Samobójczyni opasana „pasem szahidki” zdetonowała ładunki wybuchowe w autobusie w Wołgogradzie. Poza nią zginęło sześć osób, pięćdziesiąt pięć odniosło obrażenia, kilka osób jest w stanie ciężkim. W mieście ogłoszono trzydniową żałobę.
Trzydziestojednoletnia Naida Asijałowa 21 października zmierzała rejsowym autokarem ze stolicy Dagestanu, Machaczkały do Moskwy. Podróżujący z nią pasażerowie zapamiętali, że miała zabandażowaną i usztywnioną rękę. W Wołgogradzie nieoczekiwanie wysiadła z autokaru i przesiadła się do autobusu komunikacji miejskiej numer 29. Na widok kobiety z zabandażowaną ręką dwie dziewczyny ustąpiły jej miejsca. Asijałowa usiadła. Specjaliści mówią, że to uratowało życie większości pasażerów – gdyby terrorystka zdetonowała ładunki stojąc, ofiar byłoby znacznie więcej.
Jak niespełna trzy godziny po zamachu poinformowała rosyjska telewizja, na miejscu zamachu znaleziono paszport sprawczyni (można go zobaczyć m.in. tu: http://www.novayagazeta.ru/inquests/60590.html). Zaprezentowany przez telewizję paszport był czyściutki, bez zagnieceń i zabrudzeń, na zdjęciu kobieta miała na głowie hidżab (rosyjskie przepisy paszportowe wymagają fotografii bez nakrycia głowy). Blogosfera momentalnie wychwyciła te nieścisłości: jak to możliwe, by wydano Asijałowej paszport ze zdjęciem w chuście, jak to możliwe, że ktoś ją z takim paszportem wpuścił do rejsowego autokaru jadącego z Dagestanu do Moskwy (skrupulatnie sprawdzane są dokumenty wszystkich pasażerów podróżujących na trasach poza granice administracyjne poszczególnych regionów), jak to możliwe, że paszport kobiety, która wysadziła się w powietrze, nie nosi śladów wybuchu, jak to możliwe, że w ogóle samobójczyni, która miała zdetonować bombę, ma przy sobie dokument potwierdzający tożsamość?
Kilka godzin później w Internecie rozpowszechniono kolejny skan paszportu terrorystki – tym razem pomięty i ze zdjęciem bez chusty. Ktoś poszedł po rozum do głowy. Ale skąd się wziął ten pierwszy skan? Celowe zamydlenie oczu? Czyjaś niefrasobliwość? Brak profesjonalizmu? Może wszystkiego po trochu.
Według pierwszych ustaleń śledztwa, Asijałową przygotował do zamachu jej konkubent, 21-letni Rosjanin Dmitrij Sokołow, który jakiś czas temu przeszedł na islam i stał się żarliwym fanatykiem. Przystał do dagestańskich radykałów z dżamaatu Machaczkały. Według „Nowej Gaziety”, ten dżamaat jest najbardziej agresywną i najliczniejszą formacją dagestańskiego podziemia radykalnego; fundamentaliści z tego ugrupowania ponoszą odpowiedzialność za wiele spośród aktów terroru w Dagestanie w ostatnim roku. Asijałowa, jako osoba związana z Sokołowem, była obserwowana przez dagestańskie centrum ds. walki z terroryzmem (podsłuchiwano jej rozmowy, odnotowywano przemieszczanie się itd.). Komentatorzy zadają więc pytania, jak to możliwe, że pilnowana przez antyterrorystów kobieta zdołała swobodnie wyjechać z Machaczkały do Moskwy, następnie wymknąć się z autokaru i wysadzić w autobusie miejskim.
Na te pytania odpowiedzi na razie brak. Widać natomiast, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo – przede wszystkim MSW i Federalna Służba Bezpieczeństwa – intensywnie starają się zmyć piętno winy z siebie i wskazać na tę drugą strukturę jako winowajcę. Nie wiemy, jakie cele stawiali sobie autorzy zamachu samobójczego, nie wiemy na razie, kim byli. Na tym etapie śledztwa wskazuje się na ludzi z dżamaatu Machaczkały. Dagestan – i szerzej cały Kaukaz Północny – jest porażony paranoją radykalnego fundamentalizmu, który sięga po terror jako instrument walki. Istnieją obawy, że zamachy mogą być też zorganizowane podczas igrzysk olimpijskich w Soczi. Przy okazji tragicznego zamachu w Wołgogradzie powtarzano tę myśl wielokrotnie. Kaukaski terroryzm jest na pewno poważnym zagrożeniem – nie tylko w skali regionu, ale i poza nim.
I jeszcze jedno: dziś mija jedenasta rocznica tragedii na moskiewskiej Dubrowce. Wtedy grupa uzbrojonych czeczeńskich terrorystów sterroryzowała podczas przedstawienia musicalu „Nord-Ost” widzów i wykonawców. Kilka dni później oddziały specjalne uwolniły zakładników, zabiły terrorystów, podczas operacji uwalniania użyto gazu usypiającego, wielu zakładników zginęło w wyniku zastosowania tego gazu i nieskoordynowanej akcji ratunkowej. Wiele pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi.
Myślę ,że zarówno Dubrovka , Biesłan jak i ostatni zamach w Wołgogradzie nie są i prawdopodobnie nigdy nie zostaną całkowicie wyjaśnione.Wszystkie zamachy są przypisywane gościom z Kaukazu.Albo wiąże się to z krańcową determinacją ugrupowań islamskich tego regionu , albo o oczyszczenie większych miast z przybyszów.W każdym bądź razie blogerzy natychmiast zauważyli krętactwa z paszportem i wiele innych kuriozalnych rzeczy.Kto w Rosji mógłby tego dokonać?Do czego są zdolne służby spacjalne widać gołym okiem w USA.I myślę , że rosyjskie służby pod tym względem nie są gorsze od amerykańskich.Jeśli do zamachu doszło ,ktoś miał w tym swój cel.