Desant w Genewie, czyli rozmiękczanie Europy

28 lipca 2025. Rosja ruszyła znowu wytartą koleiną i chce przekonać niedowiarków za granicą, że ma rację, zwalczając „faszystowski reżim w Kijowie”, wciskając propagandowe androny o rzekomym gnębieniu Donbasu przez „banderowców” i szlachetnym przesłaniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Każda okazja po temu jest dobra, co oglądamy dzisiaj w Szwajcarii.

Walentina Matwijenko jest od niepamiętnych czasów przewodniczącą Rady Federacji (izba wyższa rosyjskiego parlamentu). Sprawnie obsługuje wszystkie niezbędne do funkcjonowania putinizmu głosowania. Do spisu „zasług” może sobie śmiało wpisać przegłosowanie w 2020 r. poprawek do konstytucji, które „wyzerowały” dotychczasowe kadencje Putina i dały mu wieczne trwanie na urzędzie. Jej kolejna doniosła „zasługa” – wśród innych doniosłych – to przeprowadzenie całego zestawu pseudoustaw dotyczących inwazji na Ukrainę, a potem aneksji oderwanych ukraińskich regionów, pseudoreferendów tam przeprowadzonych itd. Za te „doniosłości” została słusznie wpisana na europejskie listy sankcyjne. Bo jest jedną z osób firmujących zbrodnie putinizmu, wierną wykonawczynią wszelkich gwałtów zadawanych przez system na arenie wewnętrznej i zagranicznej, w tym w szczególności w wojnie na Ukrainie (tak na marginesie: Matwijenko urodziła się na Ukrainie). Zawsze ma na ustach okrągły frazes, sławiący putinizm. Specjalność zakładu – wyjątkowo paskudna hipokryzja. Uczyła się sztuki wyplatania andronów zgodnych z linią partii od najmłodszych komsomolskich lat (notabene – w Komsomole dosłużyła się dwóch pseudonimów: „Wala Stakan” i „Wala Diwan”, które wiele mówią o stosowanych przez nią sposobach pracy organizacyjnej).

I oto wczoraj pani Matwijenko wysiada na lotnisku w Genewie z samolotu, przy trapie stoi kilku panów w eleganckich gajerach, Matwijenko otrzymuje od nich na powitanie bukiet kwiatów. A dzisiaj sprężystym krokiem udaje się na posiedzenie XV szczytu kobiet-przewodniczących parlamentów. To impreza zorganizowana przez Unię Międzyparlamentarną (https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Mi%C4%99dzyparlamentarna).

Na trybunie Matwijenko zieje ogniem, na którym podgrzewa stek firmowych kłamstw dotyczących Ukrainy. Te propagandowe tezy Kremla są dobrze znane od lat: że to niby Ukraińcy ostrzeliwali cywilów na Donbasie od 2014 r., a Rosja była wprost zmuszona „interweniować, aby powstrzymać rozlew krwi”. W swojej mowie Matwijenko oskarżyła ponadto inne kraje o rozpętanie wojny informacyjnej przeciwko Rosji i wezwała do zniesienia sankcji (marzenie Putina). Oczywiście wszystko to w imię walki o pokój. W sprawozdaniach z tego wydarzenia nikt nie pisze, że pozostali delegaci wygwizdali delegatkę z Rosji. Widocznie wszystko łyknęli jak pelikany.

Jak to jest, że na takiej imprezie pojawia się persona z państwa agresora, osoba objęta sankcjami i wygłasza te oczywiste łgarstwa?

Szwajcarskie media też zadawały to pytanie. Otrzymały opływową odpowiedź, że Szwajcaria nie może sprzeciwiać się wjazdowi delegatów uczestniczących w imprezach organizacji międzynarodowych, których siedziby znajdują się na terytorium Szwajcarii, na czas takich przedsięwzięć sankcje są uchylane.

Ciekawostką jest jeszcze i to, że wraz z Walentiną do Genewy zwaliło się kilku rosyjskich parlamentarzystów płci męskiej, m.in. jej zastępca Konstantin Kosaczow, wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Piotr Tołstoj (który niedawno w telewizji wzywał do wypalenia Europejczyków napalmem) i szef komitetu Dumy ds. międzynarodowych Leonid Słucki (https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2018/03/24/duma-panstwowa-broni-podrywacza/). No to gender, tak lansowany przez władze Rosji chyba płacze, skoro na zjazd kobiet parlamentarzystek wkręca się 10-osobowa delegacja supermanów w portkach. Wszystko to wierni putiniści otwarcie wspierający wojnę.

W mediach społecznościowych emigracyjni rosyjscy opozycjoniści i komentatorzy nie szczędzili słów krytyki za to, że delegacja z państwa terrorysty nie tylko została wpuszczona do Szwajcarii, ale nikt jej nawet złego słowa nie powiedział. Matwijenko nie tylko wystąpiła z oracją, ale także w kuluarach spotkała się z różnymi oficjelami.

Komentator Jan Matwiejew napisał na swoim koncie na platformie X: „Reżim Putina rozpaczliwie pragnie normalizacji z Zachodem. Z czysto praktycznych powodów. Urzędnicy chcą się podessać do strumieni pieniędzy z handlu z Europą. Ich żony i kochanki nie mogą się doczekać, aby móc wrócić do zakupionych za ciężką krwawicę europejskich posiadłości, a dzieci – aby móc wrócić do prywatnych zachodnich szkół. Oni naprawdę uważają, że od 24 lutego 2022 roku minęło już dość czasu, że już wszystko jakoś się poukładało, można o tych nieprzyjemnościach zapomnieć. Reżim rozumie, że normalizacją trzeba się zajmować stopniowo, płynnie. Od razu business as usual nie wyjdzie. Europejczycy powinni się przyzwyczaić do tej myśli […] Czy słyszeliście kiedykolwiek o Unii Międzyparlamentarnej? No właśnie, nigdy. No bo nie jest to najbardziej wpływowa organizacja międzynarodowa. Przed wojną rosyjscy urzędnicy nawet by w tamtą stronę nie popatrzyli. A dziś? Proszę bardzo – jakież wysokie figury zjechały do Genewy. Dlaczego? Bo ta banda jest objęta sankcjami, a Unię Międzyparlamentarną można instrumentalnie wykorzystać jako instytucję, za pośrednictwem której sankcje mogą zostać uchylone. Raz się uda, to potem będzie powtórka, i znów, i znów. Niech się Europejczycy przyzwyczajają. To oczywiście nie byłoby możliwe bez udziału różnych małych przyjaciół, gotowych zawsze ruszyć na odsiecz Kremlowi. Żeby dolecieć do Szwajcarii, trzeba pokonać przestrzeń powietrzną kilku krajów. Delegacja jakoś doleciała. Dzięki pomocy Węgier, Słowacji i niestety także Włoch. Pełzająca normalizacja będzie iść dalej i dalej, jeżeli wspólnota europejska się nie obudzi i nie wystąpi przeciwko przyjaciołom Putina i ich krwawym pieniądzom…”

Dodam jeszcze na koniec, że Putin doskonale wie, jak usypiać Europę i korzystać z usług pożytecznych idiotów, jak kupować polityków i przedsiębiorców. Trochę się zdziwił, gdy po lutym 2022 r. Europa jednak stanęła po stronie Ukrainy, nie dała się nabrać na piękne słówka gospodarza Kremla o pokoju i walce z rzekomym nazizmem. Putin nie szanuje Europy. Bo myśli sobie: a za co ją szanować? Toż to słabizna militarna i moralna w jednym flakonie. Zdaniem Putina, Europa jest mięciutka jak plastelina, łatwowierna i strachliwa, zawsze można ją ograć, stosując stare kagiebowskie metody „na korek, worek i rozporek”, albo wziąć na pieszczot lep. Rozmiękczyć i przekabacić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *