2 lutego. Na Kremlu i w okolicach napięcie rosło od tygodni. Bo nieubłaganie zbliżał się termin ogłoszenia przez amerykańską administrację „kremlowskiego raportu”. Tak nazywa się potocznie dokumenty, jakie administracja Trumpa przekazała do Kongresu. Obowiązek opracowania raportu nakładała ustawa z 2 sierpnia ubiegłego roku dotycząca działań USA wobec państw wrogich. Ustawa przewiduje stosowanie wobec Iranu, Korei Północnej i Rosji instrumentarium sankcji. Wobec Rosji szereg sankcji już zastosowano. Mają one charakter długotrwały i coraz bardziej dla Rosji dolegliwy.
Przed ogłoszeniem ostatnich dokumentów przewidywanych ustawą niepokój wśród najwyższych władz państwowych Rosji był zauważalnie większy niż na wcześniejszych etapach. Świadczyły o tym usilne zabiegi całego dostępnego grona rosyjskich lobbystów w USA, którzy dosłownie przypuścili szturm na wszystkie instytucje, które miały cokolwiek wspólnego z opracowaniem raportu. Rosyjscy oligarchowie mający rozległe interesy, lokaty, aktywa na Zachodzie odbywali pokutne pielgrzymki do wysokich gabinetów w nadziei na uzyskanie zapewnień o nietykalności. Do grona proszalników niespodziewanie dołączyli też szefowie rosyjskich służb wywiadowczych. Tego jeszcze nie było: do Waszyngtonu jednocześnie przybyli dyrektor wywiadu Siergiej Naryszkin, szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksandr Bortnikow i szef GRU (wywiad wojskowy) Igor Korobow. Tercet Stirlitzów porozmawiał z szefem CIA. O czym? Nie bardzo wiadomo. Wedle enuncjacji „Washington Post” mieli jakieś ważne propozycje w sprawie walki z terroryzmem. Emigracyjny dziennikarz Andriej Malgin na swoim blogu napisał: „Najprawdopodobniej Naryszkin przywiózł od Putina ważne informacje albo ważną propozycję, dotyczącą walki z terroryzmem. Moskwa nawet mogła wydać swoich agentów-terrorystów w zamian za lojalność wobec skorumpowanego bliskiego kręgu Putina”. Można sobie pospekulować na ten temat do woli – żadnych oficjalnych komunikatów rycerze płaszcza i szpady po spotkaniach nie ogłosili. Rosyjskie media milczą jak zaklęte [dopiero po kilku dniach o amerykańskiej wizycie objętego sankcjami Naryszkina wspomniała telewizja Rossija]. Wzmiankę w amerykańskich gazetach dostrzegły rosyjskojęzyczne niszowe strony internetowe. Na portalu Grani.ru znalazły się m.in. supozycje, że może Naryszkin-Bortnikow-Korobow pojechali się targować o głowę Putina. „Temat aż prosi się o teorie spiskowe” – zauważył z przymrużeniem oka komentator Ilja Milsztejn.
Ale powróćmy do samego raportu. Dokument ma dwie części – jawną i tajną. W tej jawnej znalazły się nazwiska polityków zajmujących stanowiska w Administracji Prezydenta, rządzie, agencjach rządowych, parlamencie (łącznie 114), a także lista oligarchów (96), którzy osiągnęli miliardowe majątki. „Książka telefoniczna Kremla” – podsumowali politycy i niektórzy publicyści.
Ogłoszenie raportu nie oznacza automatycznego wprowadzenia indywidualnych sankcji wobec osób, które znalazły się na liście. Po tym zapewnieniu na Kremlu zapanowała radość. Napięcie trochę puściło. Prezydent Putin podczas jednego z przedwyborczych spędów nawet lekko pożartował: a dlaczego nie ma na liście mojego nazwiska? Czuję się pominięty, przykro mi z tego powodu. He-he. A potem poważnie zapewnił, że Rosja nie będzie ze swej strony wprowadzać kontrsankcji. Jeszcze poczekajmy, jeszcze się nie spieszmy.
Czy ta ulga, jaką obecnie prezentują rosyjscy politycy, będzie miała rację bytu w dłuższym okresie? Ano, nie wiadomo. Jak zapowiedział szef Departamentu Finansów USA, utajniona część „kremlowskiego raportu” będzie stanowiła podstawę nowych sankcji, które Waszyngton zamierza wprowadzić wobec rosyjskich urzędników i biznesmenów.
Czyli to tylko odroczona egzekucja i wcale nie jest powiedziane, że wszystko rozejdzie się po kościach? Ciekawe. Sytuacja nie jest jasna i nie są jasne zamiary. I to zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie.
Ważny jest też moment. Putin 18 marca zamierza przejść przez ucho igielne wyborów, aby zapewnić sobie kolejną, tym razem sześcioletnią kadencję. Wprowadzenie amerykańskich sankcji – i to adresowanych do establishmentu polityczno-biznesowego – może wywołać popłoch w elitach, zdestabilizować sytuację w otoczeniu Putina.
Nadal są więc powody do niepokoju. Czy wzniesiona przez Putina piramida władzy zda ten stress test?