The Insider” wytrwale grzebali w dokumentach w otwartym dostępie i latem tego roku dogrzebali się, że beneficja otrzymała osoba spoza rodziny Kabajewej: główna ginekolog Rosji, Lejla Adamian. No, właśnie. Oficjalnie znowu nic nie wiadomo, Kreml nie potwierdził pojawiające się w mediach wieści, że w maju ubiegłego roku Alina Kabajewa urodziła w Moskwie bliźnięta (https://www.golosameriki.com/a/russia-putin-private-life/4936319.html). Wzmiankę o szczęśliwym porodzie zamieściła na swojej stronie internetowej popularna gazeta „Moskowskij Komsomolec”, jednak ktoś machnął czarodziejską różdżką i wzmianka momentalnie zniknęła ze strony. Kreml nie skomentował rewelacji o urodzeniu przez Kabajewą dwóch zdrowych chłopców.
Pani profesor Lejla Adamian pracuje w Narodowym Centrum Akuszerstwa i Ginekologii im. W. Kułakowa. To tam – według niepotwierdzonych enuncjacji prasowych – Kabajewa miała powić bliźniaki. Jak to w kremlowskich bajkach bywa, niedługo potem profesor Adamian została przez prezydenta odznaczona Orderem za Zasługi dla Ojczyzny II stopnia (https://www.youtube.com/watch?v=096qxdwcOnY). To jeszcze nie wszystko: „The Insider” dotarł do dokumentów, z których wynika, że Adamian zakupiła wkrótce potem w Moskwie dochodową nieruchomość pod wynajem, a jej córka Agnessa (również ginekolożka z wykształcenia) – elegancki apartament. Zdaniem dziennikarzy „The Insider”, na warte miliard rubli nieruchomości ani Lejli, ani Agnessy Adamian nie byłoby stać, jeśli brać pod uwagę dochody wynikające z rejestrów, które można obejrzeć w otwartym dostępie. Całość dziennikarskiego śledztwa wraz ze skanami dokumentów można obejrzeć tu: https://theins.ru/korrupciya/231970.
Bloger Anton Oriech pokrótce podsumował istotę sprawy: „Osobiście nie interesuje mnie ani trochę, czy Putin ma jakieś przyjaciółki, z kim mieszka, z kim się spotyka. Niech się tym zajmują ciekawscy obywatele i żółta prasa – jeśli, rzecz jasna, zaryzykują. Nie sądzę, byśmy mogli też mówić o moralności i wartościach rodzinnych. O tym mógłby mówić eksprezydent USA Jimmy Carter, którego kiedyś spytali, czy zdradza swoją żonę: „Owszem, raz zdradziłem, w myśli”. Ale chodzi o coś innego. O to, że znajomość, przyjaźń czy romanse z głową państwa otwierają przed człowiekiem niewiarygodne perspektywy. Ten człowiek może mieć talent i kompetencje w tej czy innej dziedzinie, a może nie mieć żadnych. Jedyną jego kompetencją jest to, że cieszy się zainteresowaniem prezydenta. I ta sympatia staje się nawet nie drabiną awansu, a rakietą, która wynosi tego człowieka na niebywałe i niezasłużone orbity”. A użytkownik Twittera Wujaszek Szu dodał: „Nie mam nic przeciw kochankom i byłym żonom ani pozamałżeńskim dzieciom. Daj im Boże zdrowie. Tylko nie rozumiem, dlaczego Putin nie łoży na nich wszystkich z własnej kasy, a pracuje na to cała Rosja”. „Cała Rosja” to atrakcyjny chwyt retoryczny – kormuszkę napełniają bliscy przyjaciele Putina. Ale oni też „karmią się” z beneficjów – prześledzenie całego układu naczyń połączonych jest zapewne poza możliwościami dziennikarzy śledczych, których efekty pracy tu opisuję. Układ jest fachowo zamknięty.
W następnej części Kroniki postaram się wreszcie wyjaśnić nowe pojęcie, jakie pojawiło się w niewybrednych żartach o prezydencie: „старик Кривоногих” (staruszek Kriwonogich).
Czytam z wypiekami. Z nieoficjalnych bliźniaków na pewno wyrośnie przywódca i prezes, a i bursztynowa komnata przy okazji się odnajdzie.
Nieodzownie. Pozdrowienia