6 października. Upiorne oblicze wojny ukazało się w historii dwóch Rosjan – 38-letniego Romana Zabołotnego i 39-letniego Grigorija Curkanu. Pod koniec września przez media przetoczyła się wiadomość, że obaj dostali się do niewoli w Syrii, wpadli w ręce Państwa Islamskiego. Następnie w sieci opublikowano krótki filmik, przedstawiający jeńców – obszarpanych i pobitych. Jeden z nich mówi, kim są, gdzie się znajdują i w czyich rękach. Ministerstwo Obrony Rosji pospieszyło z zapewnieniem, że z jeńcami nie ma nic wspólnego, że nie są oni żołnierzami rosyjskiej armii. Rzeczniczka MSZ deklarowała, że jej resort sprawdza dane. A rzecznik Putina zdystansował się: Kreml nie może się zajmować takimi rzeczami, a poza tym – czy to wiarygodna wiadomość? Wczoraj deputowany Dumy oświadczył, że jeńcy najprawdopodobniej nie żyją. Państwo Islamskie na razie nie potwierdziło faktu egzekucji.
Zabołotny i Curkanu nie są oficjalnymi żołnierzami rosyjskiej armii na oficjalnym żołdzie, na oficjalnej liście kadr. Ale Rosja wojuje nie tylko oficjalnymi bagnetami. W kocioł wielu konfliktów rzuca najemników. O dwóch jeńcach wiadomo, że zaciągnęli się do tzw. grupy Wagnera. Prywatnej armii świadczącej usługi brudne i niewygodne. Na przykład na wschodzie Ukrainy. Albo w Syrii. Konotacje z Kremlem tej grupy stały się już dawno tajemnicą poliszynela (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/12/21/grupa-wagnera-na-kremlu/).
Zabołotny został wysłany do Syrii w maju br. po dwumiesięcznym szkoleniu w obozie treningowym grupy Wagnera w pobliżu Molkino w Kraju Krasnodarskim na południu Rosji. Curkanu był w Syrii (z przerwami) od września 2013 roku. W składzie bojowych grup Wagnera brali udział w walkach o Dajr az-Zaur. Tam też dostali się do niewoli. Opozycyjna „Nowaja Gazieta” zasugerowała, że szczególnie ostre walki o to miejsce związane są dążeniem do objęcia kontroli nad tamtejszymi polami roponośnymi. „Po wyzwoleniu tych terenów z rąk Państwa Islamskiego złoża przypadną rosyjskiej firmie EuroPolis. […] Firma w maju otworzyła biuro w Damaszku i rozpoczęła ożywioną działalność w Syrii, podpisała umowy z syryjskim rządem. Euro Polis to firma afiliowana ze znanym petersburskim biznesmenem Jewgienijem Prigożynem”.
Faktycznie Prigożyn to znana postać. Nazywany jest „ulubionym kucharzem Putina”. Panowie znają się z burzliwych czasów petersburskich. Putin lubi pono balować w jego lokalach gastronomicznych, Prigożyn z kolei obsługuje interesy władz, utrzymując „fabrykę trolli”. (O Prigożynie pisałam na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/06/02/na-talerzu-putina-czyli-przypadki-pewnego-kucharza/). Czy w Syrii ma obiecane kolejne konfitury? Bardzo ciekawe. Ale to temat na inną rozprawkę. Teraz wróćmy do losu „wagnerowców”. Zabołotny i Curkanu nie są jedynymi ofiarami wojny w Syrii z ramienia grupy Wagnera. W sierpniu br. petersburska Fontanka publikowała listę strat: http://www.fontanka.ru/2017/08/19/050/. W oficjalnych mediach rzecz jasna władze się z takimi wiadomościami nie afiszują. Wagner przywozi trumny z „ładunkiem 200” dyskretnie. Ale tym razem mamy do czynienia z wyjątkowym wypadkiem. Zabołotny i Curkanu zostali wzięci do niewoli, ich apel został opublikowany przez oprawców. Zwykle celem takich filmików jest poruszenie władz danego kraju, by móc otrzymać za to jakieś zyski polityczne lub wymusić haracz. Tak czy inaczej władze kraju, z którego pochodzą jeńcy, podejmują działania w celu ich uwolnienia, opinia publiczna woła o sprawiedliwość itd. „Ważne, że ludziom grozi śmierć, i jeśli mają oni choć cień szansy, by przeżyć, to mogą liczyć tylko na to, że rosyjskie władze podejmą akcję w celu ich uratowania. Choćby poprzez publiczne wypowiedzi oficjalnych czynników, tajną dyplomację, efektywne działania służb specjalnych. A skoro nie da się im pomóc, to wypadałoby choćby wyrazić współczucie wobec tych, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, są bici, zostaną straceni. Tym bardziej ciężko słuchać oświadczeń ministerstwa obrony Rosji, które jak zwykle nie poznaje swoich żołnierzy, nie ma o nich pojęcia” – napisał Ilja Milsztejn na opozycyjnym portalu Grani.ru. No, właśnie – ich-tam-niet (ich-tam-nie-ma). Psom wojny ci, którzy ich wysłali w bój, odmawiają praw ludzkich.
Jeden z komentatorów rosyjskiej sceny politycznej Arkadij Babczenko po skandalach z potajemnymi pogrzebami rosyjskich żołnierzy walczących na wschodzie Ukrainy, od których oficjalne władze Rosji tchórzliwie się odżegnywały, z sarkazmem przerobił głośny propagandowy slogan „Rosja swoich nie zostawia” na bliższe życiu „Rosja cię zawsze zostawi w potrzebie, synku”.