Archiwum kategorii: Bez kategorii

Za zasługi według zasług

22 stycznia. „Jestem dumny z tego, że wśród dużej grupy odznaczonych [pracowników Rosniefti] znalazł się mój syn. […] Jestem wdzięczny prezydentowi Putinowi za wysoką ocenę działalności mojego syna”. Kim jest ten dumny ojciec odznaczonego syna, który nachwalić się nie może odznaczonej przez Putina latorośli? Skromnym prezesem jednej z największych naftowych firm świata, człowiekiem należącym do kręgu najbardziej zaufanych ludzi Władimira Władimirowicza. Tak, zgadli Państwo, chodzi o Igora Sieczina. A odznaczonym, wysoko ocenionym za działalność przez prezydenta jest jego 25-letni syn, Iwan Sieczin. Za co ocenionym i odznaczonym? Otóż, za wydatny wkład w rozwój sektora paliwowo-energetycznego i wieloletnią (proszę zapamiętać to sformułowanie) rzetelną pracę. Nie, to nie są żarty – Iwan Sieczin naprawdę za to otrzymał wczoraj order Za zasługi dla ojczyzny II stopnia. Iwan Igorjewicz podjął pracę w departamencie zagospodarowania szelfów w kwietniu 2014 roku (przedtem trudził się w Gazprombanku) i od tej pory wnosił codziennie nieoceniony wkład w rozwój i w co tam trzeba było wnosić. Prezydent to docenił i nagrodził. Za wieloletnią pracę. Jak się jest synem Sieczina, to każdy dzień pracy liczy się za co najmniej rok do stażu.

Temat orderu dla zasłużonego Iwana Igorjewicza wałkowano wczoraj na licznych forach internetowych. Powstało mnóstwo okolicznościowych żartów. Użytkownicy Twittera przekazywali sobie m.in. taki dość niewybredny: „Podobno u kowala zamówiono maleńki orderek. Będą nim nagradzać plemniki Sieczina. Za nadzieję na przyszłość”.

Ale reagowano też całkiem na poważnie. „Patrzyłem na to i przyszła mi do głowy taka myśl (być może niezupełnie oryginalna): przecież cała ta kremlowska czeladź w sensie jak najbardziej dosłownym zamierza zbudować ustrój neofeudalny. […] W ten sposób powstanie system, w którym cała władza i wszystkie pieniądze Rosji będą należeć do 5-7 rodzin” – napisał w swoim blogu Aleksiej Nawalny. I dalej: „Największe banki: WEB, Rossielchoz, WTB – tam siedzą dzieci Patruszewa [b. szef FSB, sekretarz Rady Bezpieczeństwa], Fradkowa [szef wywiadu, b. premier], Iwanowa [szef Administracji Prezydenta]. W energetyce – dzieci Sieczina, w elektroenergetyce – dzieci Murowa [szef Federalnej Służby Ochrony, odpowiednika BOR-u], w kolejach – dzieci Jakunina. […] Jak papcio Sieczin zechce odejść na emeryturę, to w telewizorze powiedzą: jeśli nie Sieczin junior, to kto? Kto zapewni stabilność? Kto ma order za wieloletnią pracę? Tak będzie. I herby sobie narysują i ubiorą się we fraki, by pozować do portretów rodzinnych” – tą niewesołą konstatacją kończy Nawalny swój wywód o dobrze ustosunkowanych i łaskawie nagradzanych ludziach bliskich tronowi.

Z tymi herbami to takiej wielkiej przesady znowu nie ma. Wzmiankowany wyżej Nikołaj Patruszew nazwał swego czasu kolegów czekistów „nową szlachtą”. Wydana kilka lat temu książka Andrieja Sołdatowa i Iriny Borogan o Federalnej Służbie Bezpieczeństwa nosi tytuł „Nowa arystokracja”. Od 2005 roku rodzina Patruszewa figuruje w rejestrze szlachty – i żona, i obaj synkowie (notabene też swego czasu odznaczani orderami, w wieku dwudziestu kilku lat, za wybitne zasługi w zajmowaniu prezesowskich foteli w najważniejszych bankach i korporacjach kraju). Szlachetni Patruszewowie w zeszłym roku otrzymali od głowy Domu Romanowów wielkiej księżnej Marii po orderze św. Mikołaja. O portretach naturalnej wielkości przy pełnych regaliach na razie gazety nie piszą, ale to zapewne kwestia czasu.

O potomkach ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta Putina, którzy zajmują ważne stołki w kluczowych instytucjach, pisałam jakiś czas temu na blogu: http://labuszewska.blog.onet.pl/2012/07/06/putin-i-synowie/ i http://labuszewska.blog.onet.pl/2011/02/27/syn-synowi/

Wśród wczoraj odznaczonych byli też dwaj politycy. Order Aleksandra Newskiego otrzymali przewodniczący Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski („za działalność ustawodawczą i wieloletnią rzetelną pracę”) i doradca prezydenta Władisław Surkow.

Odznaczenie dla Surkowa jest zapewne oznaką jego pełnego przywrócenia do łask. Surkow przeżył smugę cienia po tym, gdy przypisano mu winę za rozbrykanie się protestów białej wstążki po wyborach do Dumy i elekcji Putina w 2012 roku. Został odstawiony na bocznicę. Potem otrzymał mniej prestiżowy odcinek (pisałam o tym http://labuszewska.blog.onet.pl/2013/09/25/kremlowski-dzial-personalny/). No i przyszedł moment, kiedy można było znowu błysnąć. I Surkow błysnął. Zgodnie z jedną z wersji, kolportowaną w kręgach lepiej lub gorzej poinformowanych, to Surkow jest autorem taktyki w wojnie z Ukrainą – #Krymnasz, rosyjska wiosna, zielone ludziki, Noworosja itd. Jeśli Surkow dostał za to order, to znaczy, że Putin jest zadowolony z jego pomysłów dotyczących Ukrainy. Wsio idiot po płanu, jak śpiewał Jegor Letow.

Czyje to uczucia?

20 stycznia. Na południu Francji zatrzymano dzisiaj pięciu obywateli Federacji Rosyjskiej podejrzewanych o przygotowywanie zamachów terrorystycznych. To Czeczeni w wieku od 24 do 37 lat. Szczegóły sprawy na razie nie są znane. Telewizja TF-1 sugeruje, że zatrzymani nie mieli nic wspólnego z niedawnymi zamachami w Paryżu, a zamierzali przeprowadzić akcje przeciwko innym grupom Czeczenów, w ramach porachunków. Ambasada Rosji we Francji nie wydała oficjalnego komunikatu.

Temat momentalnie trafił do mediów i portali społecznościowych i wywołał lawinę komentarzy. Dzisiejsze doniesienie z Francji zostało zestawione z wczorajszą manifestacją w Groznym. Prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow zwołał pod główny meczet republiki Serce Czeczenii wielotysięczny wiec przeciwko publikowaniu karykatur Proroka. Według różnych źródeł w zgromadzeniu wzięło udział od 250 do 800 tysięcy uczestników, przybyłych nie tylko z Czeczenii, ale innych republik Kaukazu Północnego. „Widzimy, że europejscy dziennikarze i politycy pod fałszywym hasłem o swobodzie słowa i demokracji proklamują swobodę chamstwa, braku kultury i obrazy uczuć religijnych uczuć setek milionów wierzących. Rosja przeciwstawia się takim negatywnym zjawiskom” – oświadczył Kadyrow na mityngu. Wskazał, że zamachy w Paryżu mogły być dziełem obcych służb specjalnych. (Zdjęcia z wiecu można obejrzeć m.in. tu: http://daily.rbc.ru/photoreport/19/01/2015/54bcbbc09a794736b8f8c9aa#xtor=AL-[internal_traffic]–[top.rbc.ru]-[54bcbbc09a794736b8f8c9aa]-[photogallery]).

Kadyrow już wcześniej ogłosił swoimi osobistymi wrogami Michaiła Chodorkowskiego (za wezwanie do publikacji karykatur Mahometa) oraz wszystkich, którzy „popierają prawo „Charlie Hebdo” i innych gazet do obrażania uczuć półtora miliarda muzułmanów”. Na płocie w Groznym ktoś sfotografował napis „Wszyscy jesteśmy Kouachi” [bracia Kouachi napadli na redakcję „Charlie Hebdo”] – to zapewne odpowiedź na liczne na paryskich ulicach napisy „Wszyscy jesteśmy Charlie”.

Ramzan Kadyrow bardzo często gości ostatnio na czołówkach wiadomości. Pierwsza połowa stycznia to w Rosji okres politycznej flauty – większość członków władz partyjnych i państwowych ucieka w zacisze, jedni do Dubaju i na inne egzotyczne ciepłe plaże, inni – w góry (do Szwajcarii czy Francji). A Kadyrow działa, grzmi, organizuje, wszędzie go pełno. Zorganizowanie przezeń gigantycznego zgromadzenia w Groznym było kolejnym mocnym wejściem na scenę. Komentatorzy uznali to za swego rodzaju deklarację: Jestem najważniejszym liderem Kaukazu.

Rodacy pana Kadyrowa też często goszczą w mediach. Wczoraj nie tylko o wiecu w Groznym było głośno, ale także o dziwnej przygodzie Pawła Gubariewa, tak zwanego ludowego gubernatora Doniecka (cokolwiek miałoby to znaczyć). Gubariew został wyprowadzony ze swego sztabu. Nie wiadomo przez kogo, nie wiadomo, po co. Pojawiły się zaraz różne wersje, np. że został zatrzymany przez władze Donieckiej Republiki Ludowej za malwersacje. Tymczasem dzisiaj sam bohater tajemniczego uprowadzenia tak opisał ciąg wydarzeń: „(1). To zrobili Czeczeni. O szesnastej, w moim biurze. Było ich 12-14. (2). Kiedy mnie wieźli samochodem, usłyszałem, że powodem uprowadzenia był ukropski [ukraiński] , a może i nie ukropski fake o tym, że niby oskarżyłem Kadyrowa o zamachy w Paryżu i że mam na to dowody. Chociaż tego samego dnia dementowałem te doniesienia […]. (3). Przywieźli mnie do swojej bazy w Zugressie, gdzie wszystko chłopakom ze szczegółami wyjaśniłem, co to jest fake i dlaczego wrogowie tak robią: żeby nas poróżnić. (4). Uścisnęliśmy sobie dłonie i chłopaki odwieźli mnie do domu. Czekam na kontakt z Ramzanem Achmatowiczem [Kadyrowem]”.

Na kanale youtube można obejrzeć, czym zajmują się „chłopaki” z Czeczenii na wschodzie Ukrainy:

https://www.youtube.com/watch?v=NFfGxVdhoh8

Czyje uczucia obrażają? A może nie obrażają?

Wszystkie barwy Antymajdanu

16 stycznia. Spośród wielu nowotworów językowych i nowych pojęć, jakie powstały podczas ukraińskiego Majdanu, „rosyjskiej wiosny” i wojny rosyjsko-ukraińskiej w Donbasie, zawrotną karierę zrobiło słowo tituszki. Według Wikipedii (oficjalnych słowników nowych słów jeszcze nie wydrukowano), słowo to oznacza „młodych ludzi, nieformalnie używanych na Ukrainie w politycznych celach w charakterze najemników dla organizacji prowokacji, bójek, innych akcji z użyciem siły fizycznej”. Zdawać by się mogło, że to słowo historyczne – bo tituszki to rozdział na Ukrainie zamknięty po ucieczce Wiktora Janukowycza, patrona tituszek. Okazuje się jednak, że nie – bo życie toczy się dalej, powstają nowe sytuacje i nowe konteksty.

Dzisiaj w doniesieniach z Moskwy czytamy: w kawiarni „Bobry i Kaczki” na goszczących w lokalu przedstawicieli Fundacji Walki z Korupcją napadła grupa młodych ludzi w czapkach o barwach wstęgi św. Jerzego (ciemnobrązowe i złocisto-pomarańczowe pasy). Ludzie ci wywracali stoły i wyciągali znajdujących się w lokalu na ulicę. Siedziba Fundacji Walki z Korupcją, utworzonej przez Aleksieja Nawalnego, została dziś odwiedzona przez liczny oddział dzielnych zamaskowanych funkcjonariuszy Komitetu Śledczego w związku z podejrzeniem fundacji o malwersacje. Rewizja trwała 7,5 godziny. W kawiarni miało się odbyć spotkanie w związku z tą sytuacją. Ale, jak widać, czujne tituszki wjechały z pięściami i plan opozycji nie wyszedł. I o to chodziło. Po dwudziestu minutach przyjechała policja i tak się skończyła na razie ta ptasia audycja. Kim są ci, którzy wyglądają na moskiewskie wcielenie tituszek?

Przed dwoma dniami ogłoszono na specjalnie zwołanej konferencji prasowej o powołaniu ruchu Antymajdan (kolejne nowe słowo, którego nie ma jeszcze w oficjalnych słownikach). Pod światłym przewodem Antona Diemidowa, w niedawnej przeszłości szefa prokremlowskiej młodzieżówki Młoda Rosja, senatora Dmitrija Sablina, pisarza, gloryfikującego imperialne zapędy Rosji, Nikołaja Starikowa i ekscentrycznie ubranego Aleksandra Załdostanowa, pseudonim Chirurg, szefa proputinowskiego moto-klubu Nocne Wilki (ciekawe, czy jeszcze jeżdżą na wrażych harleyach czy patriotycznie przesiedli się na rodzime pyrkawki?), ruch Antymajdan ma przeciwdziałać kolorowym rewolucjom w Rosji.

Ruch nie został jeszcze sformowany ani zarejestrowany przez odpowiednie czynniki (czy ktoś ma wątpliwości, że zostanie zarejestrowany z fanfarami?), opublikował natomiast manifest: „Jesteśmy razem, aby nie dopuścić do kolorowej rewolucji, chaosu i anarchii”. Antymajdanowcy deklarują, że będą walczyć z ideologicznymi przeciwnikami, „niezależnie od tego, czy władza na to pozwoli, czy też nie” (chłe, chłe).

Wszystkie najstarsze kremlowskie wróble od dawna ćwierkają, że przeciwdziałanie kolorowym rewolucjom jest idee fixe Władimira Putina. W jego pojęciu, to źródło wszelkiego zła, instrument podstępnego Zachodu, przede wszystkim USA, w walce z prawomocnymi władzami różnych krajów. I to instrument używany sprawnie, sprzężony z portalami społecznościowymi i innymi wynalazkami zachodniego szatana, który tylko czyha na przepełnioną wartościami Rosję. Antymajdan ma być prewencyjną zaporą przeciw wolnomyślicielstwu. Barwnemu czy białemu – nieważne.

Wczoraj odbyła się niezbyt liczna demonstracja poparcia dla braci Nawalnych. 15 stycznia był pierwotnie wyznaczonym przez sąd terminem odczytania wyroku w procesie zwanym „Yves Roches”, wyrok odczytano wszelako już 30 grudnia, osłabiło to siłę planowanych wystąpień opozycji. Jednak nie zrezygnowano z protestu – na placu Maneżowym odbyło się zgromadzenie i pikiety. Naprzeciwko tym, którzy protestowali przeciwko represjom, stanęli mołojcy w czapkach w złocisto-brunatne paski. Żuki Kolorado, czyli stonka – tak mówią i piszą o nich opozycjoniści. Kilkunastu uczestników protestu zatrzymano (w tym 75-letniego dysydenta Władimira Ionowa).

Stołeczną inicjatywę, jak donosi rozgłośnia Echo Moskwy, podchwycono na prowincji. W Samarze Ruch Narodowo-Wyzwoleńczy pod kuratelą jednego z inicjatorów moskiewskiej grupy tituszek, Dmitrija Sablina, oznajmił, że jego członkowie są gotowi bić „liberastów”, „majdownów” i w ogóle piątą kolumnę.

Zdaniem Stanisława Biełkowskiego, Antymajdan jest typowym projektem kremlowskich urzędników, którzy zamierzają podessać się do kasy i tyle. „Patrioci, którzy zwykli angażować się w podobne projekty, są jacyś mierni i słabi. […] Pracują za pieniądze, i to nawet niezbyt duże. Ideowej motywacji – brak. Dlatego w decydującym momencie, gdy trzeba będzie wyjść na ulice i ratować ojczyznę w potrzebie, nie kiwną palcem, dopóki nie otrzymają wiadomości o otrzymaniu dotacji za ratowanie ojczyzny w potrzebie. […] To klasyczny „raspił babła” [piłowanie kasy]”.

Filipp Kiriejew tak pisze o wczorajszym debiucie kremlowskiego Antymajdanu: „Zwolenników Nawalnych na Maneżce było mało, może kilkadziesiąt osób, ale plac był wypełniony. Głównie przez ich oponentów, ludzi ze wstążkami św. Jerzego. […] Kozacy, weterani Afganu, jacyś młodzi chłopcy, widocznie z kremlowskich/patriotycznych organizacji. Można powiedzieć, że u nas oficjalnie pojawiły się tituszki. Bo to w rzeczy samej nie żadni patrioci, a właśnie tituszki. Może to zabrzmi obraźliwie, ale jak można określić tych, którzy w pięciu rzucają się na bezbronnego demonstranta i ciągną go do policyjnej suki?”.

Kremlowscy inżynierowie dusz widocznie wolą dmuchać na zimne i przycinać jakiekolwiek pączki ewentualnych kolorowych rewolucji w stadium jak najwcześniejszym. Bo na razie na kolorową rewolucję się w Rosji nie zanosi. Oficjalnie rankingi popularności wodza są stabilnie wysokie. A w opublikowanym dzisiaj sondażu pracowni FOM aż 71 procent badanych zapowiedziało, że gdyby wybory prezydenckie odbyły się w najbliższą niedzielę, to zagłosowałoby na Putina.

A na 25 stycznia wyznaczono datę przeprowadzenia 100-tysięcznej manifestacji przeciwko obrażaniu uczuć osób wierzących. Charlie chyba nie przyjdzie.

Charlie i nie-Charlie

8 stycznia. „Je suis Charlie” – kartkę z takim napisem trzyma na opublikowanej dziś fotografii obywatel Federacji Rosyjskiej Gerard Depardieu. Podobnie jak tysiące, tysiące, tysiące innych ludzi, wyrażających solidarność z ofiarami wczorajszego ataku islamistów na paryską redakcję satyrycznego pisma „Charlie Hebdo”. W rozmowie z prezydentem Francji prezydent Rosji nazwał napad terrorystów „aktem barbarzyństwa”.

Na spontanicznych demonstracjach zebrały się wczoraj w wielu francuskich miastach setki tysięcy ludzi, występujących w obronie wolności słowa i przeciwko przemocy. W Moskwie pod ambasadą Francji zapłonęły znicze zapalone przez Rosjan, wyrażający współczucie dla ofiar. Ale pod francuskim poselstwem odbyły się też pikiety prawosławnych aktywistów z grupy „Boża Wola” pod przywództwem Dmitrija Corionowa (Enteo), którzy poparli terrorystów, a ofiary odsądzili od czci i wiary. Enteo ogłosił, że dziennikarze „Charlie Hebdo” są sami sobie winni, gdyż sprowokowali wyznawców Mahometa, obrażając ich uczucia religijne. Innych też obrażali: i Jezusa, i Marię Pannę, i Trójcę. „Każdy, kto dopuszcza się obrazy, zasługuje na najwyższy wymiar kary. Bóg rękami muzułmanów dokonał zemsty za obrzydliwe gwałcenie prawa przez francuskie monstra bezczeszczące świętości”.

Enteo nie był jedyny w wyrażaniu solidarności z terrorystami. Pisarz Edward Limonow, skandalista z dawnych lat, wódz nacbołów, ostatnio gorący zwolennik wprowadzenia rosyjskich wojsk na wschodnią Ukrainę, napisał w blogu, że karykaturzyści dostali za swoje, wszystkich obrażali, to im się należało. W podobnym duchu wypowiedzieli się komentatorzy najpoczytniejszego rosyjskiego dziennika „Komsomolskaja Prawda”. Rada Muftich Rosji potępiła zamach, ale w oświadczeniu napisano: „Grzech prowokacji w naszym świecie jest takim samym zagrożeniem dla pokoju, jak grzech tych, którzy tej prowokacji ulegają”. W związku z tym Rada wzywa media, aby „pamiętały o wewnętrznej cenzurze, o poszanowaniu uczuć ludzi innej kultury”. Obrazę uczuć religijnych postawiono na tym samym poziomie niedopuszczalności, co strzelanie w obrazoburców.

Jekatierina Winokurowa ze Znak.com poświęciła rosyjskim reakcjom na zamach w Paryżu tekst w swoim blogu (http://www.echo.msk.ru/blog/ekaterina_vinikurova/1469996-echo/). Zwraca w nim uwagę na obfitość komentarzy w duchu wyżej opisanych.

Wśród reakcji na akt terroru odnotowano emocjonalne wezwanie Michaiła Chodorkowskiego: „Jeśli dziennikarze mają godność, to jutro wszystkie gazety powinny opublikować karykatury Proroka”. Te słowa zauważył prezydent Czeczenii, Ramzan Kadyrow. „Chodorkowski swoimi wezwaniami postawił na sobie krzyżyk. Ogłosił się wrogiem wszystkim muzułmanów. A zatem i moim osobistym wrogiem”.

Zanim jeszcze agencje informacyjne przekazały słowa Kadyrowa, rosyjski dziennikarz i bloger Oleg Kaszyn napisał w komentarzu dotyczącym Francji i jej polityki w kontekście ataku na redakcję „Charlie Hebdo”, islamu, islamizmu, Państwa Islamskiego itd.: [To dotyczy także Rosji.] „Bo my mamy u nas w Rosji swoje wewnętrzne Państwo Islamskie ze stolicą w Groznym. Normalna islamistyczna terrorystyczna feudalno-faszystowska dyktatura, oficjalnie podmiot Federacji Rosyjskiej. Nikt nie wie i nie rozumie, jak żyć z tym wewnętrznym Państwem Islamskim, nikt nie wie, co z nim będzie jutro, nikt w ogóle o tym nic szczególnego nie myśli”. Ostro.

Do krótkiego przeglądu reakcji na wydarzenia we Francji dołączę jeszcze dwie opinie. Szef komitetu ds. międzynarodowych Dumy Państwowej Aleksiej Puszkow w Twitterze napisał: „Akt terroru w Paryżu pokazuje, że to nie Rosja zagraża Europie i jej bezpieczeństwu, to blef. Prawdziwym zagrożeniem jest terroryzm”. Alternatywa pomyliła się chyba panu Puszkowowi z koniunkcją. Bo jedno drugiego nie wyklucza. I jeszcze wspaniała teoria spiskowa generała Leonida Iwaszowa: „Islam, ma się rozumieć, nie stoi za tym aktem terroru, to najprawdopodobniej była operacja zaplanowana w USA, aby unicestwić islamską kulturę, islamską tradycję i przeciwstawić islam Europejczykom”.

Batman i inni

4 stycznia. W obwodzie ługańskim trwają walki w okolicach Stanicy Ługańskiej, separatyści prowadzą rozmowy z Kijowem w sprawie kolejnej wymiany jeńców, w stronę „Noworosji” jedzie jedenasty konwój z Rosji. „Noworosja” to był falstart – powiedział w szeroko cytowanym przez światowe media wywiadzie Aleksandr Borodaj, jeden z animatorów samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, 7 sierpnia złożył pełnomocnictwa ze wszystkich swoich samozwańczych „stanowisk” i wycofał się na z góry upatrzone pozycje w Moskwie. Projekt „Noworosja” nie czuje się dobrze. A centrala w Moskwie zajęta jest obecnie świętowaniem i nie zwraca uwagi na doniesienia z frontu.

A doniesienia są ciekawe. Towarzysz broni Borodaja, kultowy przywódca separatystów Donbasu, lew Słowiańska Igor Girkin vel Igor Striełkow, który podobnie jak Borodaj w sierpniu opuścił pole bitwy i szuka szczęścia pod słońcem Rosji, wezwał bojowników, by za jego przykładem co prędzej wyjechali z „Noworosji”. „W przeciwnym razie rozwiązanie będzie krwawe, bezsensowne i tragiczne”. Apel Striełkowa jest związany z głośnymi wypadkami pod Łutugińskiem, gdzie w wyniku strzelaniny zginął jeden z liderów „Noworosji”, Aleksandr Biednow, pseudonim „Batman”.

„Batman”, zwany również „San Sanyczem”, wiosną 2014 roku był jednym z prowodyrów „Rosyjskiej Wiosny” na wschodzie Ukrainy, zawodowy milicjant (sam mówił o sobie: „oficer specnazu MSW”), sprawnie organizował antymajdany i przejęcia budynków publicznych. 1 stycznia jechał z ochroną, został zastrzelony przez „ludową milicję”, przy próbie zatrzymania go na rozkaz miejscowej prokuratury; wraz z szefem zginęło też sześciu przybocznych. Taka jest wersja podawana przez prokuraturę; według innych źródeł zasadzkę na „Batmana” urządził rosyjski specnaz. Sądząc po publikowanych w sieci zdjęciach z miejsca wypadku, to była prawdziwa bitwa z użyciem ciężkiej broni.

Samozwańcza prokuratura ścigała „Batmana” i jego mołojców za porwania ludzi. Lokalna telewizja „Ługandy” nadaje teraz serię przyjemnych reportaży o działalności grupy szybkiego reagowania pod dowództwem Biednowa. Wynika z nich, że tak lubiani przez prezydenta Putina uprzejmi panowie w nabytych w sklepach z militariami mundurach zajmowali się przetrzymywaniem ludzi w nielegalnych więzieniach. Tam bili ich, torturowali i wymuszali okup. Wesoła grupa „San Sanycza” trudniła się grabieżą, najbardziej interesowały ich auta.

Ścigająca „Batmana” prokuratura i „ludowa milicja” są podporządkowane Igorowi Płotnickiemu, który „otwieczajet za bazar” w Ługańskiej Republice Ludowej, to znaczy jest szefem tego samozwańczego tworu. A „Batman” i jego drużyna chcieli działać na własny bandycki rachunek.

Striełkow ma o „zabójstwie” Biednowa wyrobione zdanie: chodziło o to, aby sprowokować bojowników i wywołać powstanie. Powstanie zostałoby, zdaniem Striełkowa, obwołane antynarodowym buntem, a to pociągnęłoby za sobą konsekwencje, „aż do utraty kontroli nad republikami ludowymi i przekazania ich Kijowowi pod pretekstem likwidacji bandytyzmu”.

Porachunki pomiędzy zwaśnionymi dowódcami separatystów należą do smutnego pejzażu „Noworosji”. Wypowiadanie posłuszeństwa wchodzi tu w modę. Dowódca DRG (grupa dywersyjno-wywiadowcza) „Rusicz” Aleksiej Milczakow oznajmił, że jego oddział nie będzie się od dziś podporządkowywał poleceniom władz Ługańskiej Republiki Ludowej. To jego reakcja na zabicie „Batmana”. Płotnickiego i spółkę nazwał nieprzyzwoitym słowem i zapowiedział, że będzie walczył i przeciwko nim, i „Ukrom”.

Milczakow jest znany jako wyjątkowo „uprzejmy” zielony człowieczek. Dwa lata temu publikował w internecie wezwania do zarzynania bezdomnych, dzieci i szczeniąt (wezwania ilustrował drastycznymi scenami ze swoim udziałem). W „Nazipedii” jest przedstawiany jako kibic (może raczej kibol) petersburskiego klubu Zenit. We wrześniu Milczakow chwalił się wstrząsającymi zdjęciami wykonanymi na wschodzie Ukrainy. O jego czynach można poczytać na jego profilu Vkontakte. Milczakow cytuje Putina: „Ci, którzy dobrowolnie spełniają swój obowiązek na Ukrainie, nie są najemnikami”.

Ciekawych prezydent Putin ma popleczników. Kilka dni temu bojownicy formacji „Kozacka Gwardia Narodowa” Ługańskiej Republiki Ludowej zamieścili na kanale Youtube apel do Władimira Władimirowicza. Apel jest de facto donosem na Płotnickiego, który ma handlować węglem, a pieniądze kłaść sobie do kieszeni. Herszt tej bandy, niejaki „Batia” pyta prezydenta Rosji prostymi kozackimi słowy: „Chciałbym zapytać Rosję, jak długo jeszcze tacy Płotniccy, parchy nie wiadomo skąd, będą nas okradać?”. Kochający prawo „Batia” informuje Kreml – gdyby Kreml jeszcze tego nie wiedział – że „Gumanitarka” z poprzednich konwojów została rozkradziona i sprzeniewierzona przez władze.

Ten konwój, który właśnie jedzie, pewnie podzieli losy poprzednich. Chyba że wcześniej wszyscy „ci, którzy dobrowolnie spełniają swój obowiązek na Ukrainie”, się tam nawzajem wystrzelają.

Holidei waty

2 stycznia. „Przeglądam doniesienia agencyjne. Okazuje się, że cała wata-elita odpoczywa w europejskich i zamorskich kurortach na noworocznych holidejach. A my, żydobanderowcy, w rodzimej Rosji” – napisał w Twitterze Mark Fejgin. Fejgin jest adwokatem, bronił Pussy Riot w procesie o zakazane piosenki w świątyni Chrystusa Zbawiciela, a obecnie jest obrońcą Nadii Sawczenko, ukraińskiej pilotki, uprowadzonej przez rosyjskie służby specjalne z terytorium Ukrainy i oskarżanej o spowodowanie śmierci rosyjskich dziennikarzy.

Mark Fejgin dotknął bardzo ciekawego tematu – jak w warunkach sankcji i kryzysu zachowuje się śmietanka towarzyska oraz ludzie z kręgu dopuszczonego do obsługi najwyższych władz partyjnych i państwowych. Na przykład dziennikarze telewizyjni, prowadzący najpopularniejsze programy informacyjne i publicystyczne. Nasycenie antyzachodnim jadem politycznych talk show nie pozostawia wątpliwości, jak bardzo oddani polityce Władimira Putina są kapłani tych seansów nienawiści – daliby się pokroić i wrzucić do wrzątku. Ale okazuje się, że przy tym oddaniu wcale nie są gotowi rezygnować z zachodnich luksusów i toną na święta w zgniliźnie, którą z takim zapałem wykpiwają na antenie.

Czołowy telewizyjny propagandysta Władimir Sołowjow zażywa słońca gdzieś w pięknych okolicznościach przyrody na południu, pod palmami. Jego fotki wśród rozkosznych domów podczas porannej przebieżki może zobaczyć każdy, kto ma dostęp do FB.

Wspominana przeze mnie wczoraj piewica Waleria (ta, która odznaczyła się odśpiewaniem w noworocznym koncercie pieśni o sankcjach) łapie dobrą pogodę w szwajcarskich Alpach. „Czemu nie w Osetii?” – pytają kpiarze. Cóż, widocznie wystarczy wyśpiewać chwałę aneksji Krymu przez Putina i w nagrodę można pojechać do alpejskich wód.

Niedawno szerokim echem odbiło się opublikowane w Instagramie zdjęcie konkubiny sekretarza prasowego prezydenta Dmitrija Pieskowa, Tatiany Nawki. Nawka była przed paru laty medalistką w łyżwiarstwie figurowym, ale fotka, która wywołała skandal, nie miała nic wspólnego z jej niegdysiejszą karierą sportową. W dniu, kiedy rubel leciał na łeb na szyję, spadały akcje rosyjskich przedsiębiorstw na giełdzie, a ludzie wymiatali ze sklepów wszystko, co tylko mogli kupić, Nawka nienerwowo fotografowała się podczas shoppingu w Paryżu. Dużo piany wytoczono nad tym zdjęciem i nad shoppingiem Nawki w portalach społecznościowych.

Bohater filmu „Sami swoi” Witia Pawlak na pytanie ojca, dlaczego tak się gapi na Kargulową córkę Jadźkę, odpowiada, że musi się na nią gapić, żeby tak ją znienawidzić do imentu. Może państwo też się tak muszą od czasu do czasu napatrzeć na przedmiot swojej nienawiści, by potem z całym przekonaniem opowiadać zgromadzonym u odbiorników telewizyjnych widzom, jaki ten Zachód podły i podstępny.

 

Przenosiny w Nowy Rok

Szanowni Czytelnicy!

Wiele nowości-nieparzystości czeka nas w 2015 roku. Pierwsza z nich jest taka, że blog 17 mgnień Rosji będzie dostępny pod nowym adresem:

http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/

Serdecznie zapraszam do odwiedzania. Już dziś można tam przeczytać i skomentować najnowszy wpis, a już za parę dni, za dni parę przeniesione zostanie tamże także całe blogowe archiwum.

Szczęśliwego Nowego Roku!

Anna Łabuszewska

Na barani skok

1 stycznia. Kilkadziesiąt ton sałatki Olivier na stołach, nowe wcielenie napoju „Sowietskoje igristoje” w kieliszkach, na ekranach telewizorów „Ironia sud’by” z Barbarą Brylską i ciągle ci sami wykonawcy tych samych piosenek w programie „Gołuboj ogoniok”. Choinka, petardy, o północy noworoczne orędzie Władimira Władimirowicza Putina. Niby wszystko jak zwykle, a jednak inaczej.

Jak policzyli prędkopalcy ekonomiści, tak zwany indeks Olivier, czyli wydatki na sporządzenie tej tradycyjnej noworocznej potrawy, zwiększył się w tym roku o 5,9%, cały noworoczny koszyk nawet o 11-12% w zależności od miasta.

Władimir Putin w wystąpieniu przed kamerami powiedział: „Miłość do Ojczyzny to jedno z najsilniejszych, podnoszących uczuć. Jej pełnia ukazała się w braterskim wsparciu mieszkańców Kryma i Sewastopola, kiedy ci stanowczo powzięli zamiar, by wrócić do swego rodzinnego domu. To wydarzenie na zawsze stanie się ważnym momentem w historii kraju”. „Dorogije druzja”, mówił, drodzy przyjaciele. Ci, których zapuszkowano na piętnaście dni za udział w wiecu poparcia dla braci Nawalnych w przeddzień Sylwestra, chyba go nie słuchali.

Po raz pierwszy w historii orędzia rosyjskiego prezydenta nie transmitowała białoruska telewizja. Okołokremlowskie wróble już od pewnego czasu ćwierkają, że jeszcze trochę takiego zachowania białoruskich władz i w rosyjskich mediach zaczną się pojawiać materiały o tym, że Białorusini to faszyści i w wojnę z Niemcami kolaborowali itd.

Ze swoim orędziem do „narodu Noworosji”, cokolwiek to znaczy, wystąpił Oleg Cariow. „Jesteśmy jedną niepodzielną całością: Noworosja, Ukraina i Rosja. Łączy nas wspólny los”.

W tradycyjnym programie rozrywkowym w telewizji wystąpili m.in. Josif Kobzon, Waleria i Oleg Gazmanow, popularni szansoniści wspierający swym wokalem i nie tylko krymską awanturę Putina. Latem tego roku w ramach sankcji Zachodu wobec osób wspierających aneksję Krymu i wojnę na wschodzie Ukrainy nie zostali wpuszczeni na występy do Jurmali na Łotwie, gdzie od lat odbywa się popularny festiwal. Bardzo to przeżywali, krzyczeli, a w Sylwestra wykonali wspólnie pieśń o sankcjach, prześmiewczą i nieprzyjemną.

Telewizor na razie zdecydowanie wygrywa z lodówką. To znaczy treści propagandowe lejące się z ekranu rekompensują postępujące braki na półkach w lodówce i ubytki w portfelu. Prognozy ekonomistów są jednak na ten rok mroczne. Pasa przyjdzie zacisnąć. Walka telewizora z lodówką będzie w tym roku najbardziej emocjonującą dyscypliną.

Według chińskiego Zodiaku na ten rok przypada Rok Kozy (według innych interpretacji – Rok Barana lub Owcy). Zwiastuje uspokojenie, rozszerzenie wpływu kultury, prymat rozumu nad siłą. Pozostaje mieć nadzieję, że Władimir Putin, który tak ceni i poważa chińskich partnerów, przeczyta ten horoskop.

Kreml bierze zakładników

Wyrok w uszytym z łachmanów nieprawdy procesie braci Nawalnych miał być ogłoszony 15 stycznia. Poobijana i rozbita rosyjska opozycja w portalach społecznościowych skrzykiwała się, by 15.1.15 przyjść na plac Maneżowy pod murami Kremla i poprzeć jednego z najważniejszych liderów, Aleksieja Nawalnego.

Przewidywano, że wyrok będzie skazujący, prokuratura prosiła o posadzenie Nawalnego na dziesięć lat, a on już ma na koncie – w również spreparowanym poprzednim procesie – jeden wyrok w zawieszeniu. Kombinacja cyfr 15.1.15 stała się powodem do blokowania stron, na których wiadomość o manifestacji się pojawiała. Opozycjoniści wymyślili więc inteligentną „zasłonę dymną”: 15 stycznia to dzień urodzin znanego pisarza, Aleksandra Gribojedowa, autora sztuki „Mądremu biada” i właśnie na urodziny komediopisarza zapraszali się nawzajem. To miała być największa od długiego czas demonstracja opozycji w Rosji.

Z ostrożnych szacunków wynikało, że na Maneżce, jak popularnie nazywa się plac, zbierze się kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Rozważano nawet takie warianty rozwoju sytuacji, czy Maneżka ma szanse stać się „Euro-Maneżką”. Władze najwyraźniej nie miały ochoty na sprawdzanie, czy ta manifestacja wypali. I stała się rzecz niesłychana: wczoraj nadeszła wieść, że wyrok zostanie ogłoszony już 30 grudnia. „Bo jest gotowy” – brzmiało oficjalne uzasadnienie. Rzecz w praktyce sądowej bez precedensu: zdarza się przesuwanie ogłoszenia wyroku na późniejsze terminy, ale na wcześniejszy – nie.

Dziś nim jeszcze w Moskwie się na dobre rozwidniło, sędzia Jelena Korobczenko przeczytała z kartki, że za zdefraudowanie środków koncernu Yves Rocher Aleksieja Nawalnego skazuje się na karę 3,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu, a jego brata Olega na 3,5 roku kolonii karnej. Cała sentencja wyroku nie była gotowa do odczytania (choć rzekomo miała być gotowa od wczoraj), ale kto by się tam przejmował drobiazgami.

Wina braci polegać miała na tym, że firma Olega świadczyła usługi kurierskie dla Yves Rocher i przy tej okazji dopuściła się jakoby malwersacji. Przy czym przedstawiciele rzekomo poszkodowanej francuskiej firmy przed sądem świadczyli, że żadnego uszczerbku z tego tytułu nie ponieśli. Polityczne powody procesu i wyroku są ewidentne: chodziło o uciszenie Aleksieja Nawalnego, który od dawna wyciąga członkom politycznej elity grzeszki korupcyjne, ukryte przed okiem fiskusa majątki, nazywa władzę „partią żulików i złodziei” itd. Wybrano metodę zaiste cyniczną i perfidną – nie skazano samego blogera, a jego brata, który nie zajmował się działalnością polityczną. Oleg ma dwoje małych dzieci, które teraz przez 3,5 roku będą się wychowywać bez ojca.

Chodziło o jeszcze jeden sygnał dla wszystkich: możesz się uczciwie zajmować czym tam sobie chcesz, ale jeśli zbliżysz się do krawędzi peronu, jeśli choć otrzesz się o działalność polityczną – ty albo ktoś, kto jest ci drogi – to możesz być pewien, że paragraf się na ciebie znajdzie. I nikt palcem nie kiwnie w twojej obronie. Sąd jest u nas sprawiedliwy, najsprawiedliwszy na świecie.

Oleg Nawalny został więc wzięty przez władze jako zakładnik. Aleksiej w sali sądowej pytał panią sędzię: „Jak pani nie wstyd? Za co go wsadzacie? Żeby mnie jeszcze bardziej ukarać?”. Później w mikroblogu napisał: „Ze wszystkich możliwych podłych rodzajów wyroków skazujących wybrali najpodlejszy […] Każdy sam decyduje o swoim losie, ale rodziny nikt sobie nie wybiera. Tymczasem ta złodziejska bestia bierze z listy twoich krewnych jakąś osobę, żeby zemścić się na tobie. Taka jest jakość materiału ludzkiego tych, którzy trzymają władzę w naszym kraju. I to główna przyczyna, dla której tej władzy nie powinno być”.

Zaskoczona manewrem wyprzedzającym władz opozycja przegrupowuje się, by demonstrację poparcia dla braci Nawalnych zorganizować na Maneżce już dziś wieczorem. Termin jest fatalny pod każdym względem. Po pierwsze, czasu jak na lekarstwo, po drugie – w przeddzień Nowego Roku ludzie są zajęci przygotowaniami do głównego rodzinnego święta – zakupy, prezenty; duża część już wyjechała poza Moskwę, duża część miała to w planach dziś-jutro. Mimo że szeregi potencjalnych demonstrantów się przerzedziły i tak – stan na godzinę 14 czasu polskiego – chęć udziału w manifestacji zadeklarowało już 10 tysięcy ludzi. Władze Moskwy czujnie zapowiedziały, że wyjście ze stacji metra w pobliżu Maneżki będzie dziś wieczorem zablokowane.

Eurowizja w mundurze

Po ostatnim konkursie Eurowizji, wygranym przez Conchitę Wurst rosyjska opinia publiczna oburzała się i triumfowała. Oburzała, bo jakże to możliwe, że festiwal wygrywa kobieton z brodą. Triumfowała, bo znalazła pretekst do opowiadania o wyższości uduchowionej rosyjskiej cywilizacji nad zachodnią zgnilizną. Teraz nadszedł czas, by dać odpór „Gejropie”. Jak od wieków wiadomo, zdrowe jądro narodu najlepiej wygląda przyobleczone w mundur. Rosyjskie ministerstwo obrony postanowiło sięgnąć do tych korzeni.

Szef zarządu kultury w resorcie obrony Anton Gubankow wyjawił w audycji radiowej, że ministerstwo nosi się z zamiarem zorganizowania odpowiednika konkursu Eurowizji dla wojskowych zespołów artystycznych. Najbliższa impreza planowana jest już na rok 2015. Jury tego międzynarodowego festiwalu ma oceniać zarówno kunszt wokalny, jak i taneczny wykonawców.

Zaintrygowana tym pomysłem, przejrzałam dostępne w sieci produkcje umundurowanych artystów. Na kanale Youtube można znaleźć wiele ciekawych kawałków. „Dważdy Krasnoznamionnyj” Chór Armii Rosyjskiej imienia Aleksandrowa prezentował się już na konkursie Eurowizji. A właściwie jako atrakcja poza konkursem, działo się to w 2009 roku w Moskwie:

Chór Aleksandrowa (to ten Aleksandrow, który skomponował hymn), który w czasach ZSRR śpiewał głównie pieśni bojowe i opracowania piosenek ludowych, w latach pierestrojki przeszedł przemianę i bawił publiczność opracowaniami piosenek Johna Lennona, wspólnymi projektami z Pink Floyd czy Leningrad Cowboys. Na tournee po Polsce chór przygotował także pieśń wyklętą „Czerwone maki na Monte Cassino”

https://www.youtube.com/watch?v=HmGVg7Nw1XM&list=PLjDPuTougl7kKZ0HL9CQSuNN6OERnGFhZ

Pełne animuszu covery przebojów zachodnich gwiazd prezentował zespół Wojsk Wewnętrznych MSW pod dyrekcją generała majora Wiktora Jelisiejewa. Jednego ze szlagierów można było posłuchać podczas uroczystości otwarcia igrzysk w Soczi. Fantastycznie brzmi w wykonaniu zwalistych panów w szamerowanych mundurach piosenka „Sex bomb”. Do tańca (choć raczej nie do różańca).

https://www.youtube.com/watch?v=WJPgveHnMd0

Z rarytasów gatunku – kultowa pieśń Wielkiej Wojny Ojczyźnianej „Swiaszczennaja wojna” w wykonaniu zespołu reprezentacyjnego Chińskiej Armii Narodowo-Wyzwoleńczej.

Swoją wersję tego utworu zaprezentował Chór Południowego Wschodu „Wstawaj, Donbasie niezwyciężony”. Czy formuła festiwalu przewiduje udział takich ansambli? W sieci dostępne jest tylko to jedno nagranie Chóru Południowego Wschodu, o zespole nic nie wiadomo.

https://www.youtube.com/watch?v=m3vxXh5Pwb0

A czy na festiwalu znajdzie się miejsce dla raperskiego kolektywu Prawosławnej Armii tzw. Donieckiej Republiki Ludowej?

https://www.youtube.com/watch?v=em0gwJZTgHY

W podsumowaniu krótkiego przeglądu wojskowej „piesni i plaski” cover tytułowej piosenki z filmu o Jamesie Bondzie „Skyfall”. Solista ze smutkiem intonuje: „This is the end”.