5 listopada. Zdarza się, że polityka wkracza na teren kultury i wywija hołubce w labiryntach żywotów ludzi twórczych profesji. Zdarza się też, że ludzie twórczych profesji garną się do polityki lub zwyczajnie obsługują interesy politycznej góry. A polityczna góra w podzięce nagradza ich. Ale wymaga też, aby oddany artysta wsparł władcę w odpowiednim momencie i we wrażliwej sprawie: napisał coś, zaśpiewał, powiedział, poparł.
Zmarły 30 sierpnia w Moskwie Iosif Kobzon, popularny piosenkarz, już na początku kariery estradowej zaznaczył, że potrafi iść w nogę z politycznym duchem czasu. Podczas studiów w moskiewskiej akademii muzycznej im. Gniesinów („Gniesince”) był aktywistą Komsomołu (studiów nie ukończył, gdyż zaangażował się w koncerty wyjazdowe, które kolidowały z tokiem nauczania). Na początku lat sześćdziesiątych wystąpił w telewizji w popularnym programie „Błękitny ognik” – pieśń „Kuba, moja miłość” zapewniła mu zachwyt widzów i uznanie odpowiednich czynników partyjnych. Pieśń została napisana z okazji przyjazdu Fidela Castro do ojczyzny Lenina. Kobzon wystąpił z automatem przewieszonym przez szyję, z przyklejoną brodą i w kostiumie kubańskich rewolucjonistów.
Przez kolejne lata Kobzon budował karierę piosenkarską i równolegle polityczną, w połowie lat siedemdziesiątych ukończył partyjny Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu. Zapewne po to, by jeszcze uważniej wsłuchiwać się w partyjne trele morele. Co ciekawe, powrócił też do nieukończonej swego czasu „Gniesinki”, gdzie został profesorem na wydziale wokalnym. Spod jego ręki wyszło wielu popularnych artystów estrady. Między innymi Waleria, piosenkarka („śpiewająca jamą ustną”, jak określają ją adwersarze) hołdująca również regule Kobzona „kochana władzo, ja wam wszystko wyśpiewam”.
Śpiewał, śpiewał, śpiewał. Miał w repertuarze podobno trzy tysiące pieśni i piosenek: komsomolskich, patriotycznych, sławiących przodowników pracy, Armię Czerwoną, Lenina, przeboje filmowe (zaśpiewał m.in. piosenkę w serialu „Siedemnaście mgnień wiosny”), klasyczne romanse, arie operowe. Jego miękki baryton zachwycał słuchaczy. Kobzon w latach rządów Breżniewa z zaangażowaniem objeżdżał wielkie budowy tamtej epoki, jeździł do Afganistanu w czasie interwencji, po katastrofie w Czarnobylu śpiewał dla ratowników. Po rozpadzie ZSRR startował (z powodzeniem) w wyborach do Dumy.
Po podpisaniu porozumień kończących pierwszą wojnę czeczeńską pojechał z koncertami do Groznego. Krewcy kaukascy słuchacze z zachwytu strzelali z kałachów w powietrze na cześć wykonawcy. Potem w 2002 roku był tragiczny epizod w teatrze na Dubrowce w Moskwie, gdzie komando czeczeńskich terrorystów wzięło jako zakładników widzów spektaklu „Nord Ost”. Kobzon zaangażował się wtedy w pertraktacje z terrorystami, udało mu się przekonać ich do wypuszczenia kobiety z trojgiem dzieci. Gdy po latach wspominał te dramatyczne chwile, nie był w stanie opanować wzruszenia. Ludzie, którzy go znali i opowiadali o nim w programach telewizyjnych nadawanych po śmierci piosenkarza, mówili, że Kobzon nie odmawiał, gdy potrzebujący prosili go o pomoc. Miał bardzo szerokie grono znajomych i przyjaciół. Przez bliskie powiązania z ludźmi mafii w połowie lat dziewięćdziesiątych został pozbawiony amerykańskiej wizy. Kobzon wielokrotnie zaprzeczał, by łączyły go jakiekolwiek biznesy z kryminalistami. Ale jednocześnie przyznawał, że takie szychy „ruskiej mafii” działające w USA jak „Tajwańczyk” czy „Japończyk” to jego przyjaciele.
Mimo zaawansowanego wieku (ur. 1937), poważnej choroby oraz formalnego zakończenia kariery (w 2012 roku) wznowił działalność estradowo-polityczną w 2014 roku. Całym sercem poparł aneksję Krymu. A gdy Rosja rozpętała „rosyjską wiosnę” na wschodzie Ukrainy, jeździł do Donbasu, ściskał się z watażkami (a nawet śpiewał z nimi w duecie), powtarzał z upodobaniem: „tu zakopany jest mój pępek” (urodził się w obwodzie donieckim), został honorowym konsulem samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, zbierał pieniądze na pomoc humanitarną dla mieszkańców Donbasu, w 2016 r. otrzymał „obywatelstwo tzw. Donieckiej Republiki Ludowej”. Został objęty przez Ukrainę zakazem wjazdu oraz pozbawiony wszelkich ukraińskich nagród i tytułów.
Na ceremonię pogrzebową piosenkarza przyszli Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew oraz szereg polityków, którzy wspominali nie tylko drogę twórczą Kobzona, ale jego zaangażowanie w sprawy społeczne. Kobzon spoczął w żydowskiej części Cmentarza Wostriakowskiego w Moskwie.