27 grudnia. Ironiczny sowiecki bard Juz Aleszkowski w piosence „Товарищ Сталин, вы большой ученый” (Towarzyszu Stalinie, wielki z was uczony) kpił z zapędów dyktatora do bycia znawcą w każdej dziedzinie, w tym w językoznawstwie. W 1950 roku Stalin wydał pod swoim nazwiskiem pracę naukową „Marksizm a zagadnienia językoznawstwa”; broszura ta stała się obowiązkową wykładnią dla wszystkich, którzy w ZSRR mieli do czynienia z badaniami nad językiem i nie tylko. Słowa pieśni, spopularyzowanej później przez Władimira Wysockiego, nieoczekiwanie znów nabrały aktualności w świetle ostatnich wystąpień Władimira Putina na tematy historyczne. Prezydent prezentuje się jako ekspert ds. historii XX wieku. Dodatkowo zapowiedział, że napisze obszerny artykuł poświęcony okolicznościom wybuchu II wojny światowej. Kilka tez swego przyszłego artykułu Putin przedstawił w serii wystąpień: winę za rozpętanie wojny ponosi bratający się z Hitlerem Zachód, a przede wszystkim Polska, współautorka rozbioru Czechosłowacji w 1938 r.; pakt Ribbentrop-Mołotow był tylko prostą konsekwencją przymilnej wobec Hitlera polityki ówczesnych antykomunistycznych i antysemickich reżimów, a Stalin jako jedyny przywódca nie splamił się osobistymi kontaktami z Fuhrerem; Armia Czerwona nie zagarnęła polskiego terytorium, a po prostu weszła i wzięła to, co było ustalone z Niemcami.
Polityka historyczna jest jednym z ważnych narzędzi używanych przez Rosję w rozgrywkach wewnętrznych i zewnętrznych. Już w 2009 r. powołując komisję prezydencką „do walki z fałszowaniem historii”, Moskwa powiedziała, że nie zgadza się z tezami zachodniej historiografii na temat przebiegu II wojny światowej i roli w niej ZSRR (w tym m.in. z postrzeganiem Armii Czerwonej jako okupanta, a nie wyzwoliciela). Powołano jeszcze inne ciała, mające za zadanie lansować rosyjską wersję historii i uzasadniać legendę o „niepokalanym poczęciu” Pobiedy – wielkiego zwycięstwa, którego ZSRR jest jedynym autorem. Ta narracja nie zyskała w Europie zbyt wielu zwolenników. Co więcej, we wrześniu br. Parlament Europejski przyjął rezolucję „w sprawie znaczenia europejskiej pamięci historycznej dla przyszłości Europy”. Jest w niej mowa o sprzeciwie wobec przeinaczania historii i o tym, że II wojnę wywołały dwa totalitaryzmy: nazizm i stalinizm.
Minęły trzy miesiące i oto na Kremlu odezwały się nożyce: Putin postanowił się odwinąć i pokazać, że ma własną, lepszą wersję historii, stalinizmu będzie bronić („stawianie Związku Sowieckiego i Niemiec hitlerowskich w jednym szeregu jest szczytem cynizmu”), a na dodatek pokaże, że państwo, które uważa się za najbardziej pokrzywdzone w wojnie: Polska, w istocie jest współwinne wywołaniu światowego konfliktu. Niektórzy rosyjscy komentatorzy spekulują, że Kreml zaatakował właśnie Polskę, gdyż uważa ją za inicjatora rezolucji PE. Ale zamysł wykorzystania narracji historycznej do współczesnych rozgrywek ma szerszy kontekst i kilka innych zadań.
Obserwowane w Rosji od dawna zabiegi o wybielenie Stalina (podkreślanie jego zasług jako „zdolnego menedżera”, nieomylnego zwycięzcy w konflikcie z Hitlerem, umniejszanie bezmiaru zbrodni na własnych obywatelach i obywatelach krajów podbitych itd.) ostatnio przybrały na wadze. Rosyjskie władze zaczynają wprost sięgać po tezy stalinowskiej propagandy, uzasadniając konieczność zawarcia paktu z Hitlerem. Stosuje się przy tym sprawdzoną metodę wybiórczego traktowania faktów, naginania ich dla potrzeb aktualnej linii politycznej. Putin w swoich ostatnich wypowiedziach uznał pakt Ribbentrop-Mołotow za konieczność historyczną („ZSRR jako ostatnie państwo w Europie zawarło z Niemcami pakt o nieagresji. A co mieliśmy zrobić? Zostać sam na sam [z Hitlerem]?”). Nie wspomniał natomiast o konsekwencjach paktu: rozbiorze Polski we wrześniu 1939 r. (nawet podkreślał: „jednostki Armii Czerwonej nie zajmowały tych terytoriów Polski. Niemieckie wojska tam weszły, potem się wycofały, a weszły wojska sowieckie”), napaści na Finlandię (wojna zimowa rozpoczęta 30 listopada 1939 r., przegrana przez Stalina podwójnie: militarnie i dyplomatycznie; za agresję ZSRR został wykluczony z Ligi Narodów, Finlandia nie utraciła niepodległości), aneksji i okupacji trzech państw bałtyckich, oderwanie Besarabii i Bukowiny od Rumunii, zbrodni w Katyniu.
Po co ta krucjata historyczna teraz? Rosja gra na kilku fortepianach i ma do upieczenia kilka pieczeni. Za miesiąc będzie rocznica wyzwolenia obozu w Auschwitz. Putin nie przyjedzie do Polski, a zamierza udać się na uroczystości do Jerozolimy, aby obchodzić tę rocznicę wspólnie z władzami Izraela. W tym kontekście używa argumentu o antysemityzmie Polski (temat na oddzielny tekst). Zbliża się 75. rocznica zakończenia II wojny. Putin planuje z tej okazji wielką defiladę. Światowi przywódcy nie kwapią się z przyjmowaniem zaproszenia na tę fetę, a Putinowi bardzo zależy na ich obecności w Moskwie. Ale jak tu świętować „niepokalaną Pobiedę”, skoro jest ona skażona „grzechem pierworodnym” paktu Ribbentrop-Mołotow? Więc i paktu trzeba bronić. Pobieda jest fundamentem putinizmu, podważanie odgórnie podanej wersji jedynie słusznej linii historycznej (my wygraliśmy sami, byliśmy wyzwolicielami, bezgrzesznymi) może prowadzić do podważenia samego putinizmu. W „wykładzie” dla kolegów prezydentów z WNP Putin poruszył jeszcze jeden ciekawy wątek: próbując sformułować przyczyny II wojny, wskazał na „niesprawiedliwy pokój wersalski”, w jego wyniku Niemcy czuły się zmarginalizowane, upokorzone. Szukały możliwości zmiany statusu pokrzywdzonego.
Zacytuję Kiriłła Rogowa: „II wojna światowa była projektem Hitlera, Stalin marzył o innej wojnie. Jednak w latach 1939-1941 stalinowski ZSRR niewątpliwie był agresorem wobec [państw] Europy Wschodniej, działającym w sojuszu z Hitlerem. I to fundamentalny fakt najnowszej historii Europy. Dlaczego Putin wkłada tyle emocji w tę polemikę. Warto zwrócić uwagę, z jakim współczuciem Putin mówi o niesprawiedliwości traktatu wersalskiego i dążeniu Niemiec do przełamania tej upokarzającej sytuacji. Oto silne, ale upokorzone państwo, starające się przywrócić historyczne/narodowe granice, jest pokrzywdzonym bohaterem putinowskich wynurzeń, natomiast faryzejski Zachód sam sobie przyznający prawo do określania tych granic w swoich interesach jest [w oczach Putina] antybohaterem. Główna idea Putina polega na negowaniu prawa Zachodu do określania, gdzie owo pokrzywdzone państwo ma granice”. Aneksja Krymu, agresja na Donbas – Rosja sama określa swoje granice. A Putin widzi się nawet jako lider antyzachodniej koalicji.
Gdy kończyłam pisać ten tekst, nadeszła wiadomość, że ambasador Rosji został wezwany w trybie pilnym do polskiego MSZ. A zatem ciąg dalszy niebawem nastąpi.
Nie tylko w ZSRR broszura Stalina stała się obowiązkową wykładnią dla wszystkich, którzy mieli do czynienia z badaniami nad językiem i nie tylko. W Polsce wymieniano ją w bibliografiach i to na pierwszym miejscu z pominięciem kolejności alfabetycznej. Zresztą Wielki Językoznawca w tym dziełku niespecjalnie wgłębiał się w konkretne zagadnienia lingwistyki („językoznawcą nie jestem”, zaznaczał na wstępie), tylko dał sygnał do odwrotu od obowiązującej wtedy na radzieckich uczelniach teorii swojego ziomka, Nikołaja Marra, równie naukowej jak teorie Łysenki. Józef Wissarionowicz posługiwał się przy tym argumentacją zdroworozsądkową i jeśli jest się z czego pośmiać (przez łzy), to z jego pochwał dla wolności badań naukowych.
A w Tygodniku niech się zawczasu zabierają za pisanie laudacji na wręczenie Putinowi medalu św. Jerzego. Po tych wypowiedziach byłoby całkowicie niezrozumiałe, gdyby wyróżnienia nie otrzymał.
Ten palant ma kompleksy co do POLSKI za to co dostali od nas czyli wpie..ol wracajac do historii