Minęło trzydzieści lat od śmierci Władimira (Włodzimierza) Wysockiego – poety, aktora teatralnego i kinowego, ale nade wszystko barda. Barda swoich czasów i barda ponad czasem, barda małych tragedii i wielkich uczuć. Ludzie go wielbili, sowieckie władze udawały, że go nie ma. Po jego przedwczesnej śmierci (miał zaledwie 42 lata) w sowieckiej prasie ukazały się tylko dwa niewielkie nekrologi, ale o jego nagłym odejściu dowiedzieli się wszyscy – wszyscy o tym mówili, wszyscy przeżywali. Wspominająca dziś Wysockiego w jednej z wielu okolicznościowych audycji radiowych Natalia Biełochwostikowa – aktorka, partnerująca Wysockiemu w „Małych tragediach” – dowiedziała się o śmierci Wysockiego od taksówkarza. Sam Wysocki nie myślał o sobie jak o dysydencie. Kiedyś w Ameryce na pytanie dziennikarza: „Czy jest pan dysydentem?” odparł: „Jestem poetą”.
W Moskwie trwały igrzyska olimpijskie, nic nie mogło zamącić tego wielkiego święta sportu (choć było ono już i tak wielce zamącone bojkotem Zachodu, który w ten sposób protestował przeciwko ingerencji wojsk sowieckich w Afganistanie), o śmierci popularnego i ubóstwianego pieśniarza oficjalnie nie mówiło się więc nic. Mimo to tłumy, nieprzebrane rzesze przez kilka dni koczowały w niemiłosiernym upale pod moskiewskim Teatrem na Tagance, którego gwiazdą był Wysocki. Kolejka chętnych, by pożegnać idola, liczyła dziesiątki tysięcy ludzi. Kiedy służby porządkowe zaczęły polewaczkami usuwać stosy kwiatów i wyłamały wiszący na teatrze portret artysty, tłum zaczął skandować: „faszyści”. Kondukt pod taki akompaniament tymczasem ruszył na cmentarz Wagańkowski.
Niedawno jego żona Marina Vlady pokazała w Moskwie spektakl poświęcony ich związkowi, heroicznej walce o życie (jak napisał jeden z felietonistów, „Wysocki pił, żeby nie ćpać i ćpał, żeby nie pić”, Vlady starała się wszelkimi siłami acz daremnie wyrwać męża z objęć śmiercionośnych nałogów), ale nade wszystko to spektakl poświęcony jego piosenkom, jego natchnieniu, jego geniuszowi.
Czy ballad Wysockiego słucha dziś, ogłuszone tanią masową „popsą”, młode pokolenie Rosjan? Na pewno jest wielu takich, którzy znajdują coś ważnego dla siebie w jego „głosie ukrzyżowanym”. Choć na pewno nie jest to już takie upojenie, taki głód jego proroctwa, jak za jego życia.
I prosze popatrzec – wladze mialy problem. Bo czlowiek zmarl od przedawkowania. Trzeba bylo ukryc prawde, zeby mlodziezy nie dawac negatywnego przykladu.Na szczesice spoleczenstwo obywatelskie otwarte ma prawidlowy stosunek do pijanstwa i narkomanii – w miare budowy spoleczenstwa obywatelskiego otwartego ten problem bezsprzecznie zniknie.
Czy Ty aby na pewno wiesz o czym piszesz? Jakie społeczeństwo obywatelskie w Rosji(wtedy Związku Radzieckim) trzydzieści lat temu???Pisanie komentarza dla samego pisania jest marnotrawstwem miejsca.
Czy ja sie pomylilem?ZSRR byl panstwem totalitarnym. Wysockiemu nie moglo pomoc nic – ani tematyka patriotyczna niektorych jego piesni, ani fakt, ze zasadniczo w polityke sie nie mieszal. Byl cpunem i narkomanem – wiec wladza „musiala” tlumic pojawienie sie kultu Wysockiego.Nie wyszlo – poniewaz proba cenzury dzialala jak reklama. Jednakze wladzy udalo sie ukryc sam fakt alkoholizmu i narkomanii Wysockiego – to fakt.Teraz w Europie mamy spoleczenstwo obywatelskie otwarte, a w Rosji nadal nie ma demokracji. Tak glosi pani Labuszewska i widocznie tak jest, skoro taka madra pani ono glosi.Po czesci musze sie ona teza zgodzic. Spoleczenstwo obywatelskie to wymysl pana Lenina, a nasz kraj jest uczulony na ten typ ideologii. Wladza kucharek to absurd, a proba jej ustanowienia jak dotad konczyla sie na okrutnej dyktaturze. My uwazamy, ze kucharka powinna przede wszystkim gotowac.Co innego Europa. Kiedy nasze media nadal jakos tam bagatelizuja wplyw pijanstwa i narkomanii pana Wysockiego na tworczosc, a kraj wstydzi sie slynnego powitania pana Chruszczowa na spotkaniu z inteligencja tworcza („gospoda pidorasy”), w Europie narkomania, pijanstwo i skomplikowane zycie plciowe w srodowiskach artystycznych sa uwazane za zjawisko pozytywne i niejaka oczywistosc. I to jest wlasnie ta cecha pozytywna spoleczenstwa obywatelskiego (otwartego).Ktorej u nas nie moga zrozumiec ani komunisci, ani konserwatysci (przy czym konserwatysci zarowno wywodzacy sie ze srodowisk religijnych, jak i swieckich), a potrafia zrozumiec tylko tacy ludzie jak pan Limonow czy pan Szewczuk.
Los Wołodi Wysockiego przypomina los Wiesława Dymnego.Tragiczny los.Niezdolność zaakceptowania systemu.Ich związek pięknie opisała Anny Dymna w swojej książce.Niestety obie panie poniosły porażkę w tej walce.Nie jest to ich wina.Najprawdopodobniej zrobiły wszystko.Niestety siła wyższa.
Poniewaz artysci pija, chleja oraz uprawiaja ruje i porobstwo niezaleznie od panujacego ustroju – sa przeciwnikami kazdego systemu.Jak to sie u nas mowi: „Wlaczysz z systemem? Komorka raka tez”.