Niedawno przytopiony przez kremlowskich speców od marketingu politycznego miliarder Michaił Prochorow nieoczekiwanie ożył i postanowił wrócić na scenę.
Przed grudniowym plebiscytem popularności Jednej Rosji, nazywanych oficjalnie wyborami do Dumy, Prochorow stanął na czele partii Prawoje Dieło (Słuszna Sprawa). Partia miała imitować alternatywę wobec „partii władzy”. Autorzy pomysłu (najprawdopodobniej główny kremlowski inżynier dusz Władisław Surkow) chcieli w ten sposób przyciągnąć do udziału w głosowaniu liberalnie nastrojony elektorat. Wszystko szło świetnie, aż tu tuż przed zjazdem partii poświęconym przystąpieniu do kampanii wyborczej nagle pojawiła się grupa rozłamowców, która Prochorowa wyślizgała. Publicznie nie wyjaśniono, dlaczego postanowiono pozbyć się Prochorowa z projektu ożywienia Słusznej Sprawy. Można było przypuszczać, że to dlatego, iż tak ochoczo zabrał się do montowania poparcia dla swojej partii, że zaczął odsysać elektorat Jednej Rosji, a że nie tak miało być, projekt utrącono. Partia Prawoje Dieło wprawdzie wystartowała w wyborach, ale dostała znikome poparcie. Prochorow odgrażał się, jak bohater „Szwejka”, wy mnie jeszcze nie znacie, ale wy mnie jeszcze poznacie.
I oto teraz, gdy po wyborach parlamentarnych powstała nader niekomfortowa sytuacja przed wyborami Putina na prezydenta (wyznaczone na 4 marca, a więc czasu tyle, co kot napłakał, żeby grupa trzymająca władzę mogła diametralnie zmienić scenariusz przedwyborczy), Prochorow wyskakuje jak diabeł z pudełka i woła: „Nic się nie stało, kochani, nic się nie stało. Przemyślałem, wyważyłem i jestem – chcę być waszym prezydentem”. W moskiewskich salonach towarzystwo chichocze, czytając doniesienia, że dla poprawy wizerunku playboy Prochorow gotów jest się nawet ożenić.
„Owszem, jestem wygodny dla Kremla – napisał Prochorow na swoim blogu. – Owszem, oni chcą rozegrać sprawę z placem Błotnym, chcą pobawić się w demokrację, żeby ludzie mieli coś w rodzaju wyboru. […] Owszem, władza chce nas wykorzystać w swoich celach, ale i my wykorzystamy władzę”. Były wicepremier Alfred Koch w komentarzu na temat planów Prochorowa stwierdził, że to jednak zawsze jest jednostronne wykorzystywanie (tzn. Kreml wykorzystuje, a nie jest wykorzystywany). Prochorowa Kreml wykorzysta, a następnie „spuści do kanalizacji”. „Widocznie Kreml postanowił zagrać w ryzykowną grę w drugą turę” – podejrzewa Koch, znający dobrze kremlowską kuchnię.
Na giełdzie politologiczno-dziennikarskiej krąży już dziś wiele różnych scenariuszy rozwoju wydarzeń, m.in. rozważana jest wersja z przyspieszeniem wyborów, wcześniejszym podaniem się Miedwiediewa do dymisji, stworzenia rządu pod kierunkiem jakiegoś cieszącego się autorytetem liberała (np. Aleksieja Kudrina, do niedawna wicepremiera, ministra finansów). Widać, że szykowane są na Kremlu różne zapasowe lotniska i szalupki ratunkowe na wypadek, gdyby dotychczasowy gwarant spokojności elit, komfortu „rospiła” budżetu przez grupę trzymającą władzę, czyli Władimir Putin, stracił dotychczasową moc.
Dzisiaj miało miejsce jeszcze jedno ciekawe wydarzenie „kadrowe”. Przewodniczący Dumy dwóch ostatnich kadencji Borys Gryzłow oznajmił, że odchodzi: „Dwie kadencje – i wystarczy”. Złośliwe języki dały mu przezwisko „Android”. To on był autorem genialnego powiedzonka, precyzyjnie charakteryzującego kieszonkowy parlament w systemie politycznym Rosji: „Parlament to nie jest miejsce do dyskusji” i rzeczywiście postępował zgodnie z tą swoją dewizą: Duma głosowała zgodnie z wytycznymi partii. Cztery lata temu przed wyborami, kiedy Putin łamał sobie jeszcze głowę pytaniem, kogo posadzić na chwilę na tronie po zakończeniu swej drugiej kadencji, po Moskwie chodził żarcik: „Wy budietie smiejatsia, no Gryzłow toże choczet byt’ priezidientom”.
Jego odejście może być sygnałem, że w ramach operacji oczyszczania atmosfery społecznej po sfałszowanych wyborach parlamentarnych władze zdecydują się na pewne zmiany kadrowe. Wśród jego ewentualnych następców wymienia się m.in. wicepremiera Zubkowa, szefa administracji prezydenta Siergieja Naryszkina czy wicepremiera Aleksandra Żukowa. A więc starzy sprawdzeni parteigenosse z tej samej gliny co Gryzłow.
Tymczasem w Internecie nadal „burlit” , mnożą się inicjatywy „ruchu niezadowolonych”. Dziś „Time” ogłosił jak zwykle o tej porze „człowieka roku” – został nim „uczestnik protestów, człowiek protestujący”. Wiadomo już, że kolejna demonstracja „niezadowolonych” odbędzie się w Moskwie na Prospekcie Sacharowa 24 grudnia. Ciekawa jest gra władz Moskwy, z którymi toczone są rozmowy o lokalizacji protestu: jednocześnie w tym samym miejscu ma się odbyć manifestacja nacjonalistów… Ale o tym może bliżej wigilijnego terminu.
Aneczko;nadszedł czas odwiedzić lekarza za te mądre wypowiedzi.
Lubię panią za autocenzurę
Prochorow wstępuje na śliską ścieżkę po której stąpał już Chodorkowski.Społeczeństwo rosyjskie jest jeszcze zbyt sąabe aby twardo stanąć w obronie takich kandydatów.Putin jest w posiadaniu władzy politycznej i militarnej.Ale już dla samej odmiany i czegoś nowego życzę mu powodzenia.
No właśnie, musiałoby się skrzyknąć kilku oligarchów i razem spróbować, z jednym Putin sobie poradzi.