3 czerwca. Szebiekino. Nowa nazwa geograficzna, która jeszcze kilka dni temu była znana bodaj jedynie mieszkańcom tego 40-tysięcznego miasta w obwodzie biełgorodzkim i może jeszcze specjalistom od pogranicza rosyjsko-ukraińskiego. Od kilku dni znalazło się w centrum zainteresowania tych, którzy obserwują sytuację na froncie.
Po ostatnim głośnym rajdzie tajemniczych dywersantów na obwód biełgorodzki 22 maja (https://www.tygodnikpowszechny.pl/do-rosji-wjechalo-okolo-stu-uzbrojonych-ludzi-i-kilka-opancerzonych-transporterow-183464) i ataku dronów na Moskwę i Rublowkę (https://www.tygodnikpowszechny.pl/moskwa-zaatakowana-przez-drony-183534) nastąpiła seria dynamicznych wydarzeń, które zmąciły spokój Szebiekina.
Miasto znalazło się na przełomie maja i czerwca pod intensywnym ostrzałem od strony Ukrainy, wybuchły pożary, zostały uszkodzone domy mieszkalne, zniszczeniu uległy stojące na ulicach samochody. Nazajutrz po tym, jak zaczął się ostrzał, gdy w mieście panował kompletny chaos, gubernator obwodu biełgorodzkiego Wiaczesław Gładkow wypuścił komunikat: na Szebiekino spadło 850 pocisków. W pobliskiej wsi zginęły (lub zostały ciężko ranne – brak zweryfikowanych danych) dwie kobiety, kilka lub kilkanaście osób odniosło rany. Gubernator obiecał, że ludzie zostaną ewakuowani na bezpieczne tereny.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewniał, że prezydent jest w stałym kontakcie z lokalnymi władzami. I z przyganą pouczał „międzynarodową społeczność”, że każdy może obejrzeć to, co się dzieje w Szebiekinie i reagować. „Do tej pory ani słowa krytyki pod adresem kijowskiego reżimu” – pożalił się. Ukraińskie władze nie komentowały doniesień o ostrzałach. Pojawiły się za to supozycje, że to szykuje się do kolejnej szarży Rosyjski Korpus Ochotniczy – Rosjanie walczący po stronie Ukrainy. Potwierdzenia brak. Rosyjskie ministerstwo obrony raportowało, że granicy państwa nikt nie sforsował. Kreml zapowiedział, że sytuacja w obwodzie biełgorodzkim nie wpłynie na przebieg „specjalnej operacji wojskowej”.
Centralne media rosyjskie wolały omijać temat sytuacji w przygranicznym mieście. Za to media społecznościowe – głównie Telegram – dostarczały na bieżąco informacje. Wynikało z nich, że ewakuacja nie jest zorganizowana. „Meduza” cytowała skargi ludzi, którzy muszą płacić spore sumy za to, aby ich dzieci mogły znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Mieszkańcy skarżyli się, że nie można się dodzwonić do urzędów, odpowiadających za bezpieczeństwo i mających zapewnić ewakuację. Można było natomiast przeczytać, że do miasta zlecieli się maruderzy – łupią mieszkania w uszkodzonych blokach albo te, których właściciele wyjechali. W mieście zaczęły się problemy z zaopatrzeniem w wodę i prąd.
Putin wzmocnił morale mera Szebiekina, Władimira Żdanowa: porozmawiał z nim przez telefon i odznaczył Orderem Męstwa.
W czasie, gdy Żdanow cieszył się możliwością wsłuchania się w słowa prezydenta, mieszkańcy rozpaczliwie pisali w mediach społecznościowych: „Miasto jest puste. Nikogo tu nie wpuszczają. Większość chce się ewakuować. Nikt nie pracuje. Widać dym, coś się pali, śmierdzi spalenizną”. „W mieście panuje wielkie napięcie, sklepy pozamykane. Nie wiadomo, jak to długo potrwa”. „Nasze zakłady zbombardowali już pierwszego dnia – nie mam już pracy, nie wiem, co z moim domem, pewnie też zbombardowany”. „Nikt nam nie pomaga, nikogo to nie obchodzi. Cały kraj ma na nas wywalone”.
Mieszkańcy miasta rozpowszechniają w mediach społecznościowych hashtag #ШебекиноЭтоРоссия (Szebiekino to Rosja), aby pobudzić społeczeństwo do okazania pomocy.
– Mam takie wrażenie, że postanowiono wszystko ukryć – powiedziała jedna z mieszkanek Szebiekina, do której dodzwoniła się dziennikarka Ksenia Sobczak. – Telewizja nie pokazuje tego, co się u nas dzieje. A w mieście jest wiele zniszczeń, ludzie są przerażeni. Strach wyjść z domu. Ulice są pod ostrzałem.
Wyciszenie tematu Szebiekina w centralnych mediach, bierność władz i propagandy nie jest zaskoczeniem, mówi politolog Abbas Gallamow: Fakt, że działania bojowe przenoszą się na terytorium Rosji, jest ewidentnym dowodem na to, że teza Putina „wszystko idzie zgodnie z planem” to bujda: – Rok temu Rosja szturmowała Kijów, a teraz broni Biełgorodu. A co będzie za rok? Ukraińcy będą oblegać Moskwę? Dlatego w tej sytuacji rosyjska propaganda zachowuje się jak struś – schować głowę w piasek, zignorować problem w nadziei, że wszystko samo się ułoży.
Ale czy się ułoży?