17 lutego. Prokurator specjalny Robert Mueller kopał, kopał i się dokopał. W opublikowanym właśnie dokumencie na stronie Departamentu Sprawiedliwości można przeczytać o oskarżeniach trzynastu Rosjan o ingerencję w proces wyborczy podczas ostatniej elekcji prezydenta USA. Dokument liczący 37 stron można zobaczyć tu: https://www.justice.gov/file/1035477/download
Najważniejszą – i jedyną szerzej znaną – postacią z tej listy jest biznesmen Jewgienij Prigożyn, którego uważa się za osobę „bliską ciału”, czyli należącą do hermetycznego kręgu wokół Putina. Prigożyn nazywany jest „kucharzem Putina” i szefem petersburskiej fabryki trolli. [Opisałam jego zasługi na blogu 17 mgnień Rosji: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/06/02/na-talerzu-putina-czyli-przypadki-pewnego-kucharza/].
W dokumencie grupy Muellera opisano, że agencja finansowana przez Prigożyna w latach 2014-2016 tworzyła fake-konta w mediach społecznościowych, wykorzystywała w tym celu nazwiska zarówno osób zmyślonych, jak i realnych, mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Na stronach zakładanych przez oskarżonych prowadzono działania propagandowe, chodziło o sianie zamętu wśród amerykańskich wyborców. Jak twierdzą autorzy oskarżenia, grupa publikowała materiały wspierające Trumpa, a kompromitujące jego rywalkę. Ale też odwrotnie i przewrotnie. A że trolle Prigożyna miały spory zasięg, to i zamęt siały na sporą skalę. Ludzie ci, podając się za aktywistów, biorących udział w kampanii, nawiązywali też kontakty z osobami ze sztabu wyborczego Trumpa. Jak malowniczo streściła to w dzisiejszej audycji w rozgłośni Echo Moskwy Julia Łatynina: trolle Prigożyna „jednocześnie pozowały na obrońców muzułmanów, na broniących swych praw chrześcijan, na obrońców czarnoskórych obywateli USA i na białych nacjonalistów. To wspierali Trumpa, to Bernie Sandersa, […], to agitowali za Clinton w imieniu amerykańskich muzułmanów. […] Grupa wynajęła jakiegoś człowieka, żeby [na demonstracjach] odegrał rolę Clinton ubraną w więzienny strój. Czy to na coś wpłynęło? Na nic nie wpłynęło. Na przykład 12 listopada grupa zorganizowała dwa wiece, jeden popierający Trumpa, drugi – przeciwko Trumpowi”.
Wobec wymienionych w dokumencie osób wysunięto oskarżenie o spisek, oszustwo, kradzież tożsamości. Celem ich działań miało być podważenie zaufania do amerykańskiego systemu politycznego. Zastępca prokuratora generalnego USA Rod Rosenstein wyraził przekonanie, że działania rosyjskich trolli nie miały jednak decydującego wpływu na wynik wyborów. Wygrał je Trump. Kropka. A sam Trump skwitował opublikowany dokument w Twitterze: „Rosja zaczęła swoją antyamerykańską kampanię w 2014 roku, na długo przed moją deklaracją o zamiarze kandydowania na urząd prezydenta. Wynik wyborów nie został zmanipulowany. Kampania Trumpa nie złamała prawa – żadnego spisku!”.
To jeszcze nie koniec zabawy, można powiedzieć, że nawet początek. Służby specjalne USA zapowiedziały zwołanie zamkniętej konferencji prasowej dla przedstawicieli komisji wyborczych z pięćdziesięciu stanów. Tematem będzie przestroga przed możliwą ingerencją „innych krajów” w proces wyborczy jesienią tego roku (wybory uzupełniające do Kongresu). Podczas przesłuchań w Kongresie kilka dni temu przedstawiciele służb wprost wskazywali, że szykują się do odparcia ataku ze strony Rosji.
Agencja Bloomberg, powołując się na własne dobrze poinformowane źródła, podała, że ujawniony dokument to zaledwie mała część wygrzebanych materiałów, śledztwo potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy.
Ciekawa była reakcja po stronie rosyjskiej. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oznajmił, że „nie ma żadnej reakcji na tę publikację. Publikować można wszystko. Widzimy, że mnożą się oskarżenia, twierdzenia, oświadczenia. Powtarza się irracjonalne mity o jakimś rosyjskim zagrożeniu, którego ślady starają się znaleźć wszędzie – od brexitu po katalońskie referendum”. Szyderczo zareagowała rzeczniczka MSZ, Maria Zacharowa, napisała w mediach społecznościowych: „Okazuje się, że było ich trzynaścioro. Trzynaście osób ingerowało w amerykańskie wybory? Trzynastu ludzi przeciwko wielomiliardowym budżetom służb specjalnych? Przeciw wywiadowi i kontrwywiadowi, przeciwko najnowszym technologiom? Absurd? Tak. Ale to współczesna amerykańska rzeczywistość polityczna”.
Szyderstwo szyderstwem, ale te wspominane najnowsze technologie przydały się, choć z opóźnieniem, aby prześwietlić komputery, pocztę elektroniczną oskarżonych, zbadać ich koneksje, zlecenia, korespondencję itd. Dzięki temu powstał dokument opisujący metodę działania trolli. Można się nad amerykańskim śledztwem wyzłośliwiać, jak czynią to wysocy rosyjscy urzędnicy, można wzruszyć ramionami, po co było całe to śmieszne trollowanie, udawanie muzułmanów na przemian z białymi nacjonalistami. Ale kiedy spojrzy się na cały kontekst stosunków rosyjsko-amerykańskich, to już pewnie złośliwcom do śmiechu nie będzie. Bo na linii Moskwa-Waszyngton wieje coraz większym chłodem i śledztwo Muellera jeszcze zbija termometr w dół. „Kremlowski raport” już też leży na stole. I lista niemiłych amerykańskiemu sercu bogatych i wpływowych Rosjan, przeciwko którym lada moment mogą być wprowadzone sankcje. I sytuacja w Syrii jest napięta. A tu wybory Putina idą. A taki miał być przyjemny nastrój przy podwieczorku…