Wielki krok w chmurach

W Stanach Zjednoczonych nie ma wolności mediów, w Stanach Zjednoczonych nie ma wolności wyboru. Skąd to wiadomo? Z wywiadu premiera Rosji Władimira Putina dla zniewolonego amerykańskiego kanału telewizyjnego CNN.

Rosyjski „nac-lider” wyłożył w tym wywiadzie nieświadomym Amerykanom, że wojna w Gruzji to wynik działań amerykańskiej administracji, która chciała w ten sposób „podgrzać” opinię publiczną przed zbliżającymi się wyborami i skłonić tych, którzy się wahają, do głosowania na określonego kandydata. Na którego? Odpowiedź nasuwa się sama. Rosyjski premier po mistrzowsku uniknął wymieniania nazwisk, adresów, kontaktów (dobrze przyswoił lekcje w szkole wywiadu). Amerykańscy wyborcy dzięki wyjaśnieniom premiera Putina zdali sobie nareszcie sprawę, że są manipulowani i będą głosować tak, jak im każą jastrzębie z Białego Domu, a nie tak, jak sami chcą.

Nie można się dziwić, że żadne nazwiska nie padły. Premier Putin – jeszcze jako prezydent – wsławił się już raz tym, że wszem wobec wymieniał z nazwiska i nawet dwukrotnie gratulował popieranemu przez siebie kandydatowi na prezydenta kraju ościennego, a kandydat się lekko zblamował, wybory wpierw podfałszował, a w drugim podejściu przegrał i prezydentem nie został.

 

Kolejny passus, otwierający oczy nieszczęsnym Amerykanom, dotyczył stosowania cenzury w amerykańskiej telewizji, obecnej w niej antyrosyjskiej propagandy w ogóle i niechęci do przedstawiania prawdziwej wersji wydarzeń w Osetii w szczególe. „Przypomnijmy sobie choćby, jak wyglądał wywiad małej 12-letniej dziewczynki i jej cioci, mieszkających, o ile dobrze zrozumiałem, w Stanach Zjednoczonych, która była świadkiem wydarzeń w Osetii Południowej. W programie jednej z czołowych stacji telewizyjnych Fox News prowadzący stale jej przerywał. Ciągle jej przerywał. Jak tylko nie spodobało mu się, co ona mówi, zaraz jej przerwał, kasłał, chrypiał, skrzypiał. Jeszcze powinien w spodnie narobić, ale tak wyraziście, żeby one zamilkły” – powiedział premier Putin. Firmowa elegancja petersburskiego urwisa była zaiste bardzo wyrazista. Dzięki temu amerykańska publiczność nareszcie zdała sobie sprawę, że jest manipulowana przez amerykańskich prowadzących w spodniach o niejasnej konduicie.

 

W rosyjskiej telewizji takie niegodziwości już od lat się nie zdarzają. Tam się nie przerywa ludziom, którzy mówią coś niezgodnego z „linią naszej partii”. A to z tej prostej przyczyny, że takich ludzi się przed kamery w ogóle nie dopuszcza. Naczelny kapłan srebrnego ekranu, odkrywający w codziennych seansach nienawiści „Odnako” (Jednak) istotę paskudnych zakusów amerykańskiej soldateski, pan Michaił Leontjew, mówi wszystko, co chce. I nikt mu nie przerywa. Bo pan Leontjew mówi rzeczy słuszne z natury rzeczy. I spodnie ma w porządku. „Obecna decyzja Rosji [o uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii] to jedyny sposób, by zagwarantować pokój i bezpieczeństwo. I nie tylko na Kaukazie. To, co się stało z Gruzją, to logiczna konsekwencja tego, przed czym przestrzegano nie raz. Ceną za wciąganie Gruzji do antyrosyjskiego bloku jest rezygnacja z integralności terytorialnej. I dotyczy to nie tylko Gruzji”. Nic dodać, nic ująć. Kogo jeszcze dotyczy? – Nie wiadomo, obejdziemy się bez nazwisk. Dobra szkoła.

Koniec programu pana Leontjewa na ogół bywa patetyczny. Np. 26 sierpnia było tak: „Rosja będzie się bić. Broniąc praw swoich obywateli, broniąc swoich interesów i przywracając realne, to znaczy uniwersalne, obowiązujące dla wszystkich, prawo międzynarodowe. I uznanie republik, których narodom według „amerykańskiego prawa” odmówiono prawa do życia, to wielki krok ku przywróceniu prawdziwego międzynarodowego prawa”.

Audycji pana Leontjewa chyba nie obejrzeli uczestnicy szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy albo obejrzeli tylko pobieżnie. Bo pomimo starań prawnika, prezydenta Miedwiediewa uznania przez Moskwę niepodległości Osetii i Abchazji nie zechcieli uznać za „wielki krok ku przywróceniu prawdziwego międzynarodowego prawa” i w deklaracji końcowej zachowali daleko idącą powściągliwość. Chiny, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgizja i Uzbekistan w deklaracji przyjętej na szczycie w Duszanbe 28 sierpnia wyraziły głębokie zaniepokojenie sytuacją wokół Osetii Południowej i wezwały strony do rozwiązania kryzysu drogą dialogu. O uznaniu dla uznania, a nawet o uznaniu dla uznających – ani słowa.

2 komentarze do “Wielki krok w chmurach

  1. poeta0@op.pl

    Pani Aniu, tak pięknie i inteligentnie ujęłaś ten problem który zaistniał międze Rosją a Gruzją ,Dodatkowo poruszony został problem uczciwości USA w tym konflikcje jak również kłamstwa zawarte w podejściu tego agresora Putina i Miedwiediewa którzy wywołali ten konflikt żeby nim obciążyć najpiękniejszego przywódcę USA dzisiejszego jak również tego którego on popiera w przyszłych wyborach.Jako analityk jesteś Pani najmądrzejszą polką najbardziej uczciwą nizalężną i prawdomówną jak święty turecki.Analizy Pani są warte są odznaczenia” ORŁA BIAŁEGO” do tego mianowania profesorem .Pozdrowienia i dalszych inteligentnychwypowiedzi . Poeta

    Odpowiedz
    1. ime_

      Ponieważ zauważyłem, że dba Pan o wysokie standardy dyskusji na blogu, (przynajmniej w zakresie formy, bo intelektualnie to raczej mizeria, ani krzty argumentu) postanowiłem pomóc Panu i zwrócić uwagę na drobne niedociągnięcia: Po pierwsze i chyba najpoważniejsze, zorientowałem się, że nie jesteście z panią Łabuszewską przyjaciółmi, wręcz nie zna ona Pańskiego imienia i nazwiska, zwracanie się, w tej sytuacji, po imieniu do osoby, proszę o wybaczenie, nie będącej już nastolatką, uważam za wysoce niestosowne. Po drugie: zwroty typu „jesteś Pani”, „jesteś Pan” uznane są za archaiczne i właściwe jedynie starej literaturze i niestarej poezji, użyte w języku potocznym sugerują co najmniej brak ogłady, ale można Pana usprawiedliwić jako poetę. „Konflikcje” też nie wygląda najlepiej: albo po prostu „konflikcie” albo jeśli już chce Pan oddać brzmienie języka wyzwolicieli: „kanfikcje”. No i wreszcie: „jak święty turecki” to można być nie prawdomównym, lecz gołym, ale to już nieprzyzwoite spoufalanie się z autorką. Zdaję sobie sprawę, że uchybienia te nie są nawet w dziesięciu procentach tak ważkie jak moje niezalogowanie się do systemu, ale postanowiłem się odwdzięczyć w miarę możliwości.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *