21 stycznia 2025. Początek pierwszej kadencji Trumpa był dla Putina i jego ekipy czasem wielkich nadziei na dogadanie się w sprawie nowych zasad rządzenia światem (najlepiej pod dyktando Moskwy). Rosyjscy propagandyści nazywali amerykańskiego prezydenta familiarnie „nasz Trumpuszka”. Nadzieje okazały się płonne, Putinowi niewiele udało się ugrać. Na progu drugiej kadencji Trumpa Kreml zachowuje się powściągliwie, oczekując na pierwsze gesty czy propozycje gospodarza Białego Domu. I na rozmowy.
Na kilka godzin przed uroczystością zaprzysiężenia Donalda Trumpa Putin nieoczekiwanie skrzyknął wierchuszkę na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa FR. Zwykle narady tego gremium odbywają się w piątki i są dyżurnie odnotowywane na stronie internetowej Kremla. Czasem w telewizyjnych programach (dez)informacyjnych pojawia się krótka migawka, jeżeli na posiedzeniu zapadają jakieś decyzje lub Putin chce powiedzieć coś z jego punktu widzenia ważnego. Tym razem opublikowano spory fragment wypowiedzi Putina – w tym słowa skierowane pod adresem 47.prezydenta USA. Rosyjski prezydent oświadczył, że jest gotów prowadzić z nową amerykańską administracją „równoprawny dialog na zasadach wzajemnego poszanowania”.
– Widzimy wypowiedzi nowego prezydenta USA i członków jego ekipy świadczące o chęci wznowienia bezpośrednich kontaktów z Rosją, przerwane nie z naszej winy, a przez odchodzącą administrację. Słyszymy też zapewnienia o tym, że należy uczynić wszystko, by nie dopuścić wybuchu III wojny światowej. (…) Zawsze gotowi byliśmy prowadzić z Ameryką równoprawny dialog.
Putin mówił też o gotowości przedyskutowania pokojowego uregulowania „ukraińskiego konfliktu”, jak się wyraził. Jego zdaniem, w pierwszym rzędzie należy usunąć praprzyczyny kryzysu, „o których wielokrotnie mówiliśmy”. Natomiast co do samego uregulowania sytuacji, „to celem powinno być nie krótkie przerwanie ognia, które może być wykorzystane do przegrupowania sił dla kontynuacji konfliktu, a długotrwały pokój na bazie poszanowania uprawnionych interesów wszystkich ludzi, wszystkich narodów, żyjących w tym regionie”. W tłumaczeniu z putinowskiego na nasze: poszanowanie praw Rosji do zarządzania Ukrainą.
Czy Trump usłyszał to zaproszenie do „rozmowy jak równy z równym”? W inauguracyjnym przemówieniu nie wspomniał o wojnie na Ukrainie. Rosja nie znalazła się na short liście priorytetów. Kilka słów Trump poświęcił Moskwie w wypowiedzi w Gabinecie Owalnym w obecności dziennikarzy, już po inauguracji. – Sądzę, że Rosja będzie miała duże problemy. Większość ludzi przypuszczała, że ta wojna zakończy się po tygodniu. Myślę, że w interesie Putina jest jak najszybsze zakończenie tej wojny.
Trump powiedział, że w wojnie rosyjska armia poniosła ogromne straty: milion żołnierzy. Ukraina – 700 tysięcy. Komentatorzy od razu zwrócili uwagę, że to liczby znacznie wyższe niż podawane do tej pory (m.in. przez brytyjski wywiad).
Kiedy dojdzie do spotkania Trump-Putin? Na razie nie wiadomo – trwają przygotowania. Być może najpierw odbędzie się rozmowa telefoniczna. – Miałem dobre kontakty z Putinem w przeszłości. Mam nadzieję, że on zechce zawrzeć porozumienie (deal). Prezydent Zełenski chce negocjacji, które położą kres konfliktowi.
„I oto mamy nową sytuację – pisze w komentarzu emigracyjny politolog Aleksandr Morozow (https://echofm.online/opinions/povorotnyj-moment-vojny). – Trump nie może zaproponować Putinowi nic innego jak tylko zawieszenie broni bez warunków wstępnych. (…) Jeśli Putin się na to zgodzi, to dalej będzie albo scenariusz numer jeden, albo scenariusz numer dwa. Putin doprowadził do takiego stanu, że żaden z tych scenariuszy nie jest dla niego korzystny. Ale będzie musiał wybrać. Jeśli przystanie na przerwanie ognia, to będzie oznaczało, że zgodził się na to pod naciskiem Amerykanów i nie otrzymał w zamian ani zmiany polityki sankcyjnej, ani rurociągów, ani tankowców, czyli nie otrzymał nic. A jeśli odrzuci propozycje Trumpa, to cała gromadka „panów świata”, którą widzieliśmy na inauguracji, powie: OK, to może odłączymy Starlink i w ogóle wszystko im odłączymy, a Ukraińcom damy tyle dronów, że wszystko będzie się palić”.
Komentatorzy cytowani przez portal Re:Russia tonują ten ekspercki zapał. Z jednej strony zauważają, że ekipa Trumpa dostrzegła, iż w ramach przygotowań do najważniejszego meczu z Chinami Trump nie może przegrać Ukrainy. Dlatego nie jest to poboczny epizod, a preludium do trudnego dialogu z Pekinem. Obecnie, zdaniem cytowanych ekspertów (https://re-russia.net/analytics/0235/), Trump nie ma instrumentów nacisku na Moskwę, która uważa, że w konflikcie z Ukrainą zajmuje znacznie silniejszą pozycję. Zapowiadane przez nową administrację obniżenie cen na ropę nie wygląda przekonująco, zresztą i tak nie zmieni sytuacji w perspektywie półrocza. Aby sytuację zmienić, trzeba dozbroić Ukrainę – sugeruje Re:Russia.
Spory i prognozy ekspertów dzień po inauguracji wydają się sportem ekstremalnym, bo nie wiemy, co leży na stole ewentualnych przyszłych rozmów na linii Moskwa-Waszyngton. Putin chciałby nowego dealu w stylu „nowej Jałty”. W pierwszej kadencji Trumpa to Putinowi nie wyszło. Blitzkrieg na Ukrainie miał mu dać mocną kartę w spodziewanym nowym przetargu, ale Blitzkrieg okazał się długotrwałą wojną, która otwiera co rusz nowe ryzyka dla Moskwy.
Już samą deklarację Trumpa, że chce rozmawiać z Putinem, Kreml może uznać za sukces: oto przerwana zostanie izolacja, Putin znów wróci na najważniejsze salony świata! Propaganda będzie śpiewać głośno hymny na cześć władcy.
Na razie odpowiedzią Moskwy na wypowiedziane zamiary Trumpa była dzisiejsza rozmowa telefoniczna Putina z przywódcą Chin Xi Jinpingiem. Trąbiły o tym w niebogłosy wszystkie kremlowskie tuby medialne, podkreślając, że Rosja i Chiny rozumieją się w lot.