30 listopada. W nieskrępowanych poprawnością polityczną segmentach rosyjskich mediów społecznościowych żartownisie i prześmiewcy Władimira Putina nazywają często старик Кабаев (staruszek Kabajew). Ostatnio popularność zyskuje nowy związek frazeologiczny: старик Кривоногих (staruszek Kriwonogich) – wyjaśnienie tego nowego zjawiska nieco później, na początek przypomnienie kilku zapomnianych już nieco faktów z życia rodzinnego i okołorodzinnego WWP.
Na wstępie kilka uwag ogólnych. Prezydent Putin bardzo niechętnie mówi o swoim życiu prywatnym. To, co dotyczy jego rodziny, jest objęte tabu. Czy to skaza wyniesiona ze szkoły KGB? Możliwe – wszystkie aspekty życia postrzegane jako część operacji specjalnej. Prezydent mówi, że członkowie jego rodziny są osobami niepublicznymi i takimi chcą pozostać. Tutaj otwiera się pole do polemiki (np. Katerina Tichonowa, zakonspirowana młodsza latorośl, pełni funkcję publiczną szefowej ośrodka rezerwy intelektualnej przy MGU i szczodrze korzysta z pomocy bliskich przyjaciół taty), ale nie o tym jest niniejsza kronika. Przed laty pisałam artykuł o pierwszej (i jedynej oficjalnej) małżonce Władimira Władimirowicza – Ludmile Putinej. Ludmiła Aleksandrowna w panieństwie nazywała się Szkriebniewa, pochodziła z Kaliningradu, ze zwykłej rodziny, która po jej ślubie z Putinem nigdzie się nie wyprowadziła. Cała dokumentacja dotycząca rodziny Szkriebniewów powinna więc być w archiwach miejscowych. Tymczasem gdy chciałam do nich dotrzeć, okazało się, że dokumenty dotyczące życia Ludmiły Putinej sprzed roku 2000, kiedy została po raz pierwszy Pierwszą Damą, wycofano z archiwów. Na temat jej edukacji i pracy dostępne są tylko dane oficjalnej biografii. Po rozwodzie z WWP w 2013 r. Ludmiła zniknęła z radarów, z rzadka pojawiają się w prasie małe wzmianki o niej, zawsze raczej domysły niż potwierdzone fakty. Jedną z często powtarzających się plotek jest ta o ślubie z Arturem Oczerietnym. Kim jest Artur? Jedni twierdzą, że partnerem/szczęśliwym małżonkiem Ludmiły Aleksandrowny, inni – że funkcjonariuszem służb, pilnującym, aby się nie wychylała, jeszcze inni – że partnerem biznesowym, wykorzystującym pozycję pani Ludmiły. Tak czy inaczej – Władimir Putin, jeśli cokolwiek mówi publicznie o swojej rodzinie, to o Ludmile nie wspomina, a swoje córki określa mianem „kobieta numer jeden”, „kobieta numer dwa”. Jakiś czas temu poinformował, że urodził mu się wnuk. Tyle.
Wróćmy do określenia „staruszek Kabajew”. Nietrudno się domyślić, iż to nieskomplikowane nawiązanie do wszechobecnych plotek o związku Putina z Aliną Kabajewą – w przeszłości gimnastyczką, medalistką olimpijską, deputowaną Dumy Państwowej, a od kilku lat prezeską zarządu wielkiego holdingu medialnego Nacyonalnaja Media Gruppa. Związku tego Kreml oficjalnie nie potwierdził. Przypomnę sprawę w kilku słowach, bo to dawne dzieje. W 2008 r. mało znany periodyk „Moskowskij Korriespondient” zamieścił wzmiankę o weselu Putina i Kabajewej w pałacu pod Petersburgiem. Służba prasowa Kremla natychmiast zdementowała wiadomość (Putin był wtedy oficjalnie mężem Ludmiły). Tak na marginesie: właścicielem pisma był Aleksandr Lebiediew, ojciec nowego członka Izby Lordów, Jewgienija Lebiediewa, o którym pisałam w pierwszej części niniejszej „Kroniki” (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2020/11/25/kronika-bardzo-towarzyska-czesc-1/). Redaktor naczelny pisma wyleciał po tej śmiałej publikacji na zbity pysk, pismo wkrótce zamknięto. W 2013 r. pojawiły się słuchy o tym, że – wtedy już stanu wolnego po rozwodzie z Ludmiłą – prezydent zawarł związek małżeński z Kabajewą w klasztorze na Wałdaju. Tej wiadomości też służba prasowa Kremla nie potwierdziła. Co rusz w mediach pojawiają się domniemania, że w tym związku, którego nie ma, urodziły się jakieś dzieci. Nikt się do dziatek oficjalnie nie przyznaje, ale w rozmowach prywatnych „na kuchnie” każdy dobrze poinformowany Rosjanin opowiada o tych meandrach życia rodzinnego/pozarodzinnego prezydenta jako utrwalonym pewniku. Sekretarz prasowy Kremla powtarza natomiast, że prezydent Putin jest oddany tylko Rosji.
Idźmy dalej. Cztery lata temu wypłynęła dziwna afera z mieszkaniami, które nikomu nieznany biznesmen Bajewski przekazał kilku kobietom. Opisywałam sprawę na blogu: „Ciekawa jest lista obdarowanych dam. Znalazły się na niej: siostra oraz babcia Aliny Kabajewej (domniemanej konkubiny prezydenta), domniemana córka prezydenta, Katerina Tichonowa oraz pewna urodziwa posiadaczka bujnego biustu, a w przeszłości również indeksu uniwersytetu moskiewskiego Alisa Charczewa (http://alisakharcheva.livejournal.com/). Alisa jakiś czas temu wzięła udział w całkiem niedomniemanej sesji fotograficznej do kalendarza wydawanego przez studentki uniwersytetu ku czci Putina, była „dziewczyną kwietnia” wyznającą: „Władimirze Władimirowiczu, jest pan najlepszy”. Bajewski, według enuncjacji OCCRP, jest człowiekiem Arkadija Rotenberga i podziałał w tych drogich nieruchomościach na jego polecenie. A Rotenberg jest bliskim znajomym Putina. Najprawdopodobniej jest jego osobistą „skarbonką” (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/04/05/nagi-instynkt-polityczny/).
Ten opis mechanizmu „wynagradzania mieszkaniami” pewnych osób przez osoby z bliskiego otoczenia prezydenta (wydobyty na światło dzienne przez Aleksieja Nawalnego, śledzącego pilnie mechanizmy korupcyjne rządzące na wysokich szczeblach rosyjskich władz – https://navalny.com/p/4798/) przywołałam nie bez kozery. Bo podobne sploty i układy pojawiły się w sprawie Swietłany Kriwonogich. Ale o tym w trzeciej części „Kroniki bardzo towarzyskiej”.
Pani Anno, pisze Pani bardzo ciekawe felietony. Uwielbiam je czytać. Interesuję się Rosją i całą Europą Wschodnią już od dawna i Pani blog to mój punkt obowiązkowy w docieraniu do informacji w tym temacie. Ze wstydem przyznam się, że odkryłem go niedawno więc mam jeszcze dużo do przeczytania i nadrobienia. Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za ten miły wpis. I zapraszam do lektury.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska