23 grudnia. Duma Państwowa przyjęła ustawę, wprowadzającą karę dożywocia dla dywersantów. Rada Federacji dwa dni później zaakceptowała akt. Za chwilę zapewne ustawa wyląduje na biurku Putina na Kremlu. Nic nie wskazuje na to, aby prezydent miał zawetować prawo, płynące z prądem militarystycznych planów rosyjskiej wierchuszki. Jak wiele innych nowych przepisów będzie podstawą do jeszcze większej kontroli społeczeństwa w warunkach nie wypowiedzianej wojny, nazywanej ciągle przez władze „specjalną operacją wojskową”.
Zwraca uwagę, że ustawa przeszła nadzwyczaj szybką ścieżkę legislacyjną: pierwsze czytanie odbyło się 8 grudnia, a już dziś izba wyższa klepnęła nowe przepisy, czyli zakończył się parlamentarny etap prac nad ustawą. Przepisy zaostrzają kary za dokonanie dywersji – w obowiązującej do tej pory ustawie przewidywano dożywocie wyłącznie za dywersje, które pociągnęły za sobą ofiary śmiertelne. W obecnej wersji wystarczy przeprowadzić dywersję, aby dostać tak wysoki wyrok. Prawo wprowadza kary do 15 lat pozbawienia wolności za skłanianie do dywersji, werbunek lub inne formy organizowania dywersji, a także finansowanie grup szykujących akty dywersji na terytorium Federacji Rosyjskiej. A za takowe Kreml uważa też cztery okupowane regiony Ukrainy wcielone do Rosji we wrześniu br. I sytuacja właśnie w tamtych regionach jest przedmiotem troski najwyższych władz federacyjnych. 20 grudnia, w Dniu Czekisty, Putin jak zwykle zwrócił się z krzepiącym słowem do kolegów po fachu. Wezwał, aby ofiarnie walczyli ze szpiegami i dywersantami. Podkreślił, jak ważna jest ich misja, zwłaszcza na przyłączonych terytoriach, gdzie „sytuacja pozostaje poważna”.
Trochę się ta pełna niepokoju narracja rozmija z oficjalnym przekazem, że ludność tych terenów gremialnie chciała wstępować do Rosji i kocha nowe władze oraz żyje z nimi w pokoju i zgodzie. Tymczasem codziennie media donoszą o kolejnych dokonywanych tam aktach sabotażu, dywersji czy terroru. Ale nie tylko – terenem pod szczególnym nadzorem są także rosyjskie obwody graniczące z Ukrainą.
Federalna Służba Bezpieczeństwa pragnie się na niwie walki z dywersantami wykazać, czekiści meldują o zatrzymaniu terrorystów lub ich likwidacji. Raporty są częstokroć mocno naciągane, jak choćby ten z ostatnich dni listopada, gdy FSB poinformowała, że funkcjonariusze „udaremnili akcję dywersyjną na wojskowych i energetycznych obiektach obwodu woroneskiego”. Według wersji FSB, sabotaż przygotowywali „członkowie zakonspirowanej jaczejki (komórki) zrzeszającej zwolenników ukraińskiej ideologii nacjonalistycznej”. Podczas akcji zatrzymania dywersantów zabici zostali stawiający opór przywódca jaczejki oraz dwóch jej członków. Dziennikarze „The Moscow Times” ustalili, że tymi rzekomymi dywersantami byli członkowie miejscowego klubu gry airsoft, którzy nie mieli żadnych powiązań z Ukrainą.
Wzmianka o dywersjach w okolicznościowym wystąpieniu Putina w Dniu Czekisty nie była przypadkiem – prezydent bardzo nerwowo reaguje na doniesienia o udanych akcjach dywersyjnych daleko od linii frontu. Najbardziej spektakularną akcją było wysadzenie fragmentu Mostu Kerczeńskiego (zwanego Krymskim). Putin musiał mocno przeżyć zamach na most, który od początku jest jego oczkiem w głowie, bo wiele tygodni później, już po ekspresowej naprawie przęseł, podczas jednej z uroczystości na Kremlu w obecności nowo odznaczonych bohaterów Rosji rozprawiał z ożywieniem o tym, że teraz Rosja niszczy infrastrukturę krytyczną w Ukrainie, ale jest to działanie w pełni usprawiedliwione: bo to odwet na tych, którzy wysadzili jego ukochany most (opisałam tę uroczystość w rubryce Rosyjska ruletka https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-pracuje-zdalnie-181813). Putin zdobył się na jeszcze jeden spektakularny gest: osobiście wsiadł za kierownicę samochodu osobowego, którym przejechał po odrestaurowanym kawałku mostu. Akcji towarzyszyły kamery telewizyjne, została ona triumfalnie nagłośniona przez medialną obsługę Kremla pod hasłem: „Możecie nam skoczyć, a my i tak odbudujemy nasz most”.
Dywersja – wedle encyklopedycznej definicji – to niszczące działanie wojenne na zapleczu wroga, działania bojowe na tyłach przeciwnika. Rosyjska propaganda nie bardzo daje sobie radę z tłumaczeniem wybuchów, do jakich od miesięcy dochodzi w różnych obiektach wojskowych w głębi kraju. Na początku wyjaśniano, że pożary na lotniskach czy w składach broni są efektem nieostrożnego obchodzenia się załogi z papierosami. Później tej metody zaniechano, bo wywoływała wyłącznie wybuchy śmiechu, równie głośne jak eksplozje w wojskowych magazynach. Być może ekspresowe prace nad wprowadzeniem wysokich kar za dywersje związane są ze zmianą taktyki walki z grupami dywersyjnymi. Nowe regulacje wpisują się też w kontekst otwarcia nowego etapu „specjalnej operacji wojskowej”. Miała ona trwać trzy dni, niedawno minął trzechsetny dzień i nie zanosi się na to, aby działania wojenne miały się szybko skończyć. Putin z Szojgu zainicjowali na rozszerzonym kolegium ministerstwa obrony reformę armii, przewidującą m.in. zwiększenie limitów liczebności Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (pisałam o tym bardziej szczegółowo w Rosyjskiej ruletce w tekście „Jeszcze więcej mięsa armatniego dla Putina”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/jeszcze-wiecej-miesa-armatniego-dla-putina-181830).
Mimo tych niezbyt pokrzepiających wiadomości, które powyżej opisałam – życzę Państwu Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.
https://www.youtube.com/watch?v=kcTvWI1PnJ8