19 sierpnia. Od tego dnia minęło 31 lat. Cała epoka. 19 sierpnia 1991 roku grupa twardogłowych przeciwników zmian w ZSRR, która nazwała się GKCzP – Państwowy Komitet ds. Stanu Wyjątkowego, ogłosiła, że przebywający na urlopie na Krymie prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow z uwagi na zły stan zdrowia ustąpił z urzędu. Władzę przejął GKCzP z Giennadijem Janajewem, wiceprezydentem ZSRR, na czele. Na ulicach Moskwy pojawiły się czołgi. Wybrany w czerwcu na prezydenta Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Borys Jelcyn z czołgu pod tzw. Białym Domem ogłosił, że nie uznaje władzy Komitetu. Tysięczne tłumy na ulicach, bratanie się armii z protestującymi, trzęsące się ręce Janajewa podczas konferencji prasowej, „Jezioro łabędzie” w telewizji. Pucz upadł, Gorbaczow powrócił z Krymu do Moskwy. Ale jego pozycja zdecydowanie osłabła i to Jelcyn otworzył sobie drogę do władzy.
W tym roku nie przypada okrągła rocznica, ośrodki badania opinii publicznej nie przeprowadziły okolicznościowych sondaży sprawdzających wiedzę o GKCzP i podejście obywateli do tego epokowego wydarzenia. W zeszłym roku WCIOM odnotował: 13% uznało, że ich życie stałoby się lepsze, gdyby Komitet utrzymał władzę, 17% – że by się pogorszyło, a 32% – że nie zmieniłoby się zasadniczo. 47% badanych zakwalifikowało pucz jako epizod walki o władzę na szczytach.
Pogłębione badania przeprowadziło rok temu także Centrum Lewady: „10% respondentów uważa, że [obalenie GKCzP] było zwycięstwem demokratycznej rewolucji, która oznaczała koniec władzy partii komunistycznej, 43% ocenia sierpniowy pucz jako tragiczne wydarzenie, mające zgubne skutki dla kraju i społeczeństwa”, 40% uważa, że była to walka o władzę. Taki rozrzut opinii oznacza, że ze świadomości społecznej wyparty został aspekt fundamentalnego planu puczystów: zachowanie systemu komunistycznego. Przeważająca niegdyś akceptacja dla działań Jelcyna zniknęła, jej miejsce zajęło przekonanie, że obie strony zasługują na potępienie”.
A teraz jeszcze kilka impresji w ten dzień rocznicowy. Podczas wspomnianego wyżej słynnego wystąpienia Jelcyna na czołgu za jego plecami stał młody człowiek o twarzy pociągłej. Z niezmąconym spokojem przebiegał wzrokiem po otaczającym tłumie. Wiktor Zołotow był wtedy ochroniarzem Jelcyna (z ramienia 9. zarządu KGB). Później pracował w Petersburgu jako członek ochrony mera miasta Anatolija Sobczaka, wtedy poznał wicemera Władimira Putina. Wielu obserwatorów życia Petersburga w latach 90. twierdzi, że dochodziło wówczas do masowego łamania prawa przez obrotnego wicemera, Zołotow też odgrywał w mafijnym procederze swoją znaczącą rolę, zna wiele tajemnic Smolnego. Dziś Zołotow jest szefem RosGwardii, osobą z najbliższego otoczenia prezydenta, jako dowódca pretorianów osłaniających władzę i człowiek popierający agresję na Ukrainę został objęty zachodnimi sankcjami.
Nadawane w dniach puczu „Jezioro łabędzie” stanie się później jednym z symboli tamtego czasu. Wielokrotnie było przywoływane później w chwilach kryzysu władzy. Przeciwnicy Putina masowo wykorzystywali ten motyw po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę, oczekując, że reżim upadnie wskutek popełnionych błędów lub niespodziewanej śmierci przywódcy.
Historyk Siergiej Miedwiediew napisał w eseju na stronie Radia Swoboda: „Jeszcze kilka lat temu weterani tamtych dni składali kwiaty pod tablicą na Nowym Arbacie, gdzie pod gąsienicami czołgów zginęło trzech młodych ludzi, ale teraz taka akcja może być zakwalifikowana jako nielegalne zgromadzenie. Zresztą, co uczestnicy mieliby świętować, skoro w rezultacie w Rosji zwyciężyły idee GKCzP, dokonano czekistowskiego przewrotu, a Rosja podąża drogą imperialno-stalinowskiego odwetu i wszelkimi siłami próbuje przywrócić choćby cząstkę byłego Sojuza? Obecna wojna z Ukrainą to echo i ciąg dalszy tamtego sierpnia 1991 r., ostatnia (a może i nie ostatnia) łapczywa próba odzyskania tego, co zostało stracone, dowojowania do końca to, co nie zostało dokończone. Rozlew krwi ma zrekompensować ten stosunkowo pokojowy i bezkrwawy rozpad, który uważaliśmy za rzecz normalną i którego owocami delektowaliśmy się przez trzy dekady. Patrząc na sierpień 1991 r. z apokaliptycznej perspektywy 2022 roku, jeszcze ostrzej widać całą naiwność i niewinność tych marzeń o pożegnaniu przeszłości, o tym, że Rosja, zrzuciwszy skamieniałą otulinę ZSRR, stanie się normalnym państwem bez imperialnych ambicji i totalitarnego syndromu, dołączy do wspólnoty cywilizowanych narodów […]. Jak się miało już wkrótce okazać, historia się nie skończyła, a tylko została na chwilę zawieszona. W tej przerwie w trybie stand by zmieściło się życie całego pokolenia dzieci tamtego sierpnia”.