6 listopada 2025. W moskiewskim Maneżu przez najbliższy miesiąc będzie można oglądać wystawę „Wielkie Zwycięstwo. Rosja – moja historia”. W piętnastu salach zgromadzono 700 eksponatów – dokumentów, przedmiotów, instalacji, które mają opowiedzieć zwiedzającym najnowszą, odgórnie zalecaną, wersję tego rozdziału historii. Wstęp wolny.
Z darmowego wstępu na ekspozycję (zapowiadaną w poprzednim wpisie: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/11/03/ulubione-fetysze-glownodowodzacego/) skorzystał sam Władimir Putin. 4 listopada, w Dniu Jedności Narodowej, w towarzystwie mera Moskwy Siergieja Sobianina, patriarchy Cyryla, ulubionego hierarchy, metropolity Tichona (Szewkunowa) i urzędnika ds. tworzenia wymaganych przez Kreml historycznych narracji Władimira Miedinskiego obejrzał sztandar zwycięstwa zatknięty na Reichstagu w maju 1945 r. i mundur Stalina (jak wskazują znawcy tematu, miał być to mundur szykowany na defiladę zwycięstwa, ale Stalin nigdy go nie założył; niemniej rozemocjonowany Tichon nazwał ten mundur „symbolem zwycięstwa”).
Słowem kluczem do zrozumienia celu urządzania tego typu wystaw jest właśnie „zwycięstwo”. Towar najbardziej pożądany przez Putina. W odbiorcach propaganda ma utrwalać fałszywy przekaz o tym, że Rosja zawsze wygrywała wojny. Co ma sugerować, że nie może być inaczej również w obecnie toczonej wojnie na Ukrainie. Fałsz fałszem podbity i w propagandowe ramy oprawiony.
Z okazji święta 4 listopada Putin oddał się rytuałom – złożył kwiaty pod pomnikiem Minina i Pożarskiego na placu Czerwonym, honorując przywódców pospolitego ruszenia, bohaterów wojny 1612 r., którzy wypędzili z Moskwy „polskich najeźdźców”. Prezydentowi towarzyszyli przedstawiciele Kościołów, związków i organizacji wyznaniowych. Nie po raz pierwszy, bo to taka tworzona odgórnie nowa świecka tradycja Kremla. Do tej pory podczas tych rytualnych spotkań, mających podkreślić dobre relacje władzy świeckiej i przedstawicieli różnych wyznań, Putin jedynie ściskał ręce przybyłych. A i to nie zawsze, i nie wszystkich. Tymczasem w tym roku z każdym nie tylko wymienił uścisk dłoni, ale jeszcze serdecznie objął i ucałował. „Zupełnie jak Breżniew, Breżniew bardzo lubił się całować” – napisali z przekąsem komentatorzy w mediach społecznościowych.
Wśród zaproszonych nie zauważyłam przedstawiciela Kościoła Rzymskokatolickiego (https://www.interfax.ru/russia/1056287). Natomiast większość tych, którzy wraz z Putinem składali kwiaty pod pomnikiem, później została zaproszona na Kreml, gdzie w podniosłej atmosferze odebrała odznaczenia i nagrody państwowe z rąk Putina. Wyróżniony został nie tylko patriarcha Cyryl, ale m.in. także duchowny zwierzchnik Cerkwi staroobrzędowców czy adwentystów dnia siódmego (przegląd zdjęć z uroczystości można zobaczyć tutaj: https://irp.news/patriarha-kak-glavu-vrns-liderov-konfessij-nagradil-putin/; bardzo ciekawa galeria postaci). Uczestnicy uroczystości prześcigali się w komplementowaniu Putina za przenikliwość, mądrość, zamiłowanie do pokoju, troskę etc. Największą zawartość wazeliny miała wypowiedź prawosławnego duchownego z Białorusi Andrieja Lemieszonka, znanego z wychwalania Putina pod niebiosa; tym razem przebił sam siebie: „Dziękuję wam za to, że swoje życie oddaliście Bogu. Wszystko, coście mieli, oddaliście Bogu i poszliście na Golgotę, za Chrystusem”.
Druga część „spontanicznego” spotkania Putina ze społeczeństwem, które przypadkiem „przechodziło z tragarzami” pod murem Kremla i zostało dopuszczone przed oblicze prezydenta, okazała się ciekawsza niż sztywny ceremoniał imitujący życie duchowe. Tą wyróżnioną cząstką społeczeństwa okazały się dzieci uczestników „specjalnej operacji wojskowej”. Jedna z dziewczynek, 11-letnia Kira Pimienowa (której ojciec był zmobilizowany w 2022 r., zginął w marcu 2024), wystąpiła do Putina z niecodzienną prośbą: „Mój wujek jest na froncie. Odniósł ranę w rękę, był w szpitalu, ale go tam nie wyleczono. A teraz wyprawiają go znów do walki. Chciałabym, aby został przeniesiony do dobrego szpitala w Rosji. Wujek nazywa się Anton Fisiura”. Putina na chwilę zatkało, po czym wybąkał: „dziękuję, że o nim pamiętasz, zuch. Znajdziemy go”. Tak jakoś nieświątecznie wyszło, poważnie, zbyt poważnie jak na problemy, które powinny zaprzątać umysł jedenastolatki. O problemie odsyłania na front żołnierzy, którzy po odniesieniu ran czy kontuzji nie są należycie leczeni, a kierowani ponownie do walki, piszą ostatnio często emigracyjne portale.
Dialog dziewczynki z Putinem został starannie wycięty ze wszystkich relacji ze spotkania na placu Czerwonym, które znalazły się w wydaniach programów informacyjnych w telewizji. Temat niedoleczonych „bohaterów SVO” nie gości w telewizyjnych wiadomościach.

