Rosja sierpniowa, część trzecia

29 sierpnia. Na dalekim północnym poligonie koło miejscowości Nionoksa, której nazwy nikt wcześniej nie znał, 8 sierpnia coś wybuchło. I jak to w najnowszych rosyjskich bajkach bywa, władze początkowo nie wydały w tej sprawie żadnego komunikatu. Potem oficjalne czynniki bąkały coś niewyraźnie pod nosem, gdy do mediów zaczęły przeciekać coraz to nowe i coraz bardziej zatrważające szczegóły wypadku. Generalnie opinię publiczną uspokajano w firmowym stylu: Rosjanie, nic się nie stało, nie ma powodów do niepokoju, nie ma podstaw do paniki. Niemniej mieszkańcy Nionoksy i Siewierodwińska zaczęli masowo wykupywać z aptek preparaty jodowe. Wieść o tym poszła w eter, a nad Nionoksą zawisło pytanie: skoro tak, skoro mieszkańcy mają pić płyn lugola, skoro władze zakupiły dużą partię masek przeciwgazowych, to może jednak na skutek tej eksplozji doszło do skażenia promieniotwórczego? Jakiego? Czym? Pytanie to dziennikarze zadali wprost prezydentowi Putinowi, gdy przebywał z wizytą we Francji. – Och, skądże, nic groźnego się nie stało, żadnej radiacji nie było i nie ma – odparł Władimir Władimirowicz, pocierając dłonią rosnący nos Pinokia. – Nasi eksperci zbadali sprawę, nie ma powodów do niepokoju.

Ale norweskie służby radiologiczne odnotowały znacznie podwyższone wartości tła. Moskwa nadal uspokajała i twierdziła, że nic poważnego się pod Siewierodwińskiem nie wydarzyło. Niemniej z niewyjaśnionych przyczyn czasowo wyłączono akurat z użytkowania stacje monitorujące na terytorium Rosji tło radiacyjne w ramach międzynarodowego systemu monitoringu prób jądrowych: i to od centralnej Rosji po Czukotkę. – To dlatego, aby zagraniczni partnerzy nie byli w stanie na podstawie pomiarów zorientować się, co tak naprawdę wybuchło pod Nionoksą, jakie izotopy przedostały się do atmosfery. Takie dane mogłyby im podpowiedzieć, czym zajmowano się na poligonie, jaka broń była testowana, jakie były komponenty paliwa rakietowego (o ile to testowano rakietę) itd. – mówili komentatorzy w zagranicznych mediach. Rosyjskie media państwowe powielały wersję o tym, że niebezpieczeństwa nie ma. Mylono ślady.

Ałła Jaroszynska w komentarzu na stronie Rosbalt.ru (http://www.rosbalt.ru/blogs/2019/08/21/1798328.html) zwróciła uwagę na dziwną koincydencję: „Właśnie 8 sierpnia wieczorem (już po tym, jak doszło do eksplozji w Nionoksie, o czym kraj nic jeszcze nie wiedział) programy kilku stacji telewizyjnych zostały gwałtownie przerwane alarmistycznymi ostrzeżeniami: oczekuje się, że w stolicy będzie wiał silny porywisty wiatr, do 25 metrów na sekundę, przewiduje się ulewy […]. Telewizja nadawała komunikaty, aby w związku z tym nie wychodzić z domu. Komunikaty te podawały również ustawione na ulicach głośniki, ostrzeżenia rozesłano w formie esemesów do mieszkańców miasta. Obwieszczenie o nadchodzącej apokalipsie nadał również osobiście mer Moskwy Sobianin. […] Nazajutrz moskwianie obudzili się i zobaczyli, że popaduje sobie jedynie spokojny deszczyk, ani śladu huraganu. Straszna prognoza nie sprawdziła się”. Jak przypuszcza Jaroszynska, władze w pierwszych godzinach po eksplozji pod Nionoksą obawiały się, że na skutek wybuchu doszło do poważnego skażenia, a chmura radioaktywna zawiśnie nad Moskwą. Dlatego wolały wprowadzić podwyższony stan gotowości. Ludzie mieli zostać w domach, aby nie narażać się na napromieniowanie. Chmura faktycznie doszła do Moskwy, a potem przemieściła się na Ural i dalej na wschód. „Do tego czasu władze stwierdziły już jednak, że poziom radiacji nie jest groźny, więc nie ma potrzeby, aby sprawę wyjaśniać” – konstatuje Jaroszynska.

Podczas tego niegroźnego, jak twierdzą władze Rosji, incydentu zginęło kilka osób: pięciu naukowców z instytutu naukowego pracującego dla Rosatomu i dwóch wojskowych. Kilka, może kilkanaście osób zostało rannych. Przewieziono je do szpitali. Dziś media światowe, powołując się na lekarzy leczących poszkodowanych, podały, że w szpitalu zmarły dwie kolejne osoby, znajdujące się w feralny dzień na poligonie. I to zmarły na skutek powikłań po chorobie popromiennej. Minister zdrowia Rosji Weronika Skworcowa na konferencji prasowej poinformowała, że w tkankach lekarzy, mających styczność z poszkodowanymi przywiezionymi spod Siewierodwińska, stwierdzono jakieś tajemnicze zmiany.

Ciąg dalszy nastąpi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *