Nerw wieku

Wczoraj nie mogłam się oderwać od telewizora. To zdarza mi się nader rzadko, bo za telewizją nie przepadam i oglądam tylko tyle, ile muszę. Ale wczoraj 1 Kanał – pierwszy program rosyjskiej telewizji państwowej prawie cały program – od godziny 11 do 21 – poświęcił Władimirowi Wysockiemu, no i nie mogłam się oderwać. Były filmy z udziałem Wysockiego, wywiady, wspomnienia, Hamlet i oczywiście piosenki. 25 stycznia minęła 73 rocznica urodzin aktora, pieśniarza, poety.

Znakomity reżyser Eldar Riazanow z taktem i wyczuciem w czteroczęściowym programie wspomnieniowym poświęconym Wysockiemu (zrealizowany w 1987 roku, siedem lat po śmierci barda) dyskretnie pokazał dramat, złożoność, niepowtarzalność osobowości artysty. Rozmawiał z matką, macochą, ojcem, żonami, synami, kolegami z teatru. Każde z nich miało piękną opowieść o Wysockim. Riazanow odwiedził miejsca, związane z Wysockim – ulica Pierwsza Mieszczańska, Bolszoj Karietnyj pierieułok (miejsca znane z jego słynnych piosenek), ulica Mała Gruzińska, Taganka, wreszcie cmentarz Wagańkowski.

Wysocki cały składał się z kipieli – kipiało w nim wszystko. Wspominają jego przyjaciele – koledzy z teatru: jakieś „gastroli” (występy gościnne), piąty występ tego dnia; „Wołodia, może przyhamuj, jesteś zmęczony, piąty koncert, daj spokój, może skróć, może w ogóle odpuść, może na pół gwizdka”. Na pół gwizdka? O, nie, nigdy. Piąty koncert? To co? Przecież ta publiczność przyjdzie po prostu na koncert, tym ludziom też się należy normalny występ. I Wołodia „wykłada się” bez reszty, nakręca się jeszcze bardziej niż podczas czterech poprzednich koncertów. Ze sceny trzeba go znosić…

Stanisław Goworuchin, reżyser najbardziej znanego filmu z udziałem Wysockiego „Gdzie jest Czarny Kot” („Miesto wstrieczi izmienit’ nielzia”), opowiadał, że Wysocki nie znosił dubli. Kiedy kręcili jakąś scenę, to Wysocki angażował się bez reszty w pierwszy dubel, a gdy reżyser zarządzał powtórkę, Wysocki grał gorzej, w trzecim dublu – jeszcze gorzej. „Nie, nie interesuje mnie to już, już to zagrałem, ile razy można powtarzać” – niecierpliwił się, nudził czymś, co trzeba powtórzyć. Zawsze był „do przodu”. W jednej ze swoich sztandarowych piosenek pisał o swoich koniach narowistych i wiecznie rwących w oszalałym tempie naprzód.

Rola Hamleta w spektaklu Jurija Lubimowa w Teatrze na Tagance była osią teatralnego życia Wysockiego. Kiedyś dowiedział się podczas jednego z wyjazdów, że pod jego nieobecność w teatrze odbywają się próby z innym aktorem, który miał być ewentualnym zmiennikiem Wysockiego w tej roli. Wysocki obraził się śmiertelnie. „Hamlet to moja rola. To ja”. Hamlet z gitarą, w wyciągniętym czarnym swetrze, zachrypnięty, zagubiony, samotny, niezrozumiany. Ostatni raz Wysocki zagrał Hamleta 18 lipca 1980 roku. Był już wtedy na granicy życia i śmierci, w krótkich przerwach, kiedy schodził ze sceny, lekarz robił mu w kulisie zastrzyk pobudzający.

Marina Vlady, trzecia żona Wysockiego, zrobiła o nim spektakl „Przerwany lot”, dwa lata temu pokazała go w Moskwie. Wzbudził kontrowersje, bo Marina zdecydowała się mówić o sprawach bardzo trudnych, osobistych, między innymi o nałogu, który zabił Wołodię. Jej monolog nie pozwala pomnikowi zbrązowieć. W wywiadzie dla dziennika „Rossijskaja Gazieta” mówiła: „Dla Rosji był nerwem wieku. Był niezwykłym człowiekiem, pobudzał do myślenia, dawał impuls. Był, jak sam pisał, z tych, którzy chodzą po ostrzu brzytwy i ranią do krwi swoje bose dusze. Wysocki niósł ze sobą i samym sobą powiew wolności, zarażał nią otoczenie. Temu zawdzięcza swoje niesamowite powodzenie. […] Wcale nie był próżny ani zarozumiały, woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Był skromny i silny. Był poetą, aktorem, bardem, kompozytorem, miał dar Boży. Był prostolinijny, a jednocześnie potrafił być sprytny. Kiedy zaczynał pić, to było coś strasznego. Wymyślał jakieś niesamowite uniki, sztuczki, żeby tylko dorwać się do tego przeklętego trunku. Ale o tym wszyscy wiedzą. Pisałam o tym i opowiadałam. W książce, w spektaklu niczego nie owijam w bawełnę, nie ukrywam, mówię szczerze. Ale wcale nie było tak, jak piszą niektóre podłe gazetki, które smakują szczegóły tej historii na swój perfidny sposób. […] Wołodia nigdy nie widział swoich wierszy wydanych drukiem. A więc go nie było, nie istniał. Strasznie to przeżywał. Kiedy zdawał sobie sprawę z całej tej sytuacji, wpadał w szał. I musiał się napić, zagłuszyć ból wódką… Mój spektakl traktuje o naszym życiu, a to nasze życie było wspaniałe. I miłość, i sztuka. Na szczęście mogliśmy trochę razem pojeździć po świecie, spotkaliśmy niezwykłych ludzi. Nie możemy jednak zapominać, że ówczesne władze uważały Wołodię za zagrożenie”.

Riazanow w cyklu o bardzie przypomina, że gdy Wysocki zmarł, trwały igrzyska olimpijskie w Moskwie i pożegnania z artystą nie przyjechał utrwalić na taśmie filmowej żaden operator radzieckiej telewizji – wszyscy byli zajęci zawodami olimpijskimi. Zdjęcia, które znamy, to dzieło zagranicznych korespondentów. Pod Teatrem na Tagance, w którym wystawiono trumnę z ciałem Wysockiego, stały tłumy (choć gazety nie informowały o uroczystości). Ludzie, tysiące ludzi, nieprzeliczony tłum stał w milczeniu, zgromadzeni wypełniali dosłownie każdy centymetr sześcienny przestrzeni – stali na chodnikach, trawnikach, jezdni, na balkonach, na dachach okolicznych domów. Te kadry robią niesamowite wrażenie.

Sam Wysocki też robi niesamowite wrażenie – to, co mówi, jak mówi, jak śpiewa. Życie rwie do przodu, jak nienasycone życiem konie Wysockiego, to jego podkręcenie cały czas czuje się i w coraz bardziej przyspieszonym pulsie teraźniejszości. Kiedy ogląda się program Riazanowa o Wysockim z nie tak odległego przecież roku 1987, słucha ludzi, wspominających jeszcze dawniejsze czasy, widać jednak ten wielki dystans, jaki dzieli dziś od tamtego wczoraj. Inny kraj, inni ludzie, inna miara sukcesu, inne oczy. Ale krzyk Wysockiego o powietrze, o miłość, o wolność – to wieczne, to pozostanie.

Jeden komentarz do “Nerw wieku

  1. ~vandermerwe

    Z przyjemnoscia przeczytalem. Oby tak dalej. Bylem kiedys na przedstawieniu Teatru na Tagance, wystepowal rowniez Wysocki. Dzis patrze na ow spektakl ( oczami mej wyobrazni, oczywiscie) inaczej niz wtedy – czlowiek byl mlody i bardzo glupi.Pozdrawiam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *