Małe mieszkanko na Mariensztacie

4 lipca. Wsławił się tym, że na całą Rosję wyraził prześmiewcze zdziwienie: „Pokazali nam mieszkanka o powierzchni dwudziestu metrów kwadratowych, wydaje się śmieszne, że ludzie kupują takie lokale”. Ten cytat – wypowiedź podczas gospodarskiej wizyty w stolicy Tatarstanu, Kazaniu – momentalnie stał się hitem Internetu. Autorem tych słów jest wicepremier Igor Szuwałow. Odpowiada w rządzie za…, właściwie za wszystko odpowiada. Mówią o nim, że jest w stanie zabajerować z miejsca na każdy temat. Jest też doskonale zaimpregnowany. Z kilku trudnych sytuacji – gdy wyciągnięto na światło dzienne nieczyste transakcje, niepłacenie podatków i inne uchybienia – wywinął się bez większych plam.

Jedną z namiętności wicepremiera są nieruchomości. Rok temu wyszło na jaw, że pan Szuwałow nabył przytulne 500-metrowe mieszkanko w Londynie. Z tej perspektywy 20-metrowa kawalerka w Kazaniu może faktycznie doprowadzić człowieka do niebezpiecznych dla zdrowia paroksyzmów śmiechu. Londyńska nora Szuwałowa kosztować miała, wedle enuncjacji prasy, drobne 11 milionów funtów. Sam podatek od transakcji wynosił 1,3 mln, co ośmiokrotnie przewyższało zadeklarowane przez Szuwałowa dochody za poprzedni rok. Formalnie mieszkanie jest wynajmowane. „Szuwałow sam od siebie wynajmuje kwaterę” – pisały opozycyjne media, próbujące ustalić, jak to jest z tym mieszkaniem. „Przez ponad dziesięć lat Szuwałow chował swoje mieszkanie, wykorzystując raje podatkowe, potem zasłaniając się firmą, zamiast przyznać, że ten luksusowy metraż należy do niego. Wprowadzał w błąd służby podatkowe Rosji i Wielkiej Brytanii, wynajmował prawników, którzy zarządzali nieruchomością, zawierał fikcyjne umowy wynajmu – wszystko po to, aby ukryć fakt, że mieszkanie należy do niego” – pisał Aleksiej Nawalny, niezmordowanie tropiący przewały na szczytach władzy. Czy ktoś się zajął wyjaśnieniem pochodzenia pieniędzy na apartament w centrum Londynu? Ktoś spytał? Zażądał odpowiedzi? Wolne żarty.

Aktywność biznesowa i upodobanie do ładnych kwater nie przeszkadzały Szuwałowowi w wygłaszaniu jedynie słusznych dobrych rad dla ludności, cierpiącej biedę i ubożejącej w warunkach narastającego kryzysu. Podczas zeszłorocznego zjazdu w Davos podnosił patriotyczną temperaturę: „Wytrzymamy – będziemy zużywać mniej żywności, mniej prądu. Ale jeśli ktoś z zewnątrz zechce zmienić nam lidera, to będziemy zjednoczeni jak nigdy. Im większe będą sankcje, im gorszy będzie stan gospodarki, tym większym poparciem będzie się cieszyć Putin”. Jasna sprawa.

Zamiłowanie do wielkopowierzchniowych pałaców wyposażonych w marmury, złote umywalki, łoża z baldachimem, jacuzzi, kominki itd. zdradza nie tylko Igor Iwanowicz Szuwałow – tej niewinnej słabości ulegają bodaj wszyscy członkowie rosyjskiej wierchuszki. Wiele pisano o pałacu Putina w Gelendżyku, o cesarskiej chacie ministra obrony Szojgu, o drogim remoncie apartamentu patriarchy Cyryla, o sześciopokojowej ciemnicy, w której dni aresztu domowego spędzała przyjaciółka eksministra obrony, o gustownej hacjendzie sekretarza prasowego prezydenta Pieskowa i wielu, wielu innych. Dziś do kolekcji ciekawych nieruchomości doszły mieszkania kupowane w ciągu ostatnich dwóch lat przez wicepremiera Szuwałowa.

Rzecz na światło dzienne znowu wywlókł Nawalny (https://navalny.com/p/4939/). Pomysł na fajny kwadrat w centrum Moskwy jest zaiste ciekawy: Szuwałow wykupił dziesięć mieszkań na tym samym piętrze jednej ze słynnych moskiewskich wysotek („pałaców kultury”). To budynek uważany za ekskluzywny, elitarny, z widokiem na Kreml, prestiżowy, pożądany. Mieszkania w wysotce należą do bardzo drogich, jeśli nie najdroższych w Moskwie. Formalnie skupem mieszkań zajmuje się prawnik, od lat związany z Szuwałowem, jego kolega z roku. Do pełni szczęścia – posiadania wszystkich mieszkań na piętrze – brakuje jeszcze siedmiu lokali. Już i teraz nowy właściciel ma ponad siedemset metrów kwadratowych. Można śmiało organizować turniej tenisowy. „Prawie wszyscy dotychczasowi lokatorzy [kupowanych mieszkań] przeprowadzali się na inne piętra. Więcej niż dobrowolnie. Nowe mieszkania proponowano im po remoncie, z dopłatą, kupujący zgadzał się na każde warunki” – pisze Nawalny. Podobną metodę zastosowano już pod innym adresem: ulica Kosygina 8. Też najpierw przylegające do siebie mieszkania skupywał prawnik, który potem przekazał połączony, wyremontowany lokal rodzinie Szuwałowów. Fundacja Zwalczania Korupcji Nawalnego odnalazła trzynaście takich łączonych mieszkań, które należą do Szuwałowa. Prawdziwa pasja do nieruchomości! I nie tylko do nieruchomości.

„Szuwałow służy narodowi od osiemnastu lat – przypomina Nawalny. – Kryzys gospodarczy, o którym tak chętnie wicepremier mówi w telewizji, jego rodziny nie poturbował. Rolls Royce, apartament w Londynie, zamek w Austrii, dacza w Zarieczu i wiele innych. Dżentelmen, arystokrata. Herb. Szlacheckie gniazda rozsiane po świecie, kilkadziesiąt osób obsługi, zimowy ogród za 2 mln euro – to wszystko bardzo się Szuwałowowi podoba. W telewizji o tym nie powiedzą”.

Jego nowe siedlisko w stalinowskiej wysotce kosztuje równowartość sześciuset dwudziestometrowych kawalerek w Kazaniu. Boki zrywać!

5 komentarzy do “Małe mieszkanko na Mariensztacie

  1. Kalina

    Ciekawe, czy w przypadku, gdyby chcieli przejąć moje mieszkanie, zgodziliby się kupić mi wyposażone lokum w innej części miasta. Żebym nie musiała mieć za sąsiadów takiego towarzystwa…

    Odpowiedz

Skomentuj Macko2poznanca Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *