Nowosyria zielonych ludzików?

9 września. Weszli, nie weszli? To pytanie zadawane jest od kilku dni w setkach doniesień dotyczących przerzucania rosyjskich żołnierzy do Syrii. Zachód jest zaniepokojony, przestrzega Rosję przed zwiększaniem obecności militarnej w kraju objętym wojną, a oficjalne rosyjskie czynniki wzruszają ramionami: ale o co chodzi?

To wzruszenie ramion znamy już z kampanii w Donbasie, więc wiarygodne za bardzo nie jest. Siergiej Ławrow powiedział swojemu amerykańskiemu koledze (próbującemu wydębić od niego w rozmowie telefonicznej jakiś konkretny komunikat), że prezydent Putin uważa jakiekolwiek rozmowy o wojskowym zaangażowaniu Rosji w konflikcie syryjskim i w działaniach zbrojnych przeciwko Państwu Islamskiemu za „przedwczesne”. MSZ i Ministerstwo Obrony Rosji wystąpiły z komunikatami, że nie ma mowy o wysyłaniu rosyjskich żołnierzy do Syrii. Ale John Kerry zapewne nie zawracałby sobie i rosyjskiemu MSZ głowy jedynie na podstawie buszujących po Internecie relacji o przybywających do Syrii rosyjskich samolotach wojskowych i okrętach wyładowanych nie wiadomo czym. Zatem można przypuszczać, że dane z Internetu zyskały potwierdzenie w poważnych źródłach. „Waszyngton i jego sojusznicy z NATO dają do zrozumienia, że nie mają wątpliwości co do tego, że Moskwa gotowa jest przystąpić do wojny w Syrii jedynie po to, aby zachować u steru rządów Asada. Zamiaru na poważnie walczyć z Państwem Islamskim, a tym bardziej rozpoczynać przeciwko niemu operację wojskową, Rosjanie – zdaniem Amerykanów – nie mają. Nieufność jest zbyt duża, aby rosyjski MSZ był w stanie kogokolwiek przekonać” – pisze na stronie Rosbalt.ru politolog Iwan Prieobrażenski.

Nieufność, tak, to ważny czynnik w dyplomacji. Rosja tyle razy odwracała ostatnio kota ogonem, że żadnym zapewnieniom jej gadających głów niepodobna dowierzać.

Prześledźmy kilka doniesień dotyczących tej nieobecnej obecności Rosji w Syrii.

Okręt wojenny „Nikołaj Filczenkow” przeszedł pod koniec sierpnia cieśninę Bosfor i skierował się w stronę syryjskiego portu Tartus. To nic dziwnego, powie ktoś, kto wie, że tutaj znajduje się rosyjska baza wojskowa. Owszem, znajduje się, choć niezupełnie jest to baza, a jedynie punkt, którego przeznaczeniem jest zaopatrzenie i remont rosyjskich jednostek pływających operujących na Morzu Śródziemnym (stała obsada placówki w Tartus jest kilkuosobowa). Po co w Tartus potrzebny jest sprzęt wojskowy, który zauważono na „Nikołaju Filczenkowie”? Dalej, kilka dni potem przez Bosfor przeszły kolejne dwa okręty rosyjskiej marynarki, tym razem desantowe, wiozące coś, okryte siatką maskującą. Chyba nie były to pluszowe misie. Zwłaszcza że ostatnio pod Latakią syryjskie siły rządowe w bój rzuciły najnowsze typy rosyjskich transporterów BTR-82A (których wcześniej syryjska armia nie miała). Czyli jednak Rosja mocno wspiera reżim Asada i pomaga mu walczyć nie tylko przeciwko Państwu Islamskiemu, ale także powstańcom. Dalej. Rosyjski MSZ zmieszał z błotem Bułgarię i Grecję za odmowę udostępnienia korytarzy powietrznych dla rosyjskich samolotów transportowych lecących do Syrii i zażądał wyjaśnień. A czemu te samoloty tam w takiej obfitości latają? Wyjaśnień w tej sprawie ze strony Rosji brak.

Bloger Ruslanleviev (Rusłan Lewiew) przeprowadził własne śledztwo na podstawie informacji pozyskanych z internetowych źródeł otwartych. Poszukiwał odpowiedzi na pytanie, czy rosyjscy wojskowi są obecni w Syrii i to nie tylko ci, którzy tam byli od lat na podstawie kontraktów, ale całkiem nowi (całość materiałów na ten temat można przeczytać tu: http://ruslanleviev.livejournal.com/38293.html). Z fotek, wpisów, przechwałek i in. publikowanych w Instagramie, vkontakte, FB wynika, że rosyjscy wojskowi ostatnio przybyli pod okienko Baszara Asada m.in. z Noworosyjska i Sewastopola. Czy chodzi tylko o to, by wzmocnić Asada, pomóc mu utrzymać się u władzy choćby na skrawku terytorium i obronić Tartus? Może i tak. A może mamy do czynienia z początkiem szerzej zakrojonej operacji Putina, jakąś próbą sformułowania nowej oferty do negocjacji z Zachodem, a może to przygotowanie ogniowe przed anonsowanym wystąpieniem Putina przed Zgromadzeniem Ogólnym Narodów Zjednoczonych (wydaje się, że to wystąpienie jest obliczone na przerwanie międzynarodowej izolacji Rosji po aneksji Krymu; w przestrzeni medialnej pojawiają się sugestie, że Putin może zaproponować jakąś formę wielkiej koalicji antyterrorystycznej).

Komentatorzy w sieciach społecznościowych zastanawiali się, jak to jest, że w Donbasie zielone ludziki wspierają powstańców, a w Syrii powstańców zwalczają. „Najważniejsze to nie pomylić lokalizacji i rozkazów” – kpią. Prześmiewcze komentarze i memy wyrosły jak grzyby po deszczu: „Rosyjscy żołnierze, których nie ma w Doniecku, zabłądzili pod Damaszkiem” – dowcipnisie ogrywają temat rosyjskich żołnierzy przyłapanych swego czasu na terytorium Ukrainy, których Putin bronił w niewyszukany sposób, tłumacząc, że zabłądzili. „Noworosja ogłasza koniec i przenosi się do Damaszku”.

7 komentarzy do “Nowosyria zielonych ludzików?

  1. vandermerwe

    Tak z ciekawosci, o jakich powstancach w Syrii Pani pisze? A powracajac do rzeczywistosci, ktora Pani jakos umyka, to akurat nie Rosja bombarduje na lewo i prawo w ramach dzialan na rzecz pokoju i stabilizacji. Pytanie, kto dokonuje nalotow w Syrii i Iraku, kto i z czyim przyzwoleniem oraz pomoca materialowa obraca w perzyne Jemen, z kim walczy obecnie w Syrii Turcja i kogo wspomaga? Czy Rosja rzeczywiscie zaczyna sie angazowac militarnie w Syrii, czeka na rzetelna odpowiedz, poparta konkretnymi dowodami, nie plotkami, domniemaniami i cytatami z cytatow czyichs domyslow i fantasmagorii. Na poczatku kryzysu kubanskiego USA wylozylo przed opinia publiczna zdjecia instalacji rosyjskich na Kubie, co bylo dowodem i ukrocilo jakiekolwiek dyskusje i watpliwosci. Dzisiaj zas dowodem sa internetowe „ety bzdety”, ktore kazdy moze napisac, a ktorych nie ma jak zweryfikowac.
    Nie dziwie sie, ze ilosc komentarzy pod Pani artykulami zmalala praktycznie do ZERA.

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  2. Palladios

    Ciśnie mi się tu taki mało oryginalny komentarz, że niektórym „Noworosjaninom” przydałby się w pewnym sensie Damaszek.

    Odpowiedz
  3. Turu909

    Zanim się zacznie komentować warto przyswoić sobie podstawowe informacje o temacie. W syryjskiej wojnie domowej mamy do czynienia z bardzo różnymi frakcjami: od rządu, przez liberalną opozycję, Hezbollach, Kurdów po radykałów islamskich (ostatnio bardzo medialnych). USA i inne państwa zachodnie (a nawet Jordania) wspierają lokalne siły walczące z tymi ostatnimi, stąd naloty w Syrii i Iraku (dzięki czemu np. wojska tego ostatniego zaczęły stawiać skuteczny opór IS). Do tego wszystkiego jeszcze jest Iran ze swoją polityką regionalną oraz Turcy próbujący dokręcić śrubę Kurdom (po ostatnim sukcesie Kurdów w wyborach).
    Rosja za to otwarcie deklaruje nieustające poparcie dla rządu Syrii i widocznie uaktywniła się w transportach w tamtą stronę. A zdjęcia? Są, publikowane przez samych żołnierzy (którzy jeszcze pewnie nie wiedzą, że się zwolnili ze służby), są relację o użyciu sprzętu… Dowody dobre i wystarczające (pomijam w ogóle różnicę w trudności między fotografowaniem instalacji do obsługi rakiet z fotografowaniem pojedynczych żołnierzy czy pojazdów w jakości umożliwiającej ich identyfikację przy pomocy np. satelit).

    Z drugiej strony ciekawe jak na rozwiązanie wojny syryjskiej rosyjskimi rękami zapatruje się sama Rosja. Bo dla reszty świata to dosyć wygodne rozwiązanie – strat w ludziach wszystkim, na czele z Rosją, szkoda nie będzie, interwencja kosztuje też sporo pieniędzy, które zaoszczędzimy. Sama Syria też na długie lata straci swoją pozycję w regionie, więc „łakomym kąskiem” nie będzie. Jedynie Kurdów żal, bo znowu zostaną wystawieni przez świat i zablokowani między młotem a kowadłem…

    Odpowiedz
    1. vandermerwe

      @ Turu909,

      Zal jest wszystkich po kolei. Zal jest krajow obracanych w stos gruzow. Mozliwe, ze ktoregos dnia konflikt sie skoczy i powstanie problem odbudowy – kto wylozy pieniadze, raczzej nie zdewastowane kraje?
      Co do dowodow jakimi sa zdjecia w internecie – nie sa dowodami na cokolwiek. Praktyczny osobisty przyklad z zycia. Moge tu i teraz umiescic zdjecie ex-zolnierza brytyjskiego w Sierra Leone i przytoczyc rozmowe jaka mialem okazje z nim prowadzic. Moge do tego dodac moje wnioski ( np. stwierdzic, ze jest to najemnik a wlasciwie najemnicy, gdyz byla ich wieksza grupa) a Pan nie jest w stanie niczego zweryfikowac, ani miejsca ani celu jego pobytu ani tez czasu, gdy mielismy okazje rozmawiac – bedzie Pan polegal na tym, co ja Panu przekaze.

      Pozdrawiam

      Odpowiedz
  4. vandermerwe

    Cos dla porownania. Przepraszam, ze po angielsku.

    Only a US-Russian Agreement Can Bring Peace to Syria
    Patrick Cockburn
    The Independent
    A couple of years ago, an Iraqi minister was speaking to a senior American general about the war in Syria and why President Bashar al-Assad was still in power when Muammar Gaddafi had been swiftly overthrown and killed by rebels in Libya in 2011.
    “The big difference between now and then is that Russia is back as a great power,” replied the general, recalling that, in Libya, Russia had assented to Nato military intervention to save Benghazi falling to Gaddafi’s tanks. Russian compliance opened the door to a determined and successful Nato campaign to give enough support to Libyan rebels to defeat the regime.
    In Syria, by way of contrast, Russia has given the Assad government enough military and diplomatic support to avoid defeat. Russia is Syria’s main arms supplier and has prevented all-out Western intervention along the same lines as Libya.
    Vladimir Putin’s Russia is nowhere near as strong as the Soviet Union, but the US and Britain have also lost strength in the Middle East over the past decade because of the failure to achieve their ends in wars in Iraq and Afghanistan. Over the past year, the US has compounded this sense of weakness by failing to stem the advance of Isis despite a year of air strikes against its fighters.
    It is important to take on board this failure of current policies to stop Isis before assessing what should now be done by the US, UK, Russia and their allies. Wishful thinking has so far predominated: President Barack Obama responded to news of the first Isis successes last year by comparing the extremist group to a junior basketball team playing out of its league. Soon afterwards Isis captured most of northern and western Iraq.
    In May this year, at the very moment the US military was boasting that its air strikes had stopped Isis expanding, the jihadi militants captured Ramadi in Iraq and Palmyra in Syria.
    Their advance is still going, Isis fighters capturing the Christian town of al-Qaryatayn last month, bringing them within 22 miles of the crucial north-south highway, the loss of which would be a crippling blow to Assad. On Monday, Isis fighters captured the regime’s last major oilfield at Jazal.
    In other words, there are two international crises stemming from the catastrophic civil war in Syria: one is the exodus of Syrian refugees arriving in Europe; the other is the expansion of this so-called Islamic State (Isis), which already controls half of Syria and will soon control more.
    There was a flurry of diplomatic activity in August, but overall there is an astonishing lack of action by the main powers to bring the conflict to an end, though it becomes ever more essential to do so.
    The strongest parties within Syria are not going to negotiate a peace because the armed opposition is dominated by Isis, Jabhat al-Nusra and Ahrar al-Sham, al-Qaeda-type movements that plan to kill their enemies, not talk to them.
    For his part, Assad shows no real willingness to share power with anyone – though power shared institutionally or geographically is the only way this civil war can be ended.
    There is something hypocritical about US criticism over the weekend of possible increased Russian military aid to Syria, though the Russians deny this is happening, because nobody would be more horrified than Washington if the Syrian army collapses and Isis and al-Qaeda become the dominant force in Syria.
    The US request to Greece to deny Russia permission for overflights by planes, likely to be carrying weapons to fight Isis, is a depressing sign that Obama has yet to come up with a sensible policy in Syria.
    Western leaders have a curiously ambivalent attitude towards Russia in which it is, at one moment, a diplomatic mouse that can be safely ignored and, at another, a reborn Soviet Union whose imperial ambitions must be restrained.
    In handling the Syrian crisis, Russia is bound to be a leading player in stopping Isis because it supplies the weapons to do so and, similarly, in negotiating a peace because Assad must keep in step with Russia if he is to survive.
    Moscow does not have the strength to bid for a hegemonic role in Syria or the Middle East, so this is not a moment for knee-jerk Cold War reactions.
    Without Russia joining with the US to press their allies inside and outside Syria towards a settlement, the war will go on and the only winner will be Isis and the al-Qaeda clones.

    Pozdrawiam

    Odpowiedz

Skomentuj Turu909 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *