Putin-Szewczuk, do przerwy 0:1

Spotkanie premiera Rosji z przedstawicielami inteligencji twórczej 29 maja, o którym pisałam w poprzednim poście, jest nadal najczęściej komentowanym wydarzeniem politycznym ostatnich dni (całość rozmowy – po rosyjsku – http://premier.gov.ru/visits/ru/10771/events/10795/). W rosyjskim Internecie aż huczy. Wydarzenie wielu uznało za symboliczne, za ważny sygnał lub diagnozę stanu stosunków na linii władza-społeczeństwo.

Pytanie zadane premierowi Putinowi przez muzyka Jurę Szewczuka o to, dlaczego w Rosji nie ma wolności zgromadzeń, najwidoczniej poruszyło ważne struny i wpuściło odświeżający powiew w zastałe powietrze miłego zakłamywania rzeczywistości w sferze publicznej w Rosji. Komentatorzy podzielili się na dwie grupy: jedni wychwalają Szewczuka za odwagę, drudzy wzruszają ramionami „po co Szewczuk zadaje się z reżimem”. Pisze się też przy tej okazji wiele o kondycji rosyjskiego społeczeństwa.

Oto fragmenty kilku interesujących komentarzy.

Internetowa Gazieta.ru:  „Rosyjskie władze prowadzą ze społeczeństwem czysto feudalny dialog – a faktycznie monolog z przerwami na wyrażenie czołobitności przez poddanych. I to feudalne chamstwo wspaniale wyjawił Jurij Szewczuk, pozwalając sobie nie tylko na rozmowę z premierem jak równy z równym, pytając go o nabrzmiałe problemy, z jakim zmaga się kraj (milicyjna samowola, brak wolności słowa), ale na dodatek otwarcie nie zgadzając się z tym, co mówi premier. Nasza władza już dawno zapomniała, że gdy rozmówca przedstawia swoje argumenty świadczące o zdaniu przeciwnym, to nie jest to zbrodnia, wyskok, fronda, tylko naturalny przebieg dialogu.

Likwidacja wszystkich niezależnych kanałów komunikacji ze społeczeństwem i zamiana realnych instytucji takiego dialogu na dekoracyjne stały się fundamentem politycznych reform epoki Putina. Putin zwykł spotykać się czeladką według zawczasu przygotowanego scenariusza, przyzwyczaił się do tego, że na każdym spotkaniu – czy to z naukowcami z Rosyjskiej Akademii Nauk czy z metalurgami, czy z niedobitą twórczą inteligencją – czuje się jak car, a nie jak równy pośród równych”.

Aleksandr Archangielski pisze w blogu (http://arkhangelsky.livejournal.com/138435.html):

„W krajach rozwiniętych, wolnych (przy całej ich niedoskonałości w innych dziedzinach; raju na ziemi nikt nie obiecywał) publiczny dialog tego, kto rządzi, z artystą możliwy jest tylko z konkretnych powodów. […] Nie może być powodem takiego spotkania los kinematografii w ogóle, a celem – by dodać trochę grosza na czasopisma. Potrzebny jest ściśle określony powód, problem, którego nie da się rozwiązać bez obu stron pełnowartościowego społeczeństwa: władzy wyłonionej w systemie uczciwych wyborów i ludzi sztuki, którzy przychodzą, by rozmawiać o sprawach ogółu. Wszystkie inne problemy można załatwić poprzez wiece, demonstracje, wystąpienia w wolnych mediach w celu przekonania audytorium. Które potem pójdzie głosować. I nie wybierze polityków, którzy nie chcieli go słuchać. […] Polityczny system jest chory – krwiobieg jest w nim wstrzymany. Nie ma możliwości, aby uwolnić ważne media od politycznej cenzury, powstrzymać budowę „Drapacza gazu” [wielki budynek Ochta-centr, który mimo licznych protestów społecznych ma powstać w Petersburgu i zepsuć panoramę miasta], powstrzymać brutalne rozganianie „marszy niezgody”. Nie można nawet czegoś ważnego powiedzieć głośno, tak, żeby wszyscy słyszeli, jeśli się nie pójdzie na ważne spotkanie z najważniejszymi osobami w państwie i nie wykorzysta sposobności, aby powiedzieć o czymś, co nie jest zaplanowanym tematem rozmowy.

Szewczuk doskonale zdawał sobie sprawę, że wychodzi poza ramy formatu. Ale świadomie przekroczył linię. Nie dlatego, że chciał dosolić rozmówcy. A dlatego, że inaczej nie był w stanie wykonać swego obywatelskiego zadania. A to jest nie do uniknięcia tam, gdzie nie istnieje realna demokratyczna konkurencja, gdzie zniszczono narzędzia pośredniego wpływu na politykę. Aby cokolwiek ruszyć z martwego punktu, musisz domagać się krachu systemu (co jest kompletnie nierealne), albo żądać od najwyższych czynników interwencji.

Archaiczna forma i nowatorska treść. Stary system i nowoczesne, niezależne postępowanie. Niemożliwe w totalitarnej przeszłości. Nie do pomyślenia w demokratycznej przyszłości, wielce mglistej. […]”

A dramaturg, aktor, reżyser Jewgienij Griszkowiec w blogu napisał:

„Od razu powiem, że raz brałem udział w takim spotkaniu. Też się odbywało w Petersburgu. Spotkanie poświęcone było stuleciu akademika Lichaczowa. Nie wiem, z jakich powodów wpisano mnie na listę uczestników – przedstawicieli inteligencji twórczej. Zostałem w dość ostrej formie zmuszony do przybycia, z tego powodu musiałem odwołać spektakl w Tiumeniu. Władimir Władimirowicz był prezydentem. Przy długim, wąskim stole zasiedli aktorzy, pisarze. Byłem najmłodszym uczestnikiem, siedziałem naprzeciw prezydenta. Nie chciałem zabierać głosu, mnie też nie zadał żadnego pytanie. Dlaczego posadzono mnie naprzeciwko W.W.Putina – nie mam pojęcia. Dlaczego zerwano mój spektakl – też nie wiem. Ale doświadczenie zyskałem bezcenne. Poczułem dotknięcie władzy. I wtedy raz na zawsze poczułem też, że artysta nie może spotykać się z władzą. Nie powinien. […] Próba przekazania władcy jakiejś prośby pachnie średniowieczem. Ktoś, kto podejmuje taką próbę, znajduje się w sytuacji proszącego. To poniżające. Artysta jak tylko podejmuje bezpośredni dialog z władzą, jak tylko zbliża się do niej – natychmiast znajduje się w dwuznacznej sytuacji […] Taki dialog jest potrzebny tylko władzy. A właściwie to nie dialog jest jej potrzebny. Władza chce zbliżyć do siebie artystę, dlatego że artystów ludzie kochają, a władzy – nie”.

Szewczuk przekazał Putinowi teczkę z opisem kilku problemów. Po spotkaniu sekretarz prasowy premiera oznajmił dziennikarzom, że premier nie znalazł powodów, aby interweniować w którejkolwiek ze spraw.

5 komentarzy do “Putin-Szewczuk, do przerwy 0:1

  1. poeta0@op.pl

    Anczko;że w Rosji to widzisz i grzmisz a najpierw powinnaś jeszcze bardziej zauważyć sytuację w kraju i tą cenzurę panującą gdzie tylko znajomości starych trutni z władzą i klerem decyduje o kulturze.Młodzi nie mają w Polsce żadnych szans w tworzeniu dóbr kulturalnych nie mających dostępu do finansów z puli społecznej.Taki Wajda i im podobni zawłaszczają cały szmal tworząc debilne dzieła na które spędza się młodzież jak barany mówiąc że to są dzieła wybitne.Chyba słabe masz pojęcie w ogóle o kulturze krytykując Putina nie widząc wad w swoim gnieżdzie.Pozdrowienia i więcej głupich komentarzy

    Odpowiedz
  2. lesst@onet.eu

    To, ze pan Szewczuk odniosl zwyciestwo w internecie – widac golym okiem. Natomiast dzieki pani wypowiedzi odnowilem swoja wiedze na temat ruchu „Solidarnost'”. Niestety, jako skromny smieciarz, zajety swoja przetwornia odpadow, mam bardzo malo czasu, by sledzic wydarzenia polityczne.Do tej pory sadzilem, ze „Solidarnost'” to taki dziwny sojusz pseudoliberalow ze skrajna lewica. Mylilem sie – od mojego ostatniego przegladu lewicy tam przybylo. Teraz jest tam jeszcze kupa malych ruchawek lewicowych. Ale to szczegol.Zainteresowalem sie tez, co ma do powiedzenia pan Szewczuk. Et voila: http://www.groupddt.ru/texts.htmlTa ideologia powinna u szanownej pani spowodowac ekstaze. Na samym wstepie – zestawienie wolnego Paryza z Rosja jako pociagiem wiezniow wywozonych w sina dal. I nawet szczegolnie nie ma co sie spierac – w Paryzu jest wolnosc demonstracji! Kazdy paryski wlasciciel samochodu jest tego swiadkiem, a nasza telewizja te fajerwerki czesto-gesto pokazuje.A jak przekreci pani tekst w dol – to bedzie jeszcze hymn rosyjskiej lewicy „Kogda zakonchitsya neft'”O szczesliwym zyciu po wyczerpaniu sie bogactw, kiedy juz w Rosji nie bedzie sie dalo zrobic duzych interesow. Kiedy z powrotem zrobi sie z niej kraj na koncu swiata a z surowym klimatem.A przeciez ten moment da sie przyblizyc. Wystarczy dac wolnosc panu Chodorkowskiemu i zwrocic mu „Rosneft'”. Niech sprzeda Exxon-Mobilowi za 6mld $ wiekszosc zloz rosyjskich i pare rafinerii na dokladke – i to bedzie poczatek nowej demokratycznej ery.

    Odpowiedz
  3. ~obserwator

    Patrzysz na cudze podwórko, a zajęłaś byś się własnym. U nas dawno cenzura wróciła, powiem więcej Geobelsowska propaganada partyjna. Najlepsza sprawą to odwrócić uwagę od swoich (czyt. krajowych) problemów wskazując na problemy i to wyolbrzymione sąsiada. Jak tego nie rozumiesz to przynajmniek uszanuj moją wypowiedź.

    Odpowiedz
  4. ~obserwator

    Patrzysz na cudze podwórko, a zajęłaś byś się własnym. U nas dawno cenzura wróciła, powiem więcej Geobelsowska propaganada partyjna. Najlepsza sprawą to odwrócić uwagę od swoich (czyt. krajowych) problemów wskazując na problemy i to wyolbrzymione sąsiada. Jak tego nie rozumiesz to przynajmniek uszanuj moją wypowiedź.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *