Rosyjska opozycja, organizująca w wielkich miastach „marsze niezgody”, wymyśliła jakiś czas temu regularne akcje protestu, które odbywają się każdego 31 dnia miesiąca (o ile miesiąc ma 31 dni). To znak protestu-niezgody wobec łamania 31 artykułu konstytucji, gwarantującego prawo swobody słowa i zgromadzeń. Kilka poprzednich „marszy 31” zostało przykładnie spałowanych przez OMON.
Przed zbliżającym się 31 maja i kolejną akcją w obronie wolności słowa opozycja i komentatorzy zajęci byli analizowaniem rozmowy premiera Władimira Putina i popularnego piosenkarza, lubiącego wszelkie formy protestu Jurija Szewczuka. W ostatnich czasach Szewczuk, lider zespołu DDT, na koncertach wygłaszał słowa krytyki pod adresem władz, które duszą swobodę twórczą i rozszerzają coraz bardziej ściśle kontrolowany przez siebie obszar. Podczas rytualnego spotkania premiera z przedstawicielami środowisk twórczych 29 maja w Petersburgu Szewczuk zapytał Putina, dlaczego władze zabraniają przeprowadzania „marszy niezgody”. „To sprawa władz lokalnych” – odbił piłeczkę premier. A poza tym – kontynuował inteligentnie – to bardzo fajnie, jeśli opozycja protestuje, bo daje władzom do myślenia, ale z drugiej strony bardzo niefajnie, jeśli demonstracje odbywają się w pobliżu szpitali i w czasie, kiedy ludzie wracają z podmiejskich daczy, bo takie demonstracje tamują ruch na ulicach i ludzie nie mogą dojechać do domów i się denerwują.
To ciekawy argument – w zatkanych korkami rosyjskich miastach każde wstrzymanie ruchu to rzeczywiście dodatkowa przeszkoda powodująca paraliż na ulicach. Ale spec-kolumny samochodów z kogutami na dachach, wożące na co dzień przedstawicieli najwyższych władz partyjnych i państwowych, nagminnie powodują wielkie niezadowolenie uczestników ruchu – i tych wracających z daczy, i tych, którzy daczy nie mają, a może chcieliby się dostać do szpitala na przykład, a stoją w korkach i klną na czym świat stoi.
Może ciekawsze jest to, że w ogóle do dialogu Szewczuk-Putin doszło. Szewczuk mówił, że w przeddzień spotkania ktoś, kto przedstawił się jako asystent Putina, prosił w poufnej telefonicznej rozmowie, aby podczas rozmowy nie poruszać drażliwych tematów, gdyż szef jest ostatnio przemęczony i rozdrażniony i więcej mu już nie trzeba. Na spotkaniu rozmawiano więc początkowo o rytualnych sprawach – dobroczynności, żłobkach itd. I nagle Szewczuk wjechał swoim pojazdem niezgody i zakłócił senny, przyjemny nastrój.
A może jeszcze ciekawsze jest to, jaka była reakcja na opublikowanie treści rozmowy Szewczuk-Putin. A był to temat omawiany intensywnie w internetowych mediach. Wielu komentatorów uznało, że słowa Putina oznaczają liberalizację – powściągnięcie akcji represyjnych wobec uczestników protestów. Dlatego oczekiwano, że 31 maja „marsze niezgody” przebiegną bez pałowania, że słowa premiera ucieszonego krytyką i wypowiadającego się z akceptacją o protestach milicja odczyta jako zawoalowane polecenie nieinterweniowania.
Ale najwyraźniej milicja odczytała te słowa po swojemu. W Moskwie na placu Triumfalnym pałowano 31 maja jak zwykle, a może nawet bardziej zaciekle. Dziennikarzowi internetowej „Gazety.ru” złamano rękę w ferworze uspokajania tych, którzy złośliwie tamowali nieprzerwany napływ właścicieli podmiejskich dacz. W poniedziałek po południu, jak powszechnie wiadomo, ludzie dopiero wracają masowo z weekendowego wypoczynku i bardzo się denerwują, kiedy jakieś „elementy niezgody” protestują na ulicy. Pałowano zatem gorliwie, zatrzymano kilkadziesiąt osób. Następny 31 za dwa miesiące.
Jestem wstrzasniety determinacja Europejczykow, kiedy walcza o prawa mniejszosci. Szczegolnie, kiedy walcza o prawa demokratycznej mniejszosci za granica. Zupelnie jak my, kiedy w czasach socjalizmu popieralismy wszelkich przedstawicieli postepowej ludzkosci na calym swiecie, od Salwadoru do Wietnamu.Jednakze taka swoboda wyrazania wolnej mysli, jak w Grecji czy we Francji nie jest mi szczegolnie potrzebna. Za bardzo mi przypomina ’17-ty rok.Dalej – przypominam, ze glowna sila ruchu „Solidarnosc” jest partia narodowobolszewicka. Ta partia jest w naszym kraju nielegalna. Marsze niezgody sa przejawem dzialalnosci politycznej tej nielegalnej partii. Nie moze byc legalnej dzialalnosci nielegalnej partii. Oczekuje od wladz mojego kraju przestrzegania prawa, szczegolnie, jezeli prawo naruszaja trockisci – ludzie uzurpujacy sobie prawo do zdobycia wladzy droga rewolucji i niekonstytucyjnej zmiany ustroju panstwa po zdobyciu wladzy.Dalej – przypominam tez pani, ze Moskwa jest najbardziej zakorkowana w dni robocze, kiedy ludzie pracuja, a nie w dni swiateczne. Przypominam, ze miasto ma komunikacyjnie niewydolny centralny uklad ulic, ktorego zmienic sie nie da. W tym sensie komunikacyjny argument pana Putina jest jak najbardziej na miejscu.Jedynym, co mi sie nie podoba, jest gra w kotka i myszke. Wladza nie powinna krecic, a powinna powiedziec wprost, ze a) nie moze byc zadnego obszaru dzialania dla skrajnej lewicy, dopoki ta nie wyrzeknie sie idei rewolucyjnych i zadeklaruje przestrzeganie konstytucji kraju. Jest niedopuszczalnym, by sila dazaca do przewrotu rewolucyjnego wystepowala pod haslem „przestrzegania konstytucji”; b) nie moze byc zgody na uprawianie polityki przez organizacje finansowane zza granicy.
Szanowny Panie lesst!Dziękuję za ciekawy komentarz. Argumentację pana Putina w rozmowie z panem Szewczukiem nazwał Pan „grą w kotka i myszkę”. Ja bym to raczej nazwała hipokryzją. Pan Putin stroi się w szaty demokraty (choć jego ideolog nazywa rosyjską demokrację „suwerenną demokracją”, czyli odmienną, jak mniemam, od podstawowej definicji, a na czym polega różnica – to już domyślcie się sami), a w rosyjskiej konstytucji zagwarantowane jest prawo do swobody słowa i zgromadzeń. No to albo bawimy się w demokrację i cierpimy odmienność poglądów pewnych grup obywateli, albo w demokrację się nie bawimy i pałujemy odmieńców. Demonstracja to sygnał zatkanego kanału komunikacji społecznej lub niezadowolenia jakiejś grupy z warunków płacy, pracy, braku pracy, braku płacy, podejmowania przez władzę szkodliwych z jej punktu widzenia decyzji, braku podejmowania dialogu itd. Ale pan Putin użył argumentu „zastępczego” – nie można demonstrować, bo miasto się korkuje (ma Pan rację, że Moskwa jest niewydolna komunikacyjnie sama z siebie, a wszelkie zamykanie arterii, żeby „czlenowozy” przejechały, jeszcze dolewa oliwy do ognia). Kiedyś w PRL-u ludzi rozrzucających na ulicy ulotki solidarnościowe zamykano za zanieczyszczenie miasta. Argumenty pana Putina przypominają mi ten rodzaj rozumowania.Co do nacbołów – faktycznie partia jest zdelegalizowana, jej członkowie siedzą w więzieniach za różne akcje przeciwko władzy. Czy słusznie – duże pole do dyskusji.Odrzucana przez Pana i wyśmiewana demokracja zakłada, że władzę można zmienić (w wyborach), w Rosji władzy w wyborach zmienić się nie da. Poszukiwanie innych dróg zmiany – przybiera (jak w przypadku nac-boł) formy wychodzące poza ramy prawa. Nie wszyscy, którzy 31 chcą demonstrować przeciwko łamaniu zagwarantowanego konstytucją prawa do zgromadzeń, pragną obalić carat siłą. A ich siła zmusza się do tego, aby opuścili miejsce zgromadzenia.
Przypominam, ze pan Putin spotkal sie z przedstawicielami narodu porozmawiac o kwestii dobroczynnosci na rzecz dzieci i problematyce wsparcia panstwa na rzecz pewnych inicjatyw spolecznych. Ktore to inicjatywy spoleczne sa istotne dla panstwa, niezaleznie od tego, kto w tym panstwie rzadzi. Chyba ze rzadza trockisci – bo ci inicjatywe prywatna i spoleczna tepia z definicji.Rozumiem, ze pan Szewczuk jako artysta-muzyk moze nie rozumiec, ze jest w zlym tonie w spotkaniu poswieconym dobroczynnosci wstawiac sie za ugrupowaniem, ktore ta dobroczynnosc chce zlikwidowac (prosze sobie przypomniec stanowisko pana Trockiego w kwestii dobroczynnosci). Tak samo jak jest w zlym tonie naruszac porzadek spotkania.Natomiast pani argument na rzecz demokracji, jako ustroju pozwalajacego w drodze wyborow zmienic zla wladze jest dla mnie smieszny. Przypomina mi sie stary hollywoodzki film o Benito Juarezie. Kiedy pan Juarez w taki sposob opieprzyl pana Diaza, gdy ten wstawil sie za pozytywnymi cechami charakteru cesarza Maksymiliana. Nie wiem, czy pani zrozumie humor tyrady pana Juareza, jezeli powiem, ze pan Diaz w konsekwencji zrobil z Meksyku meksyk.Otoz w demokracji wyborca ma prawo zmienic wladze, tyle, ze zawsze na gorsza.
Szanowny Panie lesst!Zauważyłam już dawno, że demokracja Pana śmieszy. To mocny argument.Pozdrawiam
Mały prezent dla rozładowania atmosfery :)http://farm4.static.flickr.com/3113/2579966231_6a73e44d68_o.jpgPozdrowienia 🙂
W rewanzu:http://demotivation.ru/qonwrg8q7hp0pic.html